Co się dzieje, kiedy kobieta ma za dużo testosteronu?
Przestaje ją interesować seks, a zaczyna...
Czyżbyśmy byli świadkami upadku mitu testosteronu? Najwyraźniej. Do tej pory hormon ten identyfikowany był jako czynnik sprawczy legendarnie rozbuchanego męskiego libido, teraz jednak okazuje się, że to niekoniecznie prawda.
A wszystko za sprawą Sari van Anders z University of Michigan, która tłumaczy, że większość z tego, co wiemy o testosteronie, to informacje z niezbyt wiarygodnego źródła. Badaczka utrzymuje, że znakomita większość badań nad seksualnością i działaniem hormonów prowadzona była w istocie na zwierzętach, bądź na ludziach, którzy mieli problemy seksualne - a więc nie można tych wyników uogólniać na całość społeczeństwa, przez co "norma" wciąż jeszcze pozostaje stosunkowo mało poznana...
Ten szalony, szalony testosteron
Badanie van Anders ma być jednym z nielicznych, które analizuje seksualność zdrowych przedstawicieli społeczeństwa. Opisane na łamach magazynu "Archives of Sexual Behaviour", obejmowało swoim zasięgiem 105 mężczyzn i 91 kobiet. Najpierw wszyscy ochotnicy wypełnili kwestionariusz i zdeponowali w laboratorium van Anders próbkę swojej śliny. W kolejnym etapie badania, ekipa van Anders badała wpływ testosteronu na ludzkie libido. W tym celu konfrontowano odpowiedzi z kwestionariuszy z poziomem hormonów w organizmach respondentów.
Co się okazało? Wyniki zaskakują. U zdrowych mężczyzn "to, czy posiadają oni więcej, czy mniej testosteronu nie wpływa na to, jak często myślą oni o seksie, czy masturbacji". Innymi słowy, wbrew wcześniejszym doniesieniom, które w zasadzie już zyskały miano dogmatu - to wcale nie męski hormon formuje libido... Ale prawdziwego kolorytu sprawy nabierają, kiedy przechodzimy do pań. Otóż okazuje się, że w ich przypadku pożądanie należy rozbić na dwie składowe: dotyczące seksu z drugim człowiekiem i masturbacji...
Okazuje się, że u kobiet, które posiadają więcej testosteronu - trochę wbrew logice - spada pożądanie seksualne, ale za to rośnie chętka na masturbację. Co to oznacza w praktyce? Że hormon łączony ze skokiem libido, w rzeczywistości niejako hamuje kobiece zapędy łóżkowe - a przynajmniej te angażujące obecność partnera. To ustalenie jest na tyle specyficzne, że nawet dr van Anders nie wie, co o nim myśleć. Uczona podejrzewa, że być może u pań, wraz ze wzrostem testosteronu rośnie nie libido, a np. poziom stresu, co skutecznie blokuje chęć do kontaktów...
Skąd większy popęd u mężczyzn?
Naturalnym w tym przypadku pytaniem jest to, jakim cudem mężczyźni częściej pragną seksu, skoro nie przez testosteron, który ponoć nie działa w ten sposób? Otóż dr van Anders odpowiada, że - według jej wstępnych ustaleń - kluczem jest tu częstość praktyk masturbacyjnych. "Główna idea jest tu taka, że kobiety nie czują się swobodnie ze swoimi genitaliami i masturbacją, a jeśli nie czują się z tym dobrze, wzbraniają się przed tym i w efekcie nie dają ujścia swoim pragnieniom, natomiast po czasie, pragnienia i pożądanie seksualne faktycznie mogą zmaleć", tłumaczy badaczka na łamach "LiveScience". U mężczyzn jest wprost przeciwnie. Cóż, jeśli chcemy cieszyć się seksem, powinniśmy zachęcać nasze partnerki do większej ekspresji seksualnej.
MW/PFi