Marina Łuczenko - Muzyka Dla Oczu
Maxim: Pierwszy raz byłaś na Ibizie?
Marina: Tak i bardzo mi się podobało. Wspaniałe krajobrazy, genialni DJ-e, czyli dobra muza - świetna zabawa. Jedyne, co nie przypadło mi do gustu, to wszechobecny klimat nastawienia na szybki seks czy pamiątki z napisami typu "Fuck me, I'm famous". Ludzie jadą tam i natychmiast zwalniają hamulce. Nie rozdrabniają się, bo za dwa dni wracają do domu i wygląda na to, że muszą kogoś szybko zaliczyć. Przykre.
Maxim: Nie wiem, czy chciałaś tym zniechęcić czytelników, ale jeżeli tak, to dałoby się to zrobić lepiej...
Marina: Nie czułam się komfortowo, gdy bez przerwy byłam zaczepiana przez facetów. Starałam się wyrażać to miną, mieć wypisane na twarzy "Odejdź, jestem zajęta", ale nie bardzo to działało. Niekoniecznie wybrałabym to miejsce na romantyczny wyjazd z facetem, a wypad z samymi dziewczynami byłby wręcz niebezpieczny. Chyba że wyjazd z przyjaciółkami i naszymi facetami. Za to od strony turystycznej - genialnie. Przepiękna plaża, knajpy, centrum miasta, bardzo ciekawi ludzie do fotografowania. Przywiozłam mnóstwo zdjęć. Tam przyjeżdżają najdziwniejsi ludzie, jakich w życiu widziałam, i to jest wspaniałe; każdy jest sobą i jest wyjątkowy. Przez cały czas robiłam im zdjęcia.
Maxim: Jakieś oryginalne zaczepki?
Marina: Numer jeden to "Jesteś najładniejszą dziewczyną, jaką dzisiaj widziałem".
Maxim: Wygląda na to, że w tym zakresie niczego się od tubylców nie nauczymy. Z jakich zdjęć jesteś najbardziej zadowolona?
Marina: He, he, to akurat było zabawne. Sfotografowałam dziewczynę, która przyszła na imprezę bez stanika, w prześwitującej sukience i z napisem na majtkach "Good girls go to heaven, bad girls go to Ibiza".
Maxim: Zmieścił się tam w całości? To nie mogły być stringi...
Marina: Heh, napis był cieniutki.