FormaChodzisz na siłownię? W jakim celu?

Chodzisz na siłownię? W jakim celu?

Najnowsze badania dowodzą, że tylko połowa stałych bywalców siłowni uczęszcza tam, by popracować nad formą. A czym zajmuje się reszta?

Chodzisz na siłownię? W jakim celu?
Źródło zdjęć: © 123RF

Siłownia to wspaniałe miejsce, może być: pubem, klubem szybkich randek, rajską wyspą, oazą pozwalającą na ucieczkę od rutyny, a czasami nawet... salą ćwiczeń, które pomagają człowiekowi schudnąć - wynika z najnowszej ankiety zleconej przez firmę Kettler. Przy czym warto dodać, że kolejność jest tu nieprzypadkowa. Okazuje się bowiem, że mniej niż 50 proc. posiadaczy karnetów na popularną "siłkę" chodzi tam, by faktycznie ćwiczyć. Większość w czasie swoich wizyt nawet się nie poci! Po przyjściu przebierają się w eleganckie stroje, a następnie czytają książki przy basenie lub poświęcają ten czas na rozmowy z przyjaciółmi. 25 proc. preferuje saunę. 10 proc. ogląda muzyczne teledyski, siedząc w jacuzzi, a 20 proc. zjawia się tu tylko dla olbrzymich telewizorów plazmowych, by oglądać mecze.

Klub samotnych, niewyćwiczonych serc

- Niektóre opłaty członkowskie sięgają nawet 2000 funtów rocznie (ok. 10 000 zł - w zależności od kursu), co stanowi olbrzymią sumę, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że de facto płacimy tyle za możliwość czytania, czy moczenia się w jacuzzi - mówi przedstawiciel Kettlera w wypowiedzi dla "Telegrapha", który podjął się opisu badania przeprowadzonego na próbie 2000 respondentów.

Ponad 50 proc. badanych przyznało, że nie wykonują żadnych wymagających ćwiczeń, natomiast 29 proc. z dumą przyznało, że nigdy się nawet nie pocą. Z kolei 9 proc. stwierdziło wręcz, że byliby zażenowani, wylewając z siebie siódme poty. Dodatkowo 10 proc. badanych wyznało, że wstydzą się ćwiczyć w miejscach publicznych - nie robią tego, ponieważ nie chcą czuć na sobie wzroku innych. Po co więc wykupują tak drogie karnety? Co trzeci respondent tłumaczył, że wyłożył tę poważną sumę, by... wyrwać się z domu. Więcej! 13 proc. wyrzuca pieniądze w błoto. Ci ludzie wykupują karty członkowskie i nigdy nie pojawiając się w klubie. Robią to, żeby mieć co mówić współmałżonkom, gdy wychodzą z domu. Gdzie się udają, jeśli nie na siłownię? To już materiał na inny artykuł...

Ciekawa jest również jeszcze jedna statystyka, otóż podczas gdy 10 proc. amatorów klubów fitness zapisuje się do nich, bo "to modne", następne 10 proc. robi to w poszukiwaniu drugiej połówki. Ich zdaniem, to lepsze niż np. korzystanie z usług portali randkowych. Tu ma się pewność, że nowo poznana dziewczyna będzie w formie (choć patrząc na statystyki, nie jest takie pewne), a poza tym potencjalne kandydatki można dokładnie obejrzeć i lepiej poznać ich zwyczaje podczas... sesji czytania lub oglądania telewizji.

Nie ćwiczę, bo nie umiem

Badanie Kettlera wykazało ponadto istnienie poważnego problemu w większości siłowni - przynajmniej tych na Wyspach. 39 proc. respondentów stwierdziło, że nie ćwiczą, ponieważ nie wiedzą, jak korzystać ze sprzętu i w związku z tym nie chcą wyjść na idiotów. Oznacza to, że kluby fitness nie dopilnowały, by ich wyposażenie było odpowiednio opisane (brakuje instrukcji), zaś pracownicy siłowni najwyraźniej nie wykazują inicjatywy w kwestiach "edukacyjnych". Gdyby było inaczej, być może teledyski (wyświetlane w telewizorze przy jacuzzi) cieszyłyby się mniejszą popularnością. Należy też zauważać, że spora część posiadaczy karnetów uczęszcza na siłownię nie z własnej inicjatywy - 20 proc. z nich chodzi do klubu, ponieważ dostali oni członkostwo w prezencie od swojej firmy - w ramach bonusów pozapłacowych. Nic więc dziwnego, że nie mają serca do ćwiczeń.

MW/Ijuh, facet.wp.pl

[

Obraz

]( http://trening.wp.pl/ )

Źródło artykułu:WP Facet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (8)