Czarny kolor skóry kluczem do sukcesu w Ameryce?
Jeden z polskich polityków zwykł prowokacyjnie mawiać, że by odnieść sukces w świecie ogarniętym manią poprawności politycznej, najlepiej być czarnoskórą lesbijką. O tym, że w stwierdzeniu tym może kryć się ziarno prawdy, przekonał się brat popularnej w USA aktorki Mindy Calig. By dostać się na studia medyczne, mężczyzna upodobnił się zewnętrze do osoby czarnoskórej.
O nietypowym pomyśle, który przerodził się w ciekawy eksperyment społeczny pisze m. in. CNN. Vijay Chokal-Ingam, brat aktorki Mindy Calig, uznał, że jego wyniki w nauce mogą być niewystarczające, by dostać się na studia medyczne, i postanowił dać komisji rekrutacyjnej dodatkowe argumenty w postaci rasy. Jest to możliwe, ponieważ w Stanach Zjednoczonych funkcjonuje polityka tzw. "akcji afirmatywnej", polegająca na promowaniu osób czarnoskórych na polu edukacji i rynku pracy. Podstawowe założenie to wyrównywanie szans i przeciwdziałanie dyskryminacji.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Vijay Chokal-Ingam nie jest rasy białej, ale jest osobą o indiańskich korzeniach, co ma dość silne odzwierciedlenie w jego wyglądzie. Mimo to mężczyzna uznał, że takie pochodzenie etniczne jest znacznie słabszą kartą przetargową, jeśli chodzi o dostęp do studiów medycznych. Z tego względu postanowił zrobić z siebie Afroamerykanina.
Sam proces "transformacji" nie był zbytnio problematyczny, bo mężczyzna ma naturalnie ciemną karnację. - Ogoliłem głowę, skróciłem nieco swoje długie indiańskie rzęsy i zgłosiłem kandydaturę do szkoły medycznej jako osoba czarnoskóra" - wspomina Chokal-Ingam. - Wyglądałem do tego stopnia inaczej, że nawet moi rodzeni bracia nie poznali mnie na pierwszy rzut oka - dodaje. W procesie rekrutacji oraz podczas studiów mężczyzna używał swojego drugiego imienia - JoJo.
Osiągnięcie celu w postaci udanej rekrutacji nie oznaczało końca przygody Chokal-Ingama jako osoby czarnoskórej. Mężczyzna zauważył zmianę reakcji otoczenia na swoją osobę. - Gliny mnie prześladowały. Sprzedawcy byli przekonani, że chcę coś ukraść. Kobiety albo się mnie bały, albo nie mogłem się od nich opędzić - relacjonuje. - To, co miało być sprytnym sposobem na przyjęcie do szkoły medycznej, stało się skomplikowanym eksperymentem społecznym - zauważa.
(fot. almostblack.com)
Choć sam Chokal-Ingam uważa, że jego akcja obnaża hipokryzję polityki akcji afirmatywnej, nie wszyscy podzielają jego opinię. Władze szkoły medycznej, w której uczył się rdzenny Amerykanin podkreślają, że jego pochodzenie etniczne w ogóle nie było brane pod uwagę w procesie rekrutacji. Inni komentatorzy podkreślają, że akcja Chokal-Ingama niczego nie udowadnia, a już na pewno nie ma nic wspólnego z konstruktywną krytyką akcji afirmatywnej. Nie brakuje i bezpośrednich komentarzy oraz wycieczek osobistych: "Idiota!".