Męskie sprawyCzęste mycie jest niezdrowe?

Częste mycie jest niezdrowe?

Częste mycie jest niezdrowe?
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com

22.10.2015 | aktual.: 27.12.2016 15:04

Coraz więcej współczesnych mężczyzn wykazuje obsesję na punkcie higieny osobistesadsad

Coraz więcej współczesnych mężczyzn wykazuje obsesję na punkcie higieny osobistej, stymulowaną przez partnerki oraz wszechobecne reklamy mydeł, dezodorantów czy żeli pod prysznic. Dzięki temu jesteśmy niewątpliwe bardziej czyści, ale czy także zdrowsi? Niekoniecznie.

O panującym kulcie czystości świadczą sensacyjne artykuły dotyczące gwiazdorów, którzy nie zamierzają się poddawać obowiązującym trendom. Jednym z nich jest Brad Pitt, który bardzo rzadko stosuje kosmetyki. "Uważa, że używanie antybakteryjnych mydeł i czy antyperspirantów jest szkodliwe dla naszej planety, ale przyspiesza także procesy starzenia organizmu. Dzieci nazywają go "śmierdzącym tatusiem", a Angelina Jolie powiedziała mu, że może się nie myć tylko wtedy, kiedy przebywają na innych kontynentach. Dodała, że śmierdzi jak pies pasterski" - opowiadał znajomy słynnej pary w magazynie "National Enquirer".

Wrogiem obsesyjnej higieny jest także Leonardo DiCaprio. Aktor w trosce o planetę oszczędza wodę i myje się co kilka dni. Nie używa również dezodorantów, ponieważ uważa, że są szkodliwe. Takich nawyków nie tolerowała była dziewczyna gwiazdora - supermodelka Erin Heatherton. "Bardzo go kocha, jednak powoli zaczyna sądzić, że Leo bardziej kocha środowisko niż ją. Już go ostrzegła, by zaczął dbać o higienę, bo inaczej straci kobietę swoich marzeń" - donosił "National Enquirer". DiCaprio wybrał jednak naturę i rozstał się z Erin, a obecnie spotyka się z inną modelką, Kelly Rohrbach, która na razie nie skarży się na higieniczne zwyczaje aktora.

1 / 3

Mydłem we florę

Obraz
© Shutterstock

Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach przesadnej dbałości o higienę osobistą, choć trudno to racjonalnie wytłumaczyć. "Dzisiaj nie musimy się już tak myć, jak wtedy, gdy byliśmy farmerami. Od czasu, gdy pojawiły się samochody i maszyny oszczędzające ludziom wysiłku fizycznego, nigdy nie potrzebowaliśmy mniej mycia, i nigdy nie myliśmy się więcej" - twierdzi Katherine Ashenburg, dziennikarka i autorka książki "Historia brudu".

Jednak naukowcy nie pozostawiają wątpliwości - przesadna troska o czystość może przynieść więcej szkody niż pożytku. Warto pamiętać, że jesteśmy wyposażeni w naturalną florę bakteryjną. Niektóre z blisko tysiąca żyjących tam mikroorganizmów mogą wprawdzie powodować infekcje, ale większość współżyje z nami bez zarzutu, chroniąc przed atakami niebezpiecznych bakterii, grzybów czy wirusów spoza organizmu. Zbyt częste mycie powoduje, że niszczymy powłokę ochronną i stwarzamy warunki do rozwoju groźniejszych drobnoustrojów.

Szczególnie poważne konsekwencje ma wymuszanie przesadnej higieny osobistej u małych dzieci, które tracą wówczas szansę na zbudowanie systemu odpornościowego. Brak mechanizmów obronnych skutkuje np. skłonnością do alergii i uczuleń.

Według naukowców z Uniwersytetu Kolorado brud może też dawać sporo... przyjemności. Na przykład podczas wykopków na działce, na naszym ciele pojawiają się mieszkające w glebie bakterie Mycobacterium vaccae, które aktywują w mózgu wydzielanie hormonu szczęścia - serotoniny.

2 / 3

Niebezpieczne związki

Obraz
© Shutterstock

Osoby przesadnie dbające o higienę osobistą narażone są również na częsty kontakt z niebezpiecznymi substancjami, które znajdują się w składzie past do zębów czy mydeł antybakteryjnych. Jedną z nich jest popularny wśród producentów kosmetyków triklosan.

Już w 1998 r. dr Stuart Levy opublikował w prestiżowym czasopiśmie "Nature" artykuł, w którym ostrzegał, że nadużywanie tego związku może niekorzystnie wpływać na florę bakteryjną na skórze, w jamie ustnej, a nawet w jelitach (jeśli związek dostanie się do organizmu droga pokarmową). Naturalna ochrona organizmu ulega wówczas osłabieniu, natomiast drobnoustroje, z którymi staramy się walczyć - nabierają odporności nie tylko na triklosan, ale także na antybiotyki, obniżając skuteczność działania wielu leków.

Inne eksperymenty, m.in. przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornii wykazały, że duże stężenie triklosanu w organizmie zakłóca funkcje mięśnia sercowego. Badania prowadzono na myszach i małych rybach. Gryzoniom podawano dawki, zbliżone do stosowanych przez człowieka w codziennym życiu. Odkryto, że mysie mięśnie (także serca) kurczyły się z większą trudnością. U rybek testy wykazały znaczne zmniejszenie ich zdolności do pływania po siedmiu dniach ekspozycji na działanie triklosanu. Badania przeprowadzane na myszach wykazały też, że związek chemiczny poprzez interferencje z hormonami tarczycy, powoduje hipotermię, która objawia się obniżeniem temperatury ciała i stanem depresyjnym.

3 / 3

Uff, jak gorąco...

Obraz
© Shutterstock

Niewskazane są także zbyt częste gorące kąpiele. Potrafią wprawdzie nie tylko oczyścić z brudu, ale także świetnie odprężyć, zrelaksować i uspokoić, ale jednocześnie niosą sporo zagrożeń. Pluskanie w wodzie o wysokiej temperaturze jest dość wyczerpujące dla organizmu. Gdy jest przegrzany, podwyższenie temperatury o jeden stopień powoduje przyspieszenie pracy serca o 20 uderzeń na minutę oraz podwyższenie ciśnienia krwi. Przebywanie w gorącej wodzie może także powodować zawroty głowy, a także wywoływać omdlenia, szczególnie u osób, które cierpią na problemy z układem krążenia czy nadciśnieniem. Dlatego powinny one bardzo umiarkowanie korzystać z takich kąpieli.

Z tych samych powodów nie zaleca się ich także chorym z zaburzeniami krzepnięcia krwi i czucia powierzchniowego, nadczynnością tarczycy oraz cukrzycą. Zbyt częstego przebywania w gorącej wodzie powinni także unikać młodzi mężczyźni. Regularne przegrzewanie jąder obniża bowiem jakość nasienia, zmniejszając ilość oraz ruchliwość plemników. W efekcie miłośnik kąpieli osłabia swoje zdolności prokreacyjne. Nieprzypadkowo w średniowieczu faceci specjalnie pławili się w gorącej wodzie, żeby uzyskać czasową niepłodność.

Rafał Natorski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)