Czy podczas wojny byli też dobrzy Niemcy?
12.08.2013 | aktual.: 27.12.2016 15:19
Mało, ale byli
Hitler, Frank, Mengele, Eichmann - długo można wyliczać Niemców, którzy kojarzą nam się z czasami II wojny światowej. Co zrozumiałe, większość tych skojarzeń ma bardzo negatywne konotacje.
Jednak nie wszyscy ówcześni mieszkańcy ojczyzny Goethego byli zbrodniarzami i zwyrodnialcami. Nawet mundury SS przywdziewali czasami przyzwoici ludzie. Poznajmy kilku "dobrych Niemców". Pamiętajmy jednak, że III Rzesza była krajem, w którym to obywatele w demokratycznych wyborach oddali władzę w ręce Hitlera i jego popleczników i są współodpowiedzialni za jego czyny.
Wymieniając tych sprawiedliwych pamiętajmy też, że wielu Niemców w czasie wojny zachowało się jak najgorsze bestie i nie ma dla nich żadnego usprawiedliwienia. Nie wolno nam zapominać o tym, kto tę wojnę wywołał i kto ponosi odpowiedzialność za zbrodnie. Założenie jest takie: doceniamy jednostki, które zachowały twarz, potępiamy większość, która uległa czarowi nazizmu.
Oskar Schindler
Niemiecki przedsiębiorca rozsławiony przez film Stevena Spielberga. Początkowo jego krakowska fabryka wyrobów emaliowanych czerpała ogromne dochody dzięki niewolniczej pracy żydowskich robotników, którzy trafiali tu z obozu w Płaszowie na mocy umowy z jego komendantem - znanym sadystą Amonem Goethem.
Jednak skala niemieckich zbrodni i okrucieństw spowodowała wewnętrzną przemianę Oskara Schindlera. Przemysłowiec poruszony losem więźniów, udzielał im pomocy, budując na tyłach fabryki obóz. Chronił pracowników przed wywózką i śmiercią. W październiku 1944 r., gdy do Krakowa zbliżała się Armia Czerwona, a Niemcy rozpoczęli masową eksterminację pozostałych przy życiu Żydów, Schindler przetransportował ponad tysiąc "podopiecznych" do fabryki w Bruennlitz.
Nawet gdy po drodze zostali zatrzymani i wysłani do Auschwitz, udało mu się ich uwolnić. W roku 1963 Instytut Yad Vashem uhonorował Schidlera tytułem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". Po śmierci niemieckiego przedsiębiorcy, jego trumna przejechała z honorami ulicami Jerozolimy.
Albert Goering
Jednym z nielicznych Niemców odznaczonych orderem "Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata" może zostać wkrótce brat jednego z twórców III Rzeszy, Hermanna Goeringa. Albert miał jednak zupełnie inne poglądy niż nazistowski marszałek. Był zadeklarowanym antyfaszystą, co po wojnie potwierdził przed trybunałem w Norymberdze Vilem Hromradko, prezes Reichswerke Hermann Goering AG.
Od 1939 r. Albert Goering pracował w należących do tego koncernu zakładach Skody w Pradze. - Zawsze otwarcie wypowiadał się przeciwko nazizmowi, często tak otwarcie, że wolałem zostawić go samego. Nigdy nie używał nazistowskiego pozdrowienia i nie miał zdjęcia Hitlera w swojej pracowni, chociaż było to obowiązkowe - wspominał Hromradko.
Albert Goering uratował setki robotników, których wyciągał z obozów koncentracyjnych. Czasem prosił o pomoc brata. W sierpniu 1944 r. Himmler kazał go aresztować pod zarzutem działania na szkodę III Rzeszy, ale został uwolniony dzięki wstawiennictwu Hermanna. Do więzienia wsadzili go także alianci, którzy nie uwierzyli, że brat zbrodniarza mógł pomagać Żydom. Spędził w nim dwa lata. Alberta Goering nie potrafił się odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Nie mógł znaleźć pracy i wpadł w alkoholizm. Zmarł w 1966 r.
Otto Schimek
Według niektórych historyków 19-latek był jedynym żołnierzem Wehramchtu, który został rozstrzelany za odmowę udziału w egzekucji polskich cywilów. Otto Schimek został wcielony do niemieckiej armii jako 17-letni chłopak. Początkowo służył w Bośni, a później przeniesiono go do Galicji.
W listopadzie 1944 r. jego oddział stacjonował we wsi Machowa koło Tarnowa. Okoliczności śmierci Schimka pozostają zagadką. Według jednej z teorii odmówił wstąpienia do plutonu egzekucyjnego, który miał rozstrzelać dwóch partyzantów AK. Sąd wojskowy uznał, że jest to "okazywanie tchórzostwa w obliczu wroga".
Jak wynika z innych relacji, młodzieniec znalazł się w oddziale dokonującym egzekucji, ale specjalnie pudłował, za co został brutalnie pobity, a później osadzony w areszcie.
Jedno nie ulega wątpliwości - Otto Schimka rozstrzelano. Na jego nagrobku w Machowej widnieją napisy w językach polskim i niemieckim przypominające o tragicznych okolicznościach śmierci żołnierza.
Sophie Scholl
"W imieniu wszystkich obywateli Niemiec żądamy, aby Adolf Hitler zwrócił nam wolność osobistą, najcenniejszą własność Niemców" - te słowa pojawiły się na ulotkach kolportowanych przez antynazistowską organizację Biała Róża. Inicjatorką jej powołania była studentka uniwersytetu w Monachium - Sophie Scholl.
Członkowie Białej Róży wysyłali swoje apele pocztą, rozkładali ulotki w budkach telefonicznych i zaparkowanych samochodach oraz przekazywali je studentom z innych miast w celu dalszego kolportażu. Rozmach akcji był tak duży, że zaniepokojone władze III Rzeszy rozpoczęły intensywne poszukiwania autorów kampanii.
18 lutego 1943 uniwersytecki woźny przyłapał Sophie Scholl i jej brata Hansa na rozprowadzaniu ulotek i przekazał rodzeństwo do rektoratu. Niedługo później oboje trafili na Gestapo. 22 lutego, Scholl za czynny udział w organizacji Biała Róża została skazana przed Trybunałem Ludowym w Monachium na karę śmierci przez ścięcie na gilotynie. Wyrok wykonano. 60 lat później, podczas odsłonięcia pomnika Sophie Scholl, bawarski premier Edmund Stoiber nazwał ją "międzynarodowym symbolem powstania sumienia przeciwko niesprawiedliwości".
Johannes Blaskowitz
Niemiecki generał, dowódca 8. Armii, która w 1939 r. brała udział m.in. w bitwie nad Bzurą jest bez wątpienia najbardziej kontrowersyjną postacią naszego zestawienia. Po wojnie trybunał w Norymberdze oskarżył Johannesa Blaskowitza o liczne zbrodnie na ludności polskiej i zrujnowanie Warszawy. Jednak wiele wskazuje na to, że generał, który w uznaniu zasług z kampanii wrześniowej został w październiku 1939 r. głównodowodzącym sił okupacyjnych, miał również sumienie.
Blaskowitz protestował przeciwko zbrodniom SS i niemieckiej policji w Polsce, między innymi wysłał w tej sprawie do Berlina obszerne memoriały. Doprowadził nawet do postawienia kilkunastu zbrodniarzy przed sądami polowymi, które skazały ich na śmierć. Wyroki uchylono jednak po interwencji Hansa Franka u Hitlera.
Fuhrera irytował "wrażliwy" generał. Po kilku miesiącach usunął go ze stanowiska i skierował na mało znaczące odcinki frontu zachodniego. Blaskowitz był także jedynym spośród niemieckich generałów-pułkowników, który nie został awansowany do stopnia feldmarszałka. Mimo to na początku 1948 r. został oskarżony o zbrodnie wojenne, jednak nie doczekał procesu. 5 lutego Johannes Blaskowitz wyskoczył (według niektórych doniesień - został wypchnięty) z okna Pałacu Sprawiedliwości w Norymberdze. Zginął na miejscu.
Helmuth Groscurth
Zaufany współpracownik szefa Abwhery Wilhelma Canarisa już dwa lata przed wybuchem wojny zaangażował się w działalność grupy, która chciała odsunąć od władzy Hitlera. Pułkownik Helmuth Groscurth był autorem planu "marszu na Berlin" i przejęcia rządów w III Rzeszy, którego - jak wiadomo - nie udało się zrealizować.
W 1941 r. Groscurth został szefem sztabu XI korpusu armijnego w składzie 6 Armii na Wschodzie. 22 sierpnia dotarła do niego informacja o planowanym rozstrzelaniu 90 żydowskich dzieci we wsi Biała Cerkiew. Wcześniej zamordowano ich rodziców. Groscurth zdołał przekonać miejscowego dowódcę, żeby zaczekać z egzekucją na decyzję dowództwa 6. Armii. Polecił otoczyć budynek kordonem wojska i użyć siły, gdyby SS-mani próbowali zabrać dzieci.
Rozkazał również podać maluchom wodę i jedzenie. W nadziei na uratowanie dzieci, osobiście zadzwonił do sztabu. Jednak wysłuchał tylko reprymendy od dowódcy 6. Armii feldmarszałka Waltera von Reichenau, który miał pretensję o opóźnianie realizacji zadania. Dzieci zostały rozstrzelane, Groscurth napisał później w liście do żony: "Nie możemy i nie powinniśmy wygrać tej wojny". W lutym 1943 r. został wzięty pod Stalingradem do niewoli sowieckiej, gdzie w dwa miesiące później zmarł na tyfus plamisty.
Wilhelm Hosenfeld
"Trzeba sobie zadać pytanie, jak mogło do tego dojść, że w naszym narodzie mamy taką zezwierzęconą szumowinę. Czy z więzień i domów wariatów wypuszczono przestępców i umysłowo chorych, którzy funkcjonują jak krwiożercze psy? Niestety nie, to są ludzie, którzy w naszym państwie zajmują wysokie stanowiska" - notował w dzienniku Wilhelm Hosenfeld, niemiecki żołnierz, który m.in. uratował ukrywającego się w gruzach Warszawy pianistę Władysława Szpilmana. Dzięki filmowi Romana Polańskiego "Pianista" tę historię i jej bohatera poznał cały świat.
Od czerwca 1940 r. kapitan Hosenfeld stacjonował w stolicy, jako oficer do spraw sportowych w miejscowej komendzie Wehrmachtu. Jednocześnie pomagał Polakom, dostarczając im fałszywe dokumenty i ratując wiele osób, także Żydów, przyjmując ich do pracy na terenie obiektów sportowych. Swój dziennik, w którym na bieżąco przedstawiał okrucieństwa okupanta z powodu niebezpiecznych treści nosił zawsze przy sobie i wysłał do domu w sierpniu 1944 w paczce z bielizną. W styczniu 1945 r. Hosenfeld trafił do sowieckiej niewoli. Wytoczono mu proces i skazano na karę śmierci za "działalność antysowiecką" podczas powstania. Nie pomogło wstawiennictwo ocalonych przez Niemca osób, w tym Szpilmana. Po amnestii wyrok zmieniono na 25 lat łagru. W 1952 r. Hosenfeld zmarł w obozie pod Stalingradem, z powodu wyniszczenia organizmu. Cztery lata temu został pośmiertnie odznaczony medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata".
Kurt Gerstein
"Urodzony w złych czasach, po złej stronie" - to wszystko mówiący tytuł jednej z recenzji filmu "Amen", prawdziwej historii oficera Waffen-SS, który odkrywa prawdę o wykorzystywaniu gazu Cyklon B w obozach w Bełżcu i Treblince.
Zszokowany Kurt Gerstein postanowił poinformować świat o zbrodniach dokonywanych przez Niemców na więźniach. Dzięki niemu wstrząsające szczegóły eksterminacyjnego programu poznali m.in. szwedzki dyplomata Goeran von Otter, attache Szwajcarii Urs Hochstrasser, biskup kościoła protestanckiego Friedrich Karl Otto Dibelius oraz współpracownik biskupa Berlina, przez którego informacja miała dotrzeć do papieża Piusa XII. Jednak rewelacje Gersteina uznano wówczas za nieprawdopodobne. Jego raport dopiero po wojnie stał się jednym z kluczowych dowodów Holocaustu i obok wspomnień Rudolfa Hessa, najdokładniejszą relacją z mordów dokonanych w hitlerowskich obozach zagłady.
Choć Kurt Gerstein nawiązał współpracę z aliantami, w 1945 r. trafił do więzienia w Paryżu, gdzie był podobno bardzo brutalnie traktowany. 25 lipca 1945 r. popełnił samobójstwo, wieszając się w celi.
Rafał Natorski/PFi, facet.wp.pl