Bruderferajn - dzieje wileńskiej mafii
24.03.2015 12:03, aktual.: 27.12.2016 15:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pasjonująca historia największej organizacji przestępczej międzywojennej Polski
To była największa organizacja przestępcza międzywojennej Polski. W apogeum działalności Bruderferajn, co w języku jidysz oznacza "związek braterski", zrzeszał blisko tysiąc włamywaczy i złodziei z Wilna oraz okolic. Jego członków cenili nawet amerykańscy gangsterzy, między innymi słynny Al Capone.
Historia Bruderferajn rozpoczęła się prawdopodobnie w styczniu 1911 roku, kiedy dwaj wileńscy włamywacze - Saszka Lichtsohn, zwany też Chana Bobkes, i Aron Wójcik - wpadli na pomysł zrzeszenia podobnych sobie przestępców. Celem tej nietypowej organizacji miało być wzajemne wspieranie się członków w razie problemów z innymi przestępcami czy przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości.
Koncepcja sprawiała wrażenie trochę szalonej i utopijnej, ale szybko okazała się "strzałem w dziesiątkę". Błyskawicznie przybywało bowiem chętnych do wpłacania składek na tzw. obszczak, czyli wspólny fundusz, z którego w razie wpadki wspierano rodzinę przestępcy, a także opłacano urzędników, policjantów czy sędziów.
Bruderferajn stał się niemal bezkarny. W 1915 roku przekonał się o tym pewien kupiec, który postanowił zakończyć interesy w Wilnie i przenieść się w głąb Rosji. Gang zażądał wówczas od niego ogromnego haraczu - trzech tysięcy rubli. Przedsiębiorca uznał, że jest to zbyt wygórowana stawka i złożył zawiadomienie na policji. Niedługo później w jego kamienicy nastąpił potężny wybuch. W ruinach odnaleziono poważnie rannego syna kupca.
Gangsterska kancelaria
Prawdziwy rozkwit działalności Bruderferajn nastąpił po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej i podpisaniu traktatu pokojowego w Rydze. Na początku lat 20. XX wieku do gangu należeli niemal wszyscy przestępcy z Wilna i jego okolic. Szacuje się, że w apogeum działalności organizacja liczyła blisko tysiąc członków!
Ogarnięcie tak rozbudowanej struktury wymagało utworzenia w lokalu należącym do Lichtsohna profesjonalnej kancelarii. "W 'urzędowym' pokoju trzymano kartoteki kupców i zamożniejszych mieszkańców Wilna, księgi rachunkowe, czarne księgi przewinień, wykroczeń i zdrad poszczególnych członków oraz kasę ogniotrwałą z funduszem administracyjnym" - pisze Monika Piątkowska, autorka książki "Życie przestępcze w przedwojennej Polsce".
Saszka Lichtsohn szybko wyrósł na lidera Bruderferajn. Stał na czele mafijnego sądu, który dbał o porządek w szeregach grupy i eliminował zdrajców. W ulubionych knajpach półświatka bardzo często urządzał pokazowe procesy. Oczywiście z udziałem "sędziego", "obrońcy" czy "prokuratora". Kary były zwykle dotkliwe, czasami wymierzano je już na miejscu - na przykład skazańców dotkliwie bito.
Na zdjęciu: przestępca znakujący dom szyfrem złodziejskim (dwa czworoboki zachodzące na siebie - nie okradać mieszkania)
Kodeks honorowy
Członkowie Bruderferajn parali się głównie napadami na kupców, sklepikarzy czy bogatych turystów. Często stosowali brutalną przemoc, chętnie paradowali z rewolwerami, jednak unikali morderstw, za które groził "krawat", czyli kara śmierci. Podczas akcji gangsterzy zazwyczaj oddawali strzały w powietrze. Przestrzegali też własnego kodeksu honorowego, nakazującego szacunek kobietom oraz sąsiadom.
Kariera wileńskiej mafii załamała się około 1924 roku, kiedy jej szefowie zlecili zabójstwo Elki Gurwicza, złodzieja, który nie chciał podporządkować się organizacji i groził śmiercią Lichtsohnowi. Przyjaciele bandyty postanowili go pomścić. Niedługo później miejscowa policja została zasypana anonimowymi informacjami o działalności Bruderferajn.
Donosy były tak szczegółowe, że stróże prawa szybko przystąpili do działania i w krótkim czasie całe szefostwo gangu trafiło za kratki. Lichtsohna i Wójcika skazano na kilkuletnią odsiadkę w więzieniu, a ich misterna struktura przestępcza rozpadła się. W Wilnie zaczęły działać mniejsze bandy, które przestały przestrzegać jakichkolwiek zasad. Jednak okazało się, że nie był to koniec Bruderferajn...
_ Na zdjęciu: przestępca znakujący dom szyfrem złodziejskim (podwójne koło - nie ma nic do wzięcia)_
Amerykański plan
Po aresztowaniu założycieli gangu, niektórzy jego członkowie postanowili szukać szczęścia poza Wilnem. W tym gronie znajdował się Berek Krawiec, który wyjechał do Ameryki. W Chicago został przyjęty do gangu Ala Capone'a i zyskał duży szacunek legendarnego przestępcy. Uczestniczył w różnych nielegalnych akcjach, ale w końcu postanowił wrócić do Polski.
Gdy na początku lat 30. Berek dotarł do Wilna, okazało się, że z więzienia wyszli już szefowie Bruderferajn. Jednak z łączącej ich wcześniej przyjaźni niewiele zostało - Lichtsohn i Wójcik stali się zajadłymi wrogami i stworzyli rywalizujące ze sobą bandy. Próbowali się nawzajem pozabijać, w mieszkaniu Wójcika znaleziono na przykład... granaty podrzucone do pieca.
_ Na zdjęciu: dom oznaczony złodziejskim szyfrem (dwa koła zachodzące na siebie - postępować bez obawy)_
Akcja, która pogrzebała ich reputację
Berek Krawiec zaproponował Lichtsohnowi akcję w amerykańskim stylu, która miała przywrócić renomę Bruderferajn. W lutym 1932 r. bandyci porwali 8-letniego Josela Lejbowicza, syna właściciela znanego kantoru i jednego z najbogatszych mieszkańców Wilna. Za uwolnienie dziecka zażądali ogromnej kwoty - 14 tysięcy złotych.
Jednak tego typu przestępstwo, całkowicie obce polskiej tradycji, oburzyło wileński półświatek. Reanimowany Bruderferajn stracił resztki szacunku, a policja szybko otrzymała informację o miejscu przetrzymywania porwanego dziecka. Większość kidnaperów namierzono i aresztowano. Pozostali uwolnili wkrótce małego Josela.
Po głośnym procesie Lichtsohn został skazany na cztery lata więzienia. Krawcowi udało się uciec wymiarowi sprawiedliwości - czmychnął do Ameryki, gdzie ślad po nim zaginął.
Korzystałem z książki Moniki Piątkowskiej "Życie przestępcze w przedwojennej Polsce. Gandesy, kasiarze, brylanty"