Broń w niepowołanych rękach
17.07.2016 11:20, aktual.: 17.07.2016 11:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zbrojne ugrupowania lub terroryści wykorzystają każdy sposób, by uzupełnić braki w uzbrojeniu. Jednym z najbardziej popularnych, ale też najbardziej ryzykownych sposobów na zdobycie broni są napady na transporty lub składy. Mniej niebezpieczne, ale za to wymagające więcej „dyplomacji” (oraz pieniędzy) jest korumpowanie funkcjonariuszy i szukanie sprzedawców wśród osób mających dostęp np. do wojskowych składów. Nietrudno ich znaleźć, jeśli procedury kontrolne działają słabo.
Żądza iPhone’ów
Pod koniec czerwca pojawiła się informacja o tym, że pomoc wojskowa dla syryjskich bojowników jest systematycznie rozkradana. Główni dostawcy broni – Stany Zjednoczone oraz Arabia Saudyjska wybrały na pośrednika Jordanię. Funkcjonariusze tamtejszych specłużb okazali się jednak niezbyt godni zaufania. Według jordańskich oraz amerykańskich źródeł jordańscy agenci sprzedali spore partie amerykańsko-saudyjskiej pomocy wojskowej handlarzom specjalizującym się w obrocie bronią na czarnym rynku. Za pozyskane w ten sposób pieniądze (w grę wchodzą miliony dolarów) funkcjonariusze kupowali luksusowe samochody oraz sprzęt elektroniczny, w tym iPhone’y.
Tropikalne ścieżki
Chciwość funkcjonariuszy mających dostęp do broni to również główna przyczyna znakomitego uzbrojenia kolumbijskich karteli narkotykowych. Gangi z Kolumbii, światowi potentaci w produkcji kokainy, są uzbrojone nie gorzej od regularnej armii. Broń kupują głównie z Ekwadoru oraz Peru. Ich dostawcy to z reguły osoby mające dostęp do wojskowych magazynów w tych krajach oraz półlegalne firmy ochraniarskie. Uzbrojenie trafia do Kolumbii trudno dostępnymi kanałami, gdzie ryzyko spotkania stróżów porządku jest znikome. Wykorzystują m. in. rzeki oraz szlaki w górach lub dżungli, które znane są co najwyżej partyzantom (i oczywiście gangsterom).
„Poproszę jednego Humvee”
W 2010 roku prasa alarmowała, że pakistański czarny rynek wypełniony jest wszelkiego rodzaju sprzętem – przede wszystkim amerykańskim. Można było znaleźć na nim nie tylko broń, ale również umundurowanie, specjalne komputery, noktowizory, generatory prądu, wojskowe racje żywnościowe, a nawet… pojazdy opancerzone. Towar pochodził z lądowych transportów wojskowych, na które regularnie napadali talibowie. Wiadomo, że część broni pochodziła również z nielegalnej sprzedaży – analogicznie jak w przypadku Syrii oraz Kolumbii. Przypadki użycia „paserskiego” sprzętu przeciw żołnierzom armii amerykańskiej oraz pakistańskiej nie należą do rzadkości.
„Gunwalking”
Kilka lat temu głośno było o skandalu związanym z działalnością Biura ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych – amerykańskiej agencji federalnej zajmującej się przestępczością związaną z artykułami zawartymi w jej nazwie. W ramach walki z meksykańskimi kartelami narkotykowymi amerykańskie służby inspirowały „wyciek” broni na czarny rynek, licząc, że śledzenie jej losów pozwoli dotrzeć do bossów i grubych ryb mafii oraz zinfiltrować środowisko handlarzy bronią. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Po jakimś czasie broń zaczęła „wypływać” przy okazji różnych przestępstw – według niektórych źródeł zabito z niej ponad 200 Meksykanów. Operacja skończyła się skandalem. Od przedsięwzięcia odciął się m. in. prezydent Obama.