Cherán – miasto, które w nietypowy sposób poradziło sobie z przestępczością
20.11.2016 | aktual.: 20.11.2016 15:33
Na całym świecie walka z przestępczością jest jednym z priorytetów, jakie stawiają sobie politycy podczas kolejnych kampanii wyborczych. Niestety, deklaracje okazują się często pustym sloganem. Tymczasem przerażeni nieudolnością samorządowców mieszkańcy meksykańskiego Cherán postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Efekt przerósł najśmielsze oczekiwania, a o ich pomyśle zrobiło się głośno na całym świecie.
Zaledwie pięć lat wystarczyło mieszkańcom Cherán, niewielkiej gminy położonej w meksykańskim stanie Michoacán, by uporać się z wieloma naglącymi problemami, z którymi politycy nie mogli sobie poradzić przez dziesięciolecia. A te problemy znane są jak świat długi i szeroki – to wysoka przestępczość, ślimaczące się inwestycje, niekompetencja i korupcja wśród urzędników, układy i nepotyzm. Mieszkańcy Cherán mieli wszystkiego serdecznie dość. Postanowili rozwiązać wszystkie swoje problemy w nietypowy sposób. Teraz przykład z nich starają się brać mieszkańcy innych miast w Meksyku.
A poszło o las
Wydarzenia, które doprowadziły do prawdziwego przełomu w dziejach Cherán, miały miejsce w 2011 r. Jak wspominają mieszkańcy, właśnie wtedy zaczęli pisać historię swojego miasta na nowo, odrzucając stare porządki. Iskrą zapalną okazała się sprawa lasu znajdującego się w pobliżu Cherán. Stara puszcza plądrowana była przez drwali wspieranych przez kartele narkotykowe. Ludzie nie potrafili patrzeć na postępującą degradację tego miejsca, więc składali skargi u władz i nieustannie informowali o problemie lokalną policję. Ich zgłoszenia nie spotkały się jednak z żadną reakcją. Urzędnicy i ci, którzy powinni natychmiast reagować na akty wandalizmu, przymykali oczy na łamanie prawa. Sprawę przemilczały też władze centralne. Te osoby, które próbowały negocjować bezpośrednio u osób zaangażowanych w proceder, najczęściej były zastraszane.
Tymczasem ze starego lasu wyjeżdżały kolejne załadowane drewnem ciężarówki, część drzew została spalona. Zdaniem mieszkańców, w ten sposób ziemia była przygotowywana pod plantację awokado (w Meksyku spora część jego upraw kontrolowana jest przez kartele narkotykowe). Mieszkańcy nie tylko z żalem patrzyli, jak dewastowane są pomniki przyrody. Poważnie obawiali się również o swoje bezpieczeństwo.
W grupie siła
– Byliśmy mocno zmartwieni. Jeśli wycinasz drzewa, jest mniej wody. Wielu naszych mężów to hodowcy bydła. Gdzie mieliby je poić, gdyby źródła zniknęły? – wyjaśnia w rozmowie z BBC jedna z mieszkanek, Margarita Elvira Romero.
W końcu miarka się przebrała. W kwietniu 2011 r. grupa mieszkańców zatrzymała część ciężarówek z drewnem przejeżdżających przez Cherán. Wkrótce pojawiły się posiłki – w całą akcję zaangażowały się tysiące osób. W kościołach rozbrzmiały dzwony informujące o niebezpieczeństwie, w jakim znalazło się miasto. Z odsieczą zaczęli przybywać kolejni ludzie zaopatrzeni w kije, maczety, kamienie i inne przedmioty, które tylko mieli pod ręką. – To wszystko wyglądało jak w jakimś horrorze, ale była to najlepsza rzecz, jaką mogliśmy wtedy zrobić – opowiada Romero.
Państwu już podziękujemy
Krótkie pertraktacje z osobami zaangażowanymi w proceder, które znalazły się pod poważną presją społeczną, zakończyły się wielkim sukcesem miejscowych. Ale to był dopiero początek prawdziwej rewolucji. Od tamtej pory zmieniło się praktycznie wszystko. Wkrótce po zrywie ze swoimi posadami musieli pożegnać się najważniejsi urzędnicy, którzy dogadywali się w tajemnicy z przedstawicielami świata przestępczego. Jak twierdzą mieszkańcy, zostali oni po prostu rozgonieni. Ten sam los czekał także policjantów, którzy w ocenie obywateli nie wykonywali właściwie swoich obowiązków. Miejscowi po prostu odgrodzili się od reszty kraju i zaczęli organizować wszystko po swojemu.
Państwo w państwie
Obecnie w gminie nie funkcjonują oficjalnie żadne partie. Ich działalność została zakazana ze względu na – jak to wyjaśniono – pogłębianie podziałów społecznych. Zamiast polityków pojawił się organ o nazwie Ronda Comunitaria, do którego powoływani są przedstawiciele poszczególnych dystryktów na trzyletnią kadencję.
Rozwiązana została też miejscowa policja. W tej chwili porządku pilnują zaufani przedstawiciele społeczności. Dzięki tym wszystkim zabiegom udało się wyplenić zorganizowaną przestępczość. Aby uniemożliwić działalność kartelom narkotykowym, na granicy miasta zorganizowane zostały punkty kontrolne. Specjalne posterunki funkcjonują też przy głównych ulicach.
Prawdziwa rewolucja
W mieście obowiązuje kodeks, który uchwaliła sama społeczność. Udało się to zrobić bez pomocy władz centralnych. Dzięki tym wszystkim działaniom, wskaźniki przestępczości drastycznie spadły. W ciągu ostatniego roku nie odnotowano tu zabójstw i porwań, a ludzie twierdzą, że wreszcie nie boją się wychodzić z domów po zmierzchu. Większość interwencji stróżów porządku ogranicza się teraz do incydentów nadużywania alkoholu i drobnych przestępstw. Pod tym względem Cherán pozytywnie wyróżnia się na tle innych części stanu Michoacán. I to wszystko udało się osiągnąć bez wsparcia policji. Mieszkańcy cieszą się również z pozytywnych efektów, jakie dała rekultywacja terenów leśnych. Udało się już zadrzewić 3 tysiące hektarów spośród 17 tysięcy zdegradowanych wcześniej przez przedstawicieli świata przestępczego.
Sukces Cherán sprawił, że wiele miast w Meksyku chciałoby pójść taką samą drogą. W niektórych gminach starano się wcielić podobne rozwiązania, ale na razie bez spektakularnych sukcesów.