Chlamydia - ta choroba weneryczna zbiera coraz większe żniwo! Czy Polsce grozi epidemia?
Naukowcy informują, że nadciągają czarne chmury dla tych wszystkich, którzy lubują się w seksie niekoniecznie z jedną, stałą partnerką.
Okazuje się, że medycyna zaczyna przegrywać walkę z chorobami wenerycznymi, co w praktyce objawia się tym, że powoli zaczyna brakować skutecznych leków na najbardziej powszechne przypadłości intymne. W ten sposób, do niedawna najczarniejszy scenariusz dziś staje się tym najbardziej prawdopodobnym - lekarze coraz głośniej dają do zrozumienia, że chlamydia i rzeżączka już wkrótce staną się nieuleczalne...
Niepokonana chlamydia atakuje
Do zakażenia bakterią chlamydii dochodzi najczęściej podczas kontaktów seksualnych. U kobiet infekcja może objawiać się nasilonym występowaniem wydzieliny z pochwy, które zwykle pojawia się od tygodnia do dwóch po kontakcie z bakterią. Inne objawy to: ból podczas oddawania moczu i krwawienie po stosunku. Zarażeni mężczyźni odczuwają pieczenie w trakcie oddawania moczu - po kilku dniach może nastąpić zapalenie cewki moczowej, nadjądrzy i gruczołu prostaty.
W ostatnim wydaniu brytyjskiego "Daily Mail" pojawił się niezwykle ciekawy, ale też mocno wstrząsający artykuł o chlamydii, najbardziej powszechnej chorobie wenerycznej świata (obiegowa nazwa zakażenia bakterią chlamydii). Redaktorzy "DM" przekonują w nim, że każdego roku pojawia się 100 milionów nowych przypadków na świecie. To porażająca statystyka, która jednak do niedawna aż tak bardzo nie szokowała, ponieważ przyjęło się sądzić, że wystarczy przepisać odpowiedni lek i problem można uznać za zażegnany. A jednak, badacze z "Wellcome Trust Sanger Institute" odkryli, że chlamydia ma potencjał by stać się bakterią odporną na antybiotyki. Więcej, niewykluczone, że już do tego doszło.
Już od jakiegoś czasu wiadomo, że chlamydia występuje w różnych szczepach, lecz wcześniej nie podejrzewano, jak wiele owych szczepów krąży po świecie, zaś rozpoznanie choroby, nawet obecnie, ogranicza się do wykrycia jej obecności lub nie, bez oznaczenia konkretnego szczepu. To, z kolei oznacza, że leczenie może okazać się nieskuteczne, ponieważ dany szczep bakterii zdążył się już uodpornić na określony antybiotyk - wobec tego, czasami trzeba szukać po omacku. Teraz jednak badacze z "Wellcome Trust Sanger Institute" ustalili, że do powstawania nowych szczepów dochodzi zaskakująco często: chlamydia mutuje się niemal nieustannie.
"Naukowcy odkryli niedawno, że jeśli dwa szczepy chlamydii zaatakują tę samą osobę, może dojść do mutacji i powstania trzeciego, silniejszego", mówi dr Simon Harris. Z kolei, profesor Ian Clarke z University of Southampton wyjaśnia: "Choć chlamydia jest obecnie najważniejszą z infekcji przenoszonych drogą płciową, nie zmienia to faktu, że wciąż mamy spore luki w wiedzy na jej temat. Nie wiemy jakie szczepy krążą po świecie, ani ile ich jest, nie mamy też pojęcia, w jaki sposób ewoluowały". W efekcie, często, kiedy po kuracji antybiotykowej, lekarz wykryje u pacjenta tę chorobę nie wie, czy nie została ona zaleczona, czy też pacjent zdążył się już zarazić jakimś nowym szczepem. Co więcej, specjaliści nie są w stanie stwierdzić, czy dany szczep jest odporny na leczenie, czy nie...
EURO 2012: Mistrzostwa Europy w chorobach wenerycznych?
Jak widać, chlamydia staje się powoli poważnym zagrożeniem, którego już wkrótce być może nie da się wyplenić. Podobnie zresztą będzie z rzeżączką - magazyn "Scientific American" podaje, że w samych Stanach dochodzi do 600 000 nowych przypadków zakażeń rzeżączką każdego roku. Co więcej, najświeższe i najsilniejsze szczepy tej bakterii przestają reagować na antybiotyki. Jednak najbardziej niepokojący jest fakt, że już wkrótce Polacy staną się szczególnie narażeni nie tylko na zakażenie się "nieśmiertelną" chlamydią, czy rzeżączką, ale też HIV/AIDS.
Już niebawem nasz kraj zaleją żądni przygód kibice z całego świata, którzy przyjadą do nas nie tylko z myślą o atrakcjach sportowych, ale też o naszych pięknych dziewczynach, których uroda znana i doceniana jest na całym globie. Poza tym, szacuje się, że do Polski przyjadą również całe rzesze prostytutek - szczególnie ze wschodu, co dodatkowo zwiększa niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się chorób intymnych. "Rzeczpospolita" donosi, że kibice będą otrzymywać ulotki informacyjne i prezerwatywy w trakcie turnieju, co nie zmienia jednak faktu, że sytuacja nie wygląda dobrze. Jak pisze "Rz": "Eksperci ogłosili alarm, bo w ostatnim roku liczba zakażeń wirusem HIV wyraźnie wzrosła. Tylko na Mazowszu w ubiegłym roku wykryto 400 nowych zakażeń, stwierdzono też 27 zachorowań na AIDS. Rok wcześniej zakażeń w tym regionie było 162, a dziesięć osób zachorowało na AIDS."
Reasumując, doradzamy kibicowanie z głową... i prezerwatywami w pogotowiu. Żyjemy bowiem w czasach, w których choroba intymna może stać się "przyjacielem" na całe życie - miejcie to na uwadze nie tylko podczas EURO 2012.
MW/PFi