Co się stało z K-219? Katastrofa porównywalna z "Kurskiem"!
Atomowy okręt podwodny, Trójkąt Bermudzki, misja szpiegowska i Związek Radziecki - trzeba przyznać, że to prawdziwa mieszanka wybuchowa. I to dosłownie. O tajemniczej katastrofie sowieckiej jednostki na Morzu Sargassowym w Zatoce Meksykańskiej mało kto słyszał, a przecież samo wydarzenie mogło mieć nie lada skutki dla napiętych stosunków na linii Moskwa-Waszyngton. Jak doszło do katastrofy, którą zdaniem samego kapitana jednostki spowodowała "tajemnicza siła"?
W feralnym październiku 1986 roku sowiecki atomowy okręt podwodny K-219 patrolował wody Zatoki Meksykańskiej. Misja z pewnością nie miała charakteru wycieczkowego rekonesansu i zapewne jednostka pozostałaby niezauważona, gdyby nie doszło do katastrofy, której okoliczności do dziś pozostają niejasne. Wiadomo, że 3 października na pokładzie nastąpił wybuch jednej z rakiet bojowych oraz wyciek toksycznego paliwa rakietowego. Trzy dni później okręt dołączył już do niezliczonych wraków w rejonie owianego złą sławą Trójkąta Bermudzkiego.
(fot. AFP)
Choć sam kapitan jednostki nawet po latach utrzymywał, że za katastrofą stoją "tajemnicze siły", prawdopodobnie nie miał na myśli demonicznych mocy osławionego Trójkąta, ale... zderzenie z wrażą jednostką, a może nawet celowe działanie mające na celu zatopienie sowieckiego okrętu. Przypuszcza się, że przyczyną wybuchu na pokładzie była usterka techniczna lub coś, co mgliście określono jako "czynnik zewnętrzny". Wersja nieoficjalna, której zwolennikiem jest kapitan, otwarcie mówi o zderzeniu z "niezidentyfikowanym obiektem". W ówczesnej sytuacji politycznej Sowieci nie chcieli zaogniać stosunków z USA, oskarżając ich o zatopienie własnego okrętu. Tym bardziej, że znalazł się w miejscu, w którym nie powinno go być...
Jak na rozmiary katastrofy (wraz z okrętem na dnie morskim spoczęły dwa reaktory atomowe oraz kilkanaście rakiet bojowych), właściwie obyło się bez ofiar, co w przypadku katastrof sowieckich i rosyjskich jednostek można uznać za ewenement. Wystarczy przypomnieć zatonięcie "Kurska" w 2000 roku, kiedy w imię zachowania tajności manewrów, początkowo zrezygnowano z pomocy znajdujących się w pobliżu natowskich jednostek, a opóźnienia w akcji ratowniczej były jedną z przyczyn śmierci całej załogi okrętu.
W przypadku zatonięcia K-219 śmierć poniosły jedynie dwie osoby, przy czym - była to śmierć bohaterska. Dwaj oficerowie dobrowolnie przedostali się do luku, w którym panowała temperatura blisko 70 stopni, by wyłączyć elementy systemu i zapobiec wybuchowi reaktora. Nie zdołali opuścić miejsca operacji.
Katastrofa K-219 była ewenementem z jeszcze jednego powodu - oficjalnie informowano o niej w mediach, a wojskowi Związku Radzieckiego i Stanów Zjednoczonych wydali wspólne oświadczenie, w którym stwierdzali, że nie ma ryzyka wycieku paliwa atomowego.
