Jeszcze niedawno naukowcy alarmowali, że męskiej płci grozi w przyszłości całkowite wyginięcie. Tymczasem najnowsze szacunki Organizacji Narodów Zjednoczonych dowodzą, że może być zupełnie odwrotnie: okazuje się, że to właśnie pań jest coraz mniej.
Jeśli wierzyć statystykom - być może jesteśmy jednymi z ostatnich samców, którzy nie mają problemu ze znalezieniem partnerki. Z danych ONZ wynika bowiem, że na świat przychodzi coraz mniej dziewczynek. Wszystko przez obniżający się współczynnik płodności kobiet na całym świecie - albo nie rodzą one w ogóle, albo rodzą chłopców.
Naukowcy alarmują, że sytuacja już teraz zagraża przyszłości 83 krajów. Na przykład w Hongkongu na tysiąc kobiet przypada obecnie około pół tysiąca córek. Te z kolei - gdy dorosną - urodzą około 300 dzieci płci żeńskiej. Z dalszych wyliczeń specjalistów wynika, że za mniej więcej 25 pokoleń w Hongkongu, gdzie dziś żyje 3,5 mln pań, urodzi się ostatnia kobieta.
Według raportu ONZ sytuacja Polski jest znacznie lepsza, choć również daleka od ideału. Ostatnia Polka według szacunków badaczy narodzi się za ok. 1300 lat. W owym czasie nasi potomkowie będą mieli szansę odnaleźć partnerkę w Chinach, gdzie kobiet zabraknie dopiero 200 lat później.
[
]( #opinions )
Rzecz jasna brak kobiet wpłynie również na liczebność populacji mężczyzn. Wiadomo wszak, że do "tych rzeczy" i ogólnie podtrzymania gatunku potrzeba obojga płci. Czy zatem dojdzie do sytuacji, w której mężczyźni toczyć będą wojny o kobiety? Być może tak właśnie będzie. Z drugiej strony panie wreszcie będą miały szansę poczuć się naprawdę docenione i hołubione. I to niezależnie od urody czy walorów intelektualnych.
Może też być tak, że wraz z rozwojem nauki i medycyny nauczymy się radzić sobie bez kobiet. Aczkolwiek ta wizja wydaje nam się jeszcze bardziej przerażająca i apokaliptyczna.
Wniosek nasuwa się sam: warto korzystać z obfitości przeciwnej płci, przynajmniej dopóki okoliczności nie zmuszą nas do tego, by trwać przy jednej partnerce.
(menonwaves)
