Co oznaczają więzienne tatuaże?
W specjalnej sekcji Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego, znajduje się szafka, w której spoczywa sześćdziesiąt słoików wypełnionych formaliną. Z kolei, w każdym z tych słoików skąpany jest płat ludzkiej skóry, a na nim tatuaż. To właśnie dzięki tej nietypowej kolekcji naukowcy dekodują tajny język więźniów... Co przyniesie to odkrycie?
14.09.2011 | aktual.: 14.09.2011 15:45
Już przeszło sto lat temu ustalono, że zamiłowanie więźniów zakładów karnych do tatuażu nie bierze się z nad wyraz rozwiniętego zmysłu estetycznego tej grupy ludzi, a z nadzwyczajnej przebiegłości i całkiem niezłego zorganizowania. Otóż osadzeni opracowali swój unikalny kod, umożliwiający im wymianę informacji pod okiem strażników. Do tego celu używali właśnie tatuaży, które same w sobie, lub w ustalonych kombinacjach, stanowiły coś w rodzaju kryminalnego portfolio - w ten sposób, więźniom wystarczył pojedynczy rzut oka na jednego z nich, by ocenić jaki jest jego temperament, jakiego rodzaju "działalnością" parał się najczęściej przed aresztowaniem, a także z której grupy przestępczej się wywodzi, czy też ile ofiar ma na swoim koncie. Choć niejednokrotnie bywało i tak, że dany kryminalista dostawał przymusowy tatuaż, mówiący np. o jego upodobaniach homoseksualnych (zazwyczaj był to obrazek czerwonych ust).
(fot. studio.wp.pl)
(fot. studio.wp.pl)
"Newsweek" podaje kilka przykładów, obrazujących najczęściej występujące więzienne dziary oraz ich znaczenie, i tak: głowa diabła zwyczajowo była oznaką okrucieństwa, toteż, zdobiła ciała wyłącznie tych najgorszych z najgorszych, z kolei wąż owinięty wokół kobiety był symbolem planowanej zemsty. Zemsta bywała przedstawiana również jako sztylet, wokół ostrza którego wspinał się wąż - przy czym ten obraz stanowił również swego rodzaju obietnicę, był bowiem zapowiedzią "planowanego zamachu". I jak pisze Katarzyna Mirczak, w wyniku takiego zamachu, ofiara najczęściej kończyła jako niepełnosprawny. W tym miejscu warto dodać, że aby ta forma komunikacji między więźniami była naprawdę skuteczna, tatuaże robiono w miejscach widocznych, jak szyja, głowa, ręce - tak aby każdy z osadzonych mógł natychmiast zapoznać się z historią, statusem siły oraz planami na przyszłość swoich kolegów z celi.
Na jednym z portali internetowych możemy przeczytać, , że kolekcja Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego liczy sześćdziesiąt sztuk - wszystkie zakonserwowane i w dobrej jakości. Próbki umieszczane w słoikach pochodzą od więźniów, którzy odbywali wyrok w zakładzie karnym przy ulicy Montelupich oraz zmarłych przestępców, poddanych sekcji zwłok. Najstarszy eksponat wywodzi się jeszcze z 1872 roku, natomiast ostatnie datowane są na połowę lat sześćdziesiątych, ubiegłego stulecia. Od tego momentu zaczęto propagować mniej inwazyjne próbki pobierania dowodów - np. w formie fotografii, czy skanów. Badacze, z pomocą bazy tatuaży, mają nadzieję rozszyfrować kod więźniów, co w znaczącym stopniu ułatwi życie m.in. strażników, a także pozwoli uzyskać więcej informacji o każdym ze skazańców. W końcu spora część z nich nosi kartoteki wytatuowane na własnej skórze - żyletkami i błękitem pruskim.
Jak dotąd, można mówić o umiarkowanych sukcesach na tym polu - bo, jak już pisaliśmy wcześniej - część "kodu" została złamana, a kolejne fragmenty są dekodowane na bieżąco, w związku z czym, co jakiś czas organy ścigania uzyskują zaktualizowane opracowania informujące o znaczeniu poszczególnych tatuaży, lecz do zgłębienia tajnego więźniów jeszcze daleko. A to z uwagi na fakt, że przestępcy doskonale się maskują i wykorzystują niezwykle bogaty zasób znaków graficznych, by zaszyfrować informacje o sobie. Co więcej, czasy się zmieniają, a więc sam kod również ewoluuje i ulega modyfikacjom, dlatego działania specjalistów stanowią trochę syzyfową pracę. Póki co wiedzcie jedno: wystrzegajcie się ludzi z wizerunkiem głowy diabła...