Co chciałbyś zrobić przed śmiercią?
None
Co zrobisz przed śmiercią?
Pytanie zawarte w tytule uznać można za dość specyficzne, dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że zazwyczaj zadają nam je inni, a rzadko my sami. "Co chciałbyś zrobić przed śmiercią?" słyszymy od znajomych, podczas gry w stylu "wymień 10 rzeczy, które...".
Czasami, z kolei to pracodawcy, chcąc dociec jacy jesteśmy, pytają co chcemy w życiu osiągnąć, co przy dużym uproszczeniu uznać można za pochodną pytania z tytułu. A kiedy my sami zastanawiamy się, co chcielibyśmy zrobić?
Niestety, najczęściej wtedy, gdy jest już za późno...
Co zrobisz przed śmiercią?
Dwa lata temu na ekrany naszych kin zawitał film Roba Reinera, pod tytułem "Choć goni nas czas" (ang. "The Bucket List"). Jego bohaterowie, grani przez Jacka Nicholsona oraz Morgana Freemana, dowiadują się, że są śmiertelnie chorzy, zaś od "wykonania wyroku" dzielą ich jedynie miesiące.
Zamiast roztrząsać tę wiadomość i głowić się co dalej, dziarscy koledzy postanawiają spisać rzeczy, które od dawna planowali zrobić, a na których realizacje nie mieli czasu lub odwagi. A dalsza część planu? To proste - jeszcze przed śmiercią zrealizować wszystkie punkty z powstałej w ten sposób listy.
Co zrobisz przed śmiercią?
Dzieło Reinera, pomimo smutnego tonu, okazało się pokrzepiające dla milionów chorych i umierających ludzi.
Okazuje się bowiem, że poza granicami Hollywood, przeciętni zjadacze chleba również tworzą swoje "bucket listy" (w języku angielskim wyrażenie "kick the bucket" przekłada się na polskie "kopnąć w kalendarz" - stąd "bucket list" to lista rzeczy do wykonania, nim człowiek kopnie w kalendarz).
Co zrobisz przed śmiercią?
Jak wytłumaczyć ten fenomen? Wydaje się, że nie jest to żaden skomplikowany mechanizm psychologiczny.
Zwyczajnie, mając zagwarantowane dobre zdrowie, człowiek skupia się raczej na rzeczach przyziemnych, które gwarantują mu godziwy byt i nic ponad to.
Nie jesteśmy skorzy do podejmowania ryzyka.
Co zrobisz przed śmiercią?
Dlatego tez, choć niektórzy z nas przejawiają rozliczne talenty np. z różnych dziedzin sztuki, wolimy skupiać się na czymś, czego nawet nie lubimy, ale co jest pewne i przynosi chleb.
W społeczeństwie dominuje przekonanie, że nie warto rezygnować z w miarę dobrze płatnej pracy, tylko po to by próbować sił np. w fotografice, bo przecież mało komu się udaje...
Co zrobisz przed śmiercią?
W miarę upływu czasu, obojętniejmy coraz bardziej, aż wreszcie nasze marzenia powoli nikną. Dopiero silny bodziec sprawia, że zaczynamy je odgrzebywać. Niestety, najczęściej takim bodźcem okazuje się być wyrok odczytany przez lekarza onkologa.
Podobnego zdania jest Kris Carr, u której w 2003 zdiagnozowano rzadki rodzaj mięśniaka. W wywiadzie dla radia "On Point", mówi "Nie chcę powiedzieć, że to był dar, gdyż to byłoby zwyczajnie głupie, jednak sądzę, że rak akurat w tym wieku (36 lat) był błogosławieństwem, bo mogłam powiedzieć: dobra, to teraz jazda!"
Napisać książkę
Wiadomość, że jej dni są policzone, na swój sposób uskrzydliła Kris, która postanowiła zarzucić dotychczasowe zajęcie i poświęcić się temu, o czym marzyła od dawna.
Na jej "bucket liście" znalazł się jeden wielki punkt - Kris chciała stać się twórcza, pisać, a swoim pisaniem pomagać innym ludziom. I tak też uczyniła, najpierw nakręciła film dokumentalny o jej zmaganiach z nowotworem, którego tytuł brzmiał "Crazy Sexy Cancer", a nast ępnie wydała książkę "Crazy Sexy Cancer Tips". Publikacja okazała się bestsellerem, który pomógł tysiącom ludzi w ich walce z rakiem.
Skoczyć na spadochornie?
Z kolei reakcją 79-letniej Susie Mann na wieść, że pozostało jej sześć miesięcy życia były słowa "O, w porządku, to mi da czas na zrobienie kilku szalonych rzeczy". Jak wspomina Susie, jej lekarz wtedy niemal spadł z krzesła, zaś niedługo po tym wydarzeniu ekscentryczna babcia szybowała już na paralotni i skakała ze spadochronem.
Susie Mann odmówiła leczenia, ponieważ doszła do wniosku, że zamiast cierpieć przez cały czas, który jej został, woli wraz z rodziną realizować kolejne punkty ze swojej własnej listy rzeczy, które chciałaby zrobić, nim kopnie w kalendarz.
Obrabować bank
Ostatnio świat obiegła informacja o aresztowaniu 51-letniej kobiety, która obrabowała filię Bank of America, zlokalizowaną w Deland. Particia Edwards realizowała w ten sposób swoje marzenia.
W wypowiedzi dla "FOX 35" Edwards stwierdziła: _ "zrobiłam to, ponieważ to było coś, co miałam na swojej liście. Myślę, że każdy powinien stworzyć sobie taki zbiór rzeczy, które chciałby zrobić, nim umrze."_
Z kolei, odnośnie samego napadu, kobieta przyznaje że nie było to działanie zaplanowane. Owszem, od zawsze chciała napaść na bank, lecz to był czysty impuls.
U pani Edwards zdiagnozowano raka oraz zaburzenia bipolarne, które mogły spowodować tego rodzaju zachowanie - jako, że aresztowana zarzeka się, że już od kilku dni nie brała leków.
Zostać ambasadorem USA
Jednak nie każdy, tworząc swoją listę kieruje się szaleństwem, ryzykanctwem, czy kuszeniem losu. Najlepszym tego przyk ładem jest Phillip Krone, 66-letni konsultant polityczny.
On, w obliczu śmierci, marzy o stanowisku ambasadora USA, na przykład w Nowej Zelandii. Mężczyzna wyznaje, że wyszalał się za życia - widział piramidy, widział Tadż Mahal, czuje się spełniony.
Ostatnia wieczerza z rodziną
Natomiast Judith Freedman, umierająca psychoterapeutka, stwierdza melancholijnie, że gdy się umiera, nawet kolacja z bliskimi wydaje się być ekscytująca - wszak może to być jej ostatni posiłek.
Jak widać, wymarzona "bucket lista" dla każdego wygląda inaczej. Jedni, pragną chłonąć świat i życie, zabierając tym samym jak najwięcej wrażeń ze sobą.
Innym wystarczają spotkania z rodziną, czy zwykły akt kreatywno ści. Jakkolwiek by to nie wyglądało w waszym przypadku, najważniejsze żebyście pozwolili sobie na drobny postój w tym pędzącym świecie i zapytali sami siebie: "co ja chciałbym zrobić przed śmiercią?" A potem to zróbcie.