MilitariaCzołg, który gasi pożary

Czołg, który gasi pożary

Czołg z silnikami myśliwca, który porusza się z "imponującą" prędkością kilku kilometrów na godzinę? Brzmi kuriozalnie. Czołg, który gasi pożary? Brzmi jeszcze dziwniej. Rzeczywistość potrafi jednak zaskakiwać.

Czołg, który gasi pożary
Źródło zdjęć: © Facebook

14.07.2015 | aktual.: 14.07.2015 14:05

Na początku lat 90. podczas wojny między Irakiem i Kuwejtem ten ostatni zmagał się z ogromnymi pożarami pól naftowych. Kuwejcki krajobraz wyglądał niczym z filmów science-fiction, a specjaliści przewidywali, że walka z ogniem może potrwać nawet pięć lat. Ostatecznie operacja strażacka zakończyła się w ciągu dziewięciu miesięcy. Wszystko dzięki maszynie o nazwie Big Wind, będącej niezwykłym połączeniem czołgu, lotniczych silników i wozu strażackiego.

Na pomysł stworzenia nietypowej maszyny wpadli inżynierowie z Węgier, którzy chcieli w ten sposób równocześnie wykorzystać przestarzałe czołgi z czasów Zimnej Wojny oraz zabezpieczyć kraj na wypadek dużego skażenia po ewentualnym ataku bronią biologiczną lub nuklearną. Bazą konstrukcji był sowiecki czołg T-34, do którego zamontowano dwa silniki myśliwca MiG-21.

Silniki lotnicze nie miały jednak na celu zwiększenia prędkości maszyny, ale pełniły rolę nietypowych "gaśnic", rozbryzgując pod dużym ciśnieniem ogromne ilości wody doprowadzanej do czołgu rurami. Choć całość brzmi nieco fantastycznie Big Wind okazał się bardzo skuteczny w walce z pożarami w Kuwejcie. Przed sprowadzeniem z Węgier pojazdu kuwejccy strażacy byli w stanie ugasić około 2-3 pożarów dziennie. Dzięki konstrukcji liczba ta wzrosła do sześciu dziennie. Wodę do maszyny dostarczano bardzo długimi rurami prosto z odległego o niemal 200 kilometrów morza.

Zazwyczaj gaszenie pożaru z pomocą Big Winda wyglądało w następujący sposób - 46- tonowa maszyna "parkowała" w odległości niecałych 10 metrów (pamiętamy o kilkudziesięciu galonach paliwa, które miała na pokładzie) od pionowego słupa ognia. Następnie uruchamiano "gaśnice" i w ogromnym hałasie (130 decybeli) Big Wind wyrzucał z siebie ponad 800 litrów wody na sekundę. Co trzydzieści minut polewany wodą musiał być również sam czołg, ponieważ podczas całej procedury silnie się nagrzewał. Do obsługi Big Winda potrzeba było współpracy trzech osób, przy czym operator, który sterował maszyną, musiał mieć rękawice, by uniknąć oparzeń.

Po ugaszeniu pożarów w Kuwejcie Big Winda używano w podobnych akcjach w różnych stronach świata. Co ciekawe, nie tylko gasił pożary, ale również... oczyszczał pasy startowe ze śniegu.

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (62)