Chciałem zagrać z Tigerem
Gdyby wygrał, byłby najstarszym zwycięzcą US Open w historii i mógłby zmienić imię na „Rocky”. Rocco Mediate nie ma jednak czego żałować – spełnił swoje marzenie i zagrał dziewiętnaście dołków sam na sam z Tigerem Woodsem, walcząc o zwycięstwo w jednym z najważniejszych turniejów golfowych na świecie i czyniąc go jednym z najciekawszych turniejów ostatnich lat.
45-letni Rocco Anthony Mediate nie był wymieniany wśród faworytów tegorocznego US Open, ale jego wynik nie powinien tak bardzo dziwić. Ten Amerykanin włoskiego pochodzenia, syn fryzjera, w zawodowym golfie jest od ponad 20 lat i ma na swoim koncie kilka znaczących wygranych m.in. w Buick Open w 2000 roku. Rok później w US Open zajął czwartą lokatę. Ale nie zawsze układało mu się tak dobrze – przez wiele lat zmagał się z kontuzją pleców.
Uraz był na tyle poważny, że Rocco musiał przestawić się na grę długim putterem. Udało się – w 1991 roku został pierwszym zawodnikiem posługującym się takim kijem, który zwyciężył w turnieju PGA Tour (Doral-Ryder Open). Plecy jednak nie dawały mu spokoju. W 1999 roku przeszedł poważną operację, po której wrócił do gry i odniósł kilka sukcesów. Jednak w 2004 roku bóle pleców powróciły i były na tyle nieznośne, że Mediate rozważał zakończenie kariery. Ta myśl jednak nie pozostała z nim na długo i walczył dalej – z kontuzją i w turniejach PGA. W sezonie 2007 awansował w rankingu z 206. na 65. miejsce, a jego dochody w porównaniu z rokiem 2006 wzrosły blisko dziesięciokrotnie, przekraczając
1.160.000 dolarów. Nie można więc Rocco odmówić waleczności. Wykazał się nią także na polu Torrey Pines South Course, gdzie przegrał z Tigerem Woodsem dopiero w dogrywce na 91. dołku.
„To, co on wyprawia jest niewiarygodne” – powiedział Mediate o Woodsie, gdy ten w sobotę trafił dwa eagle i wysunął się na prowadzenie. Mimo to był zadowolony ze swojej gry: „To był niesamowity dzień, jeden z moich najlepszych dni na polu golfowym. Tak jak każdy zawodnik, bardzo chciałem zakończyć rundę pięcioma, sześcioma uderzeniami poniżej par”. Ale on rzeczywiście miał szansę. Trzeci dzień turnieju zaczął się dla niego wyjątkowo pomyślnie.
Pierwszą dziewiątkę zakończył z wynikiem -1, a na dziesiątce miał birdie, co dało mu 4 uderzenia poniżej par w całym turnieju. Prowadził trzema uderzeniami. Jednak ostatnie dołki okazały się dla niego wyjątkowo pechowe. Na trzynastce, gdzie Tiger miał eagle, Rocco trafił bogeya. Double bogeya miał na dołku nr 15 i kolejnego bogeya na szesnastce. Zachował jednak zimną krew – na siedemnastym dołku znowu trafił birdie. „Grałem naprawdę dobrze. Oczywiście spaprałem kilka uderzeń, ale ogólnie podobała mi się moja gra i sposób w jaki radziłem sobie z gorszymi zagraniami” – skomentował Mediate.
W rundzie finałowej, z dwoma uderzeniami straty do Tigera Woodsa i jednym do Lee Westwooda, znalazł się ostatecznie w przedostatniej grupie wraz z Geoffem Ogilvy. Nie wróżyło mu to niczego dobrego – Woods nigdy nie przegrał turnieju wielkoszlemowego, w którym prowadził po 54 dołkach. Rocco nie żałował niczego poza tym, że nie gra w parze z Tigerem. „Wspaniale być golfistą w erze Tigera Woodsa. Moim marzeniem było grać w ostatniej grupie w niedzielę” – przyznał Amerykanin. „Tylko tego chciałem, nie ważne czy wygram czy przegram. Oczywiście, że Tiger Woods chce wygrać, ale może mu się nie uda.”
I nic, biorąc pod uwagę grę Woodsa na dwóch pierwszych dołkach, nie wskazywało na to, że światowy numer jeden naprawdę jest w stanie sięgnąć po zwycięstwo. Pierwszy dołek, po raz trzeci w trakcie turnieju, skończył dwoma uderzeniami powyżej par. Kolejne uderzenie przewagi stracił na dwójce (par 4) oddając tym samym prowadzenie starszemu o 13 lat Mediate. Kibice zaczęli poważnie się zastanawiać, czy Rocco Mediate jest zdolny pokonać Tigera i czy jest tym mistrzem, na którego czekali. Nawet jeśli zdobył sympatię widzów, to nie był tym, którego ludzie chcieli widzieć z trofeum 108. US Open w dłoniach.
To prawda, jest ekscentrycznym zawodnikiem, czerpiącym z golfa wiele radości, ale czy to wystarczy? Zajmował 157. lokatę w światowym rankingu, do rund finałowych awansował w tym sezonie w co drugim turnieju, nigdy nie znalazł się w drużynie Ryder Cup, a w całej karierze wygrał tylko cztery turnieje PGA (ostatni 6 lat temu). Nie na takiego mistrza czekali Amerykanie, ale to między innymi dzięki niemu tegoroczny US Open był tak ekscytujący – być może najlepszy w całej historii.
„Z pewnością jesteście zaskoczeni, że nadal tu jestem” – powiedział dziennikarzom Mediate po rundzie finałowej, która nie rozstrzygnęła o zwycięstwie i wydłużyła cały turniej o jeden dzień. Dziennikarze spodziewali się dogrywki, ale to Lee Westwooda najczęściej wymieniano jako kandydata do walki z Tigerem. Anglik przez chwilę prowadził w finale, ale po zagraniu bogeya na dziesiątce i po zgubieniu piłki na dołku nr 13 znowu tracił dwa uderzenia do Amerykanów. Na czternastce miał birdie i szansę by dogonić liderów. Grał dobrze, ale aby myśleć o dogrywce z Mediate i Tigerem musiał, podobnie jak Woods, trafić putt na birdie na osiemnastce. Spudłował. Tego dnia długie putty nie wychodziły najlepiej również Woodsowi. Jednak tego decydującego, 4-metrowego putta wymierzył perfekcyjnie. Tysiące widzów oszalało z radości, podobnie jak sam Tiger, który mimo bólu kolana podskakiwał i cieszył się jak dziecko.
Oznaczało to, że US Open będzie trwał jeden dzień dłużej a w dogrywce spotkają się najlepszy golfista świata i zawodnik, który trafił do turnieju z kwalifikacji. „Wiedziałem, że mu się uda. On tak po prostu ma” – Mediate skomentował ostatni putt Tigera. „Będę grał z potworem. To będzie niesamowite. Nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę dzieje.” Gdyby udało mu się pokonać Tigera, mógłby spokojnie pomyśleć o zmianie imienia z Rocco na Rocky. A to wcale nie było niemożliwe. Przyglądając się statystykom można było z łatwością dostrzec, że Mediate trafił tyle samo greenów (46) i wykonał tyle samo puttów (115) co Tiger Woods.
Po blisko tygodniu zaciętej walki na polu Torrey Pines, a być może po jeszcze trudniejszej walce z bólem kolana, Tiger Woods po raz pierwszy w karierze nie był pewien, jak powinien zareagować. Niecelny putt przyjaciela – jak Woods nazywa Rocco Mediate – na dziewiętnastym dołku dogrywki oznaczał dla niego wygraną w US Open 2008, czternastą w zawodach Major. Podnieść ręce w geście triumfu? Krzyknąć ze szczęścia? Woods spojrzał na swojego caddy'ego Steve'a Williamsa, jakby chciał zapytać: „I co ja mam teraz zrobić, jak mam się zachować?” Po czym podszedł do niego i uściskał serdecznie. „Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, nie mam pojęcia jakim cudem jestem tu, gdzie jestem. To był długi tydzień, pełen trudnych chwil i momentów zwątpienia.” – przyznał Woods.
„O mój Boże, to zupełnie absurdalne doświadczenie” – komentował poniedziałkową dogrywkę 45-letni Amerykanin z włoskim nazwiskiem. „Trudno go pokonać. Starałem się jak mogłem, wystawiłem najcięższe działa, wszystko co miałem wycelowałem w niego.” Wszystko okazało się niewystarczające. Tiger dołączył do grona sześciu zawodników, którym udało się trzykrotnie wygrać amerykański Open. Po czym dwa dni później oświadczył, że był to jego pierwszy turniej wielkoszlemowy bez papierosa i jednocześnie ostatni w tym sezonie. Tiger musi przejść operację kolana, a potem czeka go 6-8 miesięcy rehabilitacji.
Jak tak długa przerwa wpłynie na jego grę? Czy chwała i kolejny tytuł były warte takiego poświęcenia? Czy ktokolwiek będzie miał szansę wygrać z w pełni sprawnym Woodsem? Czas pokaże. Jednak zanim to nastąpi, warto zacytować Jacka Nicklausa – chyba jedynego golfistę w pełni uprawnionego do ocenienia Tigera: „Zawsze twierdziłem, że US Open to najtrudniejszy i najpełniejszy egzamin dla każdego golfisty. To, czego dokonał Tiger, grając z poważną kontuzją kolana i pod taką presją, jest dowodem nie tylko jego niezwykłych umiejętności, ale świadczy przede wszystkim o jego przeogromnej potrzebie współzawodnictwa. Cierpiał z bólu, ale nadal grał. Przed kimś, kto posiada tak ogromną wolę walki, chylę czoła.” Ja chylę czoła przed Rocco.
TEKST MICHAŁ KUKAWSKI