StylCzy producenci maszynek do golenia robią nas w balona?

Czy producenci maszynek do golenia robią nas w balona?

Trzy, cztery, pięć... sześć ostrzy, pasek nawilżający, dyskretne wibracje - czy to wszystko naprawdę potrzebne? Gładka twarz musi kosztować majątek?

Czy producenci maszynek do golenia robią nas w balona?
Źródło zdjęć: © 123RF

Odrobinę starsi czytelnicy facet.wp.pl zapewne z rozrzewnieniem wspominają czasy dzieciństwa, np. niedzielne poranki, kiedy to siedzieli w łazience obserwując, jak ich dziadkowie lub ojcowie szykowali się do kościoła. Najbardziej fascynującą czynnością było tu niewątpliwie golenie, przypominające bardziej jakiś cudowny, starodawny rytuał, niż nudną konieczność - jak to jest obecnie. Najpierw trzeba było przygotować krem w specjalnym kubku. Potem do akcji wkraczał pędzel z naturalnego włosia (najczęściej borsuka), którym golący się rozsmarowywał maź po całej twarzy, pokrywając zarost. Wreszcie błyskało ostrze pojedynczej żyletki zaczepianej na maszynce (a niekiedy nawet i brzytwy). Krótkie, delikatne ruchy odsłaniały połacie idealnie wygolonej skóry. Magia. Niestety ten rytuał, choć przyjemny, był stanowczo za długi i... zbyt mało dochodowy dla producentów akcesoriów do golenia, toteż ci zaczęli eksperymentować. Najpierw powstały odrobinę droższe, choć rzekomo prostsze jednorazówki i maszynki na wymienne
wkłady, potem zaczęła się ich ewolucja w kierunku, który widzimy obecnie. A co my faceci na tym zyskaliśmy? Nic.

Golenie w stylu retro

Więcej, straciliśmy - i ciągle tracimy. Tak przynajmniej utrzymuje rosnąca grupa entuzjastów golenia w stylu retro. Amatorzy pojedynczej żyletki twierdzą, że metoda naszych dziadków jest równie - czy może nawet bardziej - skuteczna, niż najlepsza jednorazówka czy maszynka, taka z wibracjami, paskami nawilżającymi i całą armią ostrzy. Żyletka nie zatyka się od włosów, tak jak "przestrzenie międzyostrzowe" w nowoczesnych maszynkach i gwarantuje lepsze dojście do słabo osiągalnych rejonów twarzy. Jest to też bardziej ekonomiczna metoda golenia. Dla przykładu, paczka czterech wkładów do maszynki popularnego producenta, to koszt wahający się w granicach 36 - 52 zł. Z kolei paczkę 10 żyletek możemy nabyć już za około 15 zł. Co więcej, wkłady wyraźnie drożeją, podczas gdy żyletki utrzymają cenę. Rachunek jest więc prosty. Ale nie chodzi tylko o koszty. Wystarczy przejechać dłonią po policzku, by poczuć różnicę - owszem, żyletka, czy też jeszcze bardziej archaiczna brzytwa, są narzędziami odrobinę bardziej
wymagającymi - jednak wiesz, co otrzymujesz w zamian za włożony wysiłek...

Może właśnie dlatego w USA renesans przeżywa zawód golibrody. W Seattle, San Francisco i Nowym Jorku tego typu przybytki mnożą się w dość szybkim tempie - w samym San Francisco w minionym roku powstało ich sześć, donosi "San Francisco Chronicle". Stali bywalcy twierdzą, że wizyta u golibrody to jak zatopienie się w przeszłości, powrót do lat 20. - Kiedy przykrywają mi twarz ciepłym ręcznikiem, czuję jakbym odpływał. Prawie zasypiam. To niesamowite! - mówi jeden z miłośników brzytwy. Tym samym jasnym jest, że fani golibrodów nie płacą im tylko za nienaganną aparycję, równie ważne, a może nawet ważniejsze, jest samo doświadczenie. Zresztą podobnie jest z goleniem żyletką - tym wspaniałym, starodawnym i zapomnianym już rytuałem, o którym pisaliśmy we wstępie. To coś pierwotnego, nasza ostoja męskości. Również w Polsce powstaje wiele for tematycznych, na których pasjonaci żyletki dzielą się swoimi przemyśleniami i wskazówkami - chociażby odnośnie techniki.

Golenie powinno być zabawą

- Moja rada dla golących się maszynką na żyletki: po goleniu przejechać po twarzy kamykiem ałunu. Dla mnie to było błogosławieństwo, bo z początku nie mogłem się przyzwyczaić do żyletki. Miałem lekko podrażnioną twarz, a zdezynfekowanie twarzy ałunem to było to, czego potrzebowałem - pisze użytkownik Groto na forum.akcesoriadogolenia.pl. - Golę się ponad 30 lat i jeszcze coś mnie czasem zaskakuje. Nie istnieje kompendium wiedzy w tej materii, pozwalające na golenie idealne [...]. Mi, na przykład, dużo dało analizowanie golenia. Kiedyś wykonywałem to mechanicznie, bez wnikania w cały proces i golenie było udręką. Teraz bawię się tym: różne kosmetyki, różne brzytwy, różne maszynki, różne żyletki, różna technika. Stało się to ciekawe. Takie poszukiwanie własnego Graala. To z kolei pozwoliło mi zrozumieć (nie wyczytać gdzieś), jak reaguje moja skóra, co lubi, co odrzuca, jak ją przygotować, kiedy dać jej odpocząć, jaki nacisk, w którą stronę naciągać itp. - tłumaczy doświadczony Zami na forum portalu
brzytwa.org. Może jednak warto iść w ślady naszych dziadków?

MW/PFi, facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (442)