Ciężkie jest życie seksoholika
[
14.11.2012 | aktual.: 05.06.2018 16:04
]( http://www.przystan-psychologiczna.pl/index.php )
Wiele osób myśli, że życie seksoholików jest usłane różami. Przypisuje się im niekończące się fantastyczne orgie i ciągłe zmiany partnerek. Są krytykowani, a jednocześnie inni mężczyźni zazdroszczą im seksualnej różnorodności - tych wszystkich brunetek, blondynek i rudych. Oni sami mówią: "ciężkie jest życie seksoholika".
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda świat seksoholika widziany oczami jego samego. Uzależniony od seksu człowiek, siedząc na fotelu u seksuologa, załamuje ręce i opowiada historię życia - historię przepełnioną cierpieniem, poczuciem winy, pełną niekontrolowanych działań.
Trzeba zacząć od tego, że seksoholicy często uprawiają seks nie dla tego, że czują: podniecenie, pożądanie, namiętność. Najczęstszym motywem są inne, niezwiązane z seksem uczucia, takie jak: głód (fizyczny lub psychologiczny), złość, samotność, zmęczenie. W uzależnieniach nazywa się to HALT od pierwszych liter angielskich odpowiedników: hungry, angry, lonely, tired.
Jeden sprawdzony sposób na wszystko: seks
Zdrowy człowiek zareagowałby adekwatnie do odczuć. Jeśli jest głodny, to zje coś apetycznego lub, jeśli jest "głodny głasków", czyli wsparcia społecznego, zadzwoni do osoby bliskiej i tam je dostanie. Jeśli jest zły, to wykona ćwiczenia relaksujące, pójdzie na siłownię lub pobiega w pobliskim parku. Osoba, która poczuje się samotna, od razu łapie telefon i zdzwania się ze znajomym. Jeśli jest w obcym mieście, to wybierze się do kawiarni lub w inne miejsce społeczne, gdzie zagłuszy uczucie samotności. Z kolei osoba zmęczona wybierze się na masaż lub położy się spać.
Seksoholicy mają na to wszystko swój jeden sprawdzony sposób: seks. To tzw. nałogowe regulowanie uczuć. Jeśli chcą uniknąć złego samopoczucia i poprawić sobie nastrój, to od razu starają się wykorzystać do tego seks. Czasami jest to masturbacja - nawet kilka razy z rzędu. Innym razem biorą viagrę lub psychostymulanty i organizują sobie kilkugodzinny maraton seksualny. I nie robią tego, by delektować się ciałem partnerki, gładkością jej skóry, zapachem, bodźcami wizualnymi. Często nie ma znaczenia, jaką kobieta ma bieliznę, a nawet, jak ma na imię. Robią to mechanicznie (dla nich to "wsuwanie i wysuwie" w różnych pozycjach), by poczuć chwilę ulgi.
"Zaliczyłem ją, była moja, miałem nad nią władzę"
Zdarza się też, że za nic mają ulgę, a karmią się poczuciem władzy, które odczuwają po stosunku seksualnym. "Zaliczyłem ją, była moja, miałem nad nią władzę". To jest głównie grupa seksoholików, którzy uprawiają tzw. "jednorazówki". Polega to na umówieniu się z kobietą na seks, ale tylko na jeden raz. Oczywiście ona nie wie, że tak to będzie wyglądało. Przed stosunkiem mężczyzna zapewnia kobietę, że chodzi mu o długotrwałą relację, o pełnowymiarowy romans, głęboką więź emocjonalną itp. Jednak wszystkie te zapewnienia to tylko czcze obietnice. "Gdy już zaliczę kobietę, to odechciewa mi się z nią kontaktu. Jeśli miałbym wybór: albo spotkać się ponownie z atrakcyjną kobietą, albo spotkać się z brzydszą, ale nową, to zdecydowanie wybrałbym tę brzydszą". Taka jest siła "mechanizmu podboju".
Dla samych erotomanów jest to również uciążliwe, gdyż mają świadomość, że "to wszystko jest nielogiczne". "Ja rozumiem, że to paradoks. Mój znajomy wybrałby atrakcyjną, bo woli jakość. Ja mam przymus na pójście w ilość. Jestem przedstawicielem handlowym, często jeżdżę po Polsce. Na własny użytek zrobiłem sobie amatorsko mapę podbojów. Do każdego miasta, w którym zaliczyłem kobietę, przyklejam sobie czerwoną kropkę. Na niektóre miasta naniesione są trzy warstwy kropek" - mówi Jarek - bardziej z bezsilnością niż dumą w głosie.
Niesamowity i przerażający trans
Seksoholicy ze smutkiem mówią również o transie, w jaki wpadają, gdy się rozbudzą, czyli w nomenklaturze seksuologicznej, gdy się uruchomią. "Gdy się uruchomię, to już przepadłem. Nic nie ma dla mnie znaczenia. Wartości, które kultywuję, momentalnie się dewaluują. W jedną minutę staję się hipokrytą: potrafię skłamać, oszukać, zdradzić. Gdy się uruchomię, bo zobaczyłem atrakcyjną kobietę w autobusie, to potrafię za nią wysiąść na przystanku, podejść i zagadać, aż wezmę numer lub z miejsca zaproszę na kawę. Gdy mi odmówi, to powtarzam chwile później ten schemat z kolejnymi kobietami. Przychodzę tu do pana, bo straciłem nad tym kontrolę. Wyruszam z domu o 7, by zdążyć do pracy na 8, a de facto docieram do niej na 11. Potrafię długo krążyć autobusami w godzinach porannych".
Z kolei inny mówi: "Ten trans jest niesamowity i przerażający zarazem. Gd żona mnie prosi, żebym poszedł z nią na zakupy, to szkoda mi czasu, by poświęcić jej 40 minut. Gdy się uruchomię, to siedzę w nocy na czacie od 23 do 4 nad ranem. A przecież nie mam na to czasu, bo do pracy idę następnego dnia na 8." Inny, z natury leń i domator, mówi: "Uruchomiłem się ogłoszeniami towarzyskimi i pojechałem na daleką Białołękę do agencji towarzyskiej. Zanim ją wreszcie znalazłem, chodziłem przez 1,5 godziny w deszczu i na mrozie".
Niespełnione obietnice
Seksoholicy kończą zazwyczaj swoje opowieści słowami o poczuciu winy i wstydzie - czują go trochę wobec siebie, sporo wobec swoich bliskich lub wobec Boga. Po sekscesach solennie obiecują sobie, że "już nigdy więcej". Ta obietnica często zabiera im radość życia. "Nauczyłem się seksem radzić sobie z życiem. Jak ja sobie teraz poradzę? Robię się bardzo rozdrażniony. Odczuwam silny niepokój. Wiem, że sobie nie dam rady bez seksu. Wiem, że nie dotrzymam obietnicy złożonej sobie. Ech, ciężkie jest życie seksoholika" - takie wyznania słyszy seksuolog w swoim gabinecie.
Andrzej Gryżewski - psycholog-seksuolog