Co jest najczęstszą przyczyną rozwodów? To nie zdrada!
Jak dotąd jednym z najczęstszych powodów składania pozwów rozwodowych były romanse i "skoki w bok", o których często druga strona dowiadywała się przypadkiem i to od osób trzecich. Faktycznie, istnienie kochanki tudzież przyprawianie rogów mężowi to ciężkie przeżycia i nic dziwnego, że po wszystkim oboje małżonków nie może już na siebie patrzeć i kieruje sprawę do sądu.
W świetle najnowszych brytyjskich statystyk to jednak nie zdrada jest najczęstszym powodem rozwodów. Co nim jest? Coś w rodzaju "odkochania". Nie bez znaczenia pozostaje również światowy kryzys finansowy.
02.09.2011 | aktual.: 02.09.2011 13:32
Pozamałżeńskie grzeszki spadły na drugie miejsce i są obecnie przyczyną 25 % rozwodów. Najwięcej, bo 27 % rozwodów wynika z tego, że małżonkowie znudzili się sobie, ich uczucie wygasło i po prostu chcą, by ich drogi się rozeszły - przyczyną wcale nie jest poznanie nowej, interesującej osoby: "W przeszłości to właśnie romans był sygnałem, że w małżeństwie źle się dzieje - teraz wcale nie chodzi o to. Ludzie wcale nie muszą zacząć romansować na boku, by stwierdzić, że iskra wygasła" - twierdzi jedna z prawniczek, komentująca nowe statystyki.
Według prawników powodem takiej zmiany podejścia do rozwodów są m.in. zachowania celebrytów, którzy często zmieniają partnerów wedle własnego widzimisię, nie przykładając zbyt wielkiej wagi do słów "i nie opuszczę Cię aż do śmierci".
Kolejne miejsca wśród przyczyn rozpadu małżeństw zajmują: niedorzeczne zachowania współmałżonka (17 %) oraz tzw. kryzys wieku średniego (10 %). No i oczywiście pieniądze (5 %).
Z tym ostatnim czynnikiem sprawa jest o tyle ciekawa, że globalna recesja z jednej strony stała się powodem problemów finansowych, a w konsekwencji rozwodów wśród wielu małżeństw, z drugiej strony natomiast sprawia, że chwiejące się w posadach małżeńskie stadła z uwagi na kiepskie finanse decyduje się zostać razem (przynajmniej na jakiś czas), bojąc się, że w pojedynkę nie dadzą sobie rady. Problemy finansowe są przyczyną odwlekania rozwodu przez 82 % sypiących się małżeństw. No cóż, może w niektórych przypadkach, takie przymusowe pozostanie w związku, jednak pozwoli mu przetrwać na zawsze? Małżonkowie odnajdą drogę do siebie i będą silniejsi wspólnie przeżytymi problemami? W takiej sytuacji, nie pozostaje im nic innego, jak w 60. rocznicę ślubu wysłać laurkę panom z Wall Street.
Są jednak i tacy, którzy z nieciekawej sytuacji finansowej potrafią wyciągnąć dla siebie korzyści - chodzi o grupę, która rozwodzi się w trakcie kryzysu, by później płacić niższe alimenty.
Jak widać, niektórzy nawet w najbardziej ekstremalnej sytuacji życiowej potrafią zachować zimną krew i chłodno kalkulować. Tylko czy nie wstyd im tak okradać własne dziecko?