Celibat - życie bez miłości i seksu
Czy wyobrażasz sobie życie bez seksu? W świecie, gdzie golizna gości w większości reklam, na większości billboardów i okładek czasopism, a nawet na plakatach w środkach komunikacji miejskiej? W czasach, w których poznawanie nowych, chętnych ludzi jest prostsze niż kiedykolwiek, a prezerwatywy produkowane są hurtowo już w rozmiarze dla dwunastolatków? Życie bez seksu - czy to w ogóle możliwe? I jak to właściwie jest?
Celibat to głównie domena księży, zakonnic... osób z powołaniem, namaszczonych przez Boga i tylko jemu wiernych. W teorii, kościół rzymskokatolicki jest bardzo rygorystyczny, jeżeli chodzi o wstrzemięźliwość seksualną. W teorii, bo jak to się ma do praktyki?
30.04.2010 | aktual.: 18.08.2010 14:54
Ostatnio jednak, po raz kolejny, pojawiły się głosy, że Watykan debatuje nad zniesieniem celibatu, jako że według obserwatorów i licznych psychologów to właśnie celibat jest ogniskiem wszelkich patologii w kościele, o których niedawno zrobiło się szczególnie głośno. W niektórych wyznaniach, słudzy boży mają wybór - mogą tkwić w czystości, lub też założyć rodzinę, co wydaje się rozwiązaniem zdecydowanie bardziej ludzkim. Wszak, nie można zapominać, że choć bliżej Boga, jego kapłani wciąż pozostają ludźmi - mają potrzeby, pragnienia i marzenia, jak my wszyscy. Ciężko im patrzeć na dawnych znajomych, którzy żenią się, zakładają rodziny, budują domy. Do rzeczy łatwych nie należy również ignorowanie wszechobecnego emanowania erotyką - zwłaszcza dziś, kiedy to nie reklama, a seks jest dźwignią handlu.
Pragnienie zaspokojenia własnych popędów to imperatyw biologiczny. A jak wszyscy wiemy, z biologią bardzo ciężko jest wygrać. Stąd przypadki molestowania w kościele, oraz romanse z kobietami zawiązywane na boku. A chętnych nie brakuje, zwłaszcza na wsiach, gdzie jak wiadomo przysłowie "za mundurem panny sznurem" wciąż jest aktualne. A to właśnie sutanna, często jawi się tym najbardziej kuszącym, pożądanym mundurem...
Co jednak najgorsze, to fakt, że uczciwi, czyści ludzie z autentyczną miłością do Boga w sercu, nierzadko nie mogąc uporać się z prostymi pragnieniami, rezygnują z kapłaństwa.
Przez proste pragnienia rozumie się nie tylko seks, lecz - a może przede wszystkim - uczucie bliskości oraz chęć stworzenia stałego związku, zawiązania rodziny, poczucie ciepła ogniska domowego. Przecież dla "normalnych" ludzi tego typu pragnienia należą do gatunku podstawowych.
Wiadomo, że aby godnie wywiązywać się ze służby Bogu, należy darzyć go miłością bezwarunkową, jednak uczucie jakie łączy człowieka z drugim człowiekiem również odgrywa bardzo ważną rolę. Dopiero wtedy, czując, że się kocha i że jest się osobą kochaną, dana jednostka staje się bytem kompletnym, w pełni szczęśliwym. Wydaje się, że dopiero po osiągnięciu tego wszystkiego, człowiek jest w stanie nieść pomoc innym. Jednak przy obecnym stanie rzeczy, w przekonaniu wielu osób celibat jawi się być bardziej karą, niż nagrodą za możliwość służenia Bogu.
"BBC News" dotarła do Jimmy'ego O'Briena, który przez dziesięć lat wiernie służył Bogu w jednej z irlandzkich parafii. Jimmy pochodzi z rodziny wielodzietnej, podobnie jak inni chłopcy z wiejskich rejonów Irlandii postanowił na pewnym etapie swojego życia, że zostanie księdzem. Swe nauki rozpoczął w wieku osiemnastu lat. Jak sam twierdzi, doskonale wiedział z czym będzie się wiązać jego posługa i na co się decyduje. Jednak jak wyznał: "co innego wiedzieć i akceptować ten stan rzeczy, a co innego z tym żyć. Owszem, celibat to wyrzeczenie bardzo ciężkie, jednak najgorsze jest poczucie pustki, jakie człowiek odczuwa każdego dnia - samotność. Samotność jest nie do zniesienia."
Z bólem serca, a jednocześnie ogromnymi wyrzutami sumienia, Jimmy O'Brien obserwował swoich braci i siostry, którzy jeszcze przed trzydziestką wiązali się, żenili, dalej mieli dzieci, które wychowywali i które stawały się światłem i celem ich życia. To samo było z jego kolegami z podwórka. Sytuacja w jakiej znalazł się Jimmy była nie do pozazdroszczenia - jego głęboka wiara w Boga oraz nauki jakie przez lata pobierał w seminarium wchodziły w dysonans z jego ludzkimi pragnieniami. Coraz ciężej było szukać ukojenia w samej modlitwie, rozmowach z przyjaciółmi czy sporadycznych wypadach do kina. Pomimo niewątpliwego powołania, Jimmy O'Brien porzucił kapłaństwo w wieku 34 lat. Był to krok konieczny, który mężczyzna musiał podjąć, by jak sam mówi: "zachować poczytalność".
Obecnie, w dwadzieścia lat później, Jimmy jest kochającym mężem i ojcem dwójki dzieci. Pozostaje również żarliwym katolikiem, angażuje się także w pomoc społeczną. Irlandczyk miał to szczęście, że nie spotkał się z potępieniem ze strony środowiska, które znało go do tej pory jako ojca O'Briena. Niestety, inni często nie mają tego szczęścia, tym samym, stają się ludźmi naznaczonymi czy nawet wyklętymi z lokalnej społeczności.
Należy pamiętać, ze przypadek Jimmy'ego nie jest bynajmniej przypadkiem jednostkowym. Sami znamy polskich księży, którzy po latach spędzonych samotnie (nawet bez pomocy wikariuszy) jako proboszczowie wiejskich parafii, zaczynają rozumieć, że coś im w życiu umknęło.
Życie bez poczucia bliskości i miłości wydaje się być sprzeczne z ludzką naturą, mogącą stać się taką samą patologią jak chociażby seksoholizm. To porównanie na pierwszy rzut oka jawić się może przesadą, jednak zarówno jeden jak i drugi stan stanowi wypaczenie od normy, stąd można tu mówić o swoistym zdeprawowaniu. Może więc warto znieść celibat w kościele? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?