Od muzycznej gwiazdy do gorliwego muzułmanina
Przełomowym momentem, mającym wpływ na karierę kompozytora oraz jego dalsze życie, był pobyt w Maroku. Piosenkarz spędzał tam urlop. Będąc w Marrakeszu, miał okazję usłyszeć wygłaszany przez muezina adhan (wezwanie do modlitwy). Jak wielokrotnie potem przyznał, było to dla niego poruszające oraz głębokie doświadczenie. Stevens, który nigdy nie należał do osób religijnych, był zaskoczony, że ktoś może z takim oddaniem i przejęciem śpiewać utwór o charakterze religijnym. Trudno mu było wówczas uwierzyć, że można tworzyć muzykę nie dla pieniędzy albo sławy, ale z pobudek religijnych. Niedługo potem – w roku 1976 – miało miejsce inne wydarzenie, które znacząco wpłynęło na dalsze losy Stevensa. Muzyk omal nie utonął. W chwili trwogi obiecał sobie, że jeśli uda mu się przeżyć, przewartościuje swoje życie i zacznie pracować... dla Boga.