CiekawostkiCzy to już koniec mafii?

Czy to już koniec mafii?

Jeszcze do niedawna yakuza uchodziła za jedną z lepiej zorganizowanych organizacji przestępczych na świecie. Była też największą, o czym świadczy chociażby wpis do Księgi rekordów Guinnesa. A jednak dzisiaj ta doskonale naoliwiona machina zaczyna się sypać. Do tego stopnia, że członkowie japońskiej mafii coraz poważniej zaczynają myśleć o... zmianie modelu biznesowego.

Przez kilka ostatnich stuleci, yakuza coraz mocniej i śmielej akcentowała swoją obecność w Kraju Kwitnącej Wiśni. I nie ma się co dziwić, w końcu jej członkowie słynęli z doskonałej wręcz organizacji, niezwykłej brutalności i dozgonnego oddania mafijnym strukturom, przez co w praktyce yakuza przypominała bardziej sprawnie działające przedsiębiorstwo, niż zbitkę przypadkowych ludzi o przestępczych skłonnościach. Z racji, że japońskie organizacje nie od dziś słyną z wysokiej sprawności gospodarowania - to w końcu tam narodziły się takie systemy zarządzania, jak kanban, kaizen, czy just in time - również i yakuza wyrosła na potęgę w skali światowej. Naturalnie, niemałą w tym rolę odegrały tamtejsze władze, które nie dość, że przymykały oko na mafijną działalność wytatuowanych panów, to w dodatku nierzadko wręcz korzystały z ich usług...

Czy to już koniec mafii?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

05.09.2011 | aktual.: 05.09.2011 15:45

Jak podaje "Business Insider", tuż po wojnie, rząd japoński wykorzystywał yakuzę do walki z chińskimi oraz koreańskimi gangami, które stanowiły wówczas poważną plagę. Natomiast w okresie rządów "Liberal Democratic Party" (przypadających na lata 1955 - 2009), yakuza służyła włodarzom za bojówki rozpędzające strajki i demonstracje. Do dzisiaj związki mafii z władzami Japonii pozostają dość mgliste, lecz sądzi się, że przez bardzo długi czas, partie akceptowały istnienie mafii (a może nawet wspierały ją finansowo), z uwagi na jej użyteczność w kryzysowych sytuacjach. Wystarczy wspomnieć chociażby niesławne trzęsienie ziemi, które miało miejsce w 1995, w Kobe - wtedy to, w czasie, gdy rząd zastanawiał się, jak ugryźć ten problem, żołnierze yakuzy helikopterami ratowali ludzi z najbardziej zagrożonych lokacji. Takie działania przysparzały mafii pozytywnego PR-u, toteż, w opisanych tu warunkach, rozwój yakuzy odbywał się we wprost zawrotnym tempie...

Cały wiek XX oraz początek XXI wieku to dla yakuzy okres wielkich zmian, wtedy to bowiem japońscy mafiozi wzbogacili swe, i tak już bogate, portfolio działań o nowe dziedziny. I tak, o ile wcześniej koncentrowali oni swe zasoby głównie na handlu narkotykami, wymuszeniach za ochronę, a także na szeroko pojętym hazardzie, przekupstwach, groźbach, przemocy i prowadzeniu klubów nocnych, tak od niedawna zajęli się również jak najbardziej legalnymi biznesami - opanowali m.in. rynek firm budowlanych, weszli w handel nieruchomościami i rozpoczęli lokować kapitał na giełdzie. Oczywiście, do tego celu wykorzystywali wspólników, legitymujących się odpowiednimi kompetencjami. Wydawać by się zatem mogło, że yakuza miała pełen pakiet - milczące poparcie ze strony władz, tony pieniędzy, rosnącą siatkę wpływów i najważniejsze: szacunek, strach oraz podziw obywateli Japonii. A jednak wszystko to miało się zmienić w 2007 roku.

Wtedy to właśnie organizacja dopuściła się zamachu na burmistrza Nagasaki, w wyniku którego Iccho Ito zmarł. Od tej pory dobra passa yakuzy miała się odwrócić. Nowe władze wydały jej otwartą wojnę, stopniowo namierzając i likwidując kolejne przedsięwzięcia mafijne (rządzące Japonią przez ponad 50 lat LDP zostało odsunięte od sterów przez kryzys). To z kolei, przełożyło się na spadek szacunku wśród społeczeństwa, które wreszcie uświadomiło sobie, że nawet wszechmocna yakuza nie jest bezkarna i jeśli ludność zewrze szyki, będzie można ją przepędzić. W efekcie, wpływy z haraczy znacznie się uszczupliły w minionych kilku latach, natomiast działalność hazardowa jest na bieżąco eliminowana przez policję. Wprawdzie yakuzie pozostają jeszcze narkotyki i nowe legalne biznesy, jednak zaszczucie przez władze to nie jedyne zmartwienie japońskiej mafii, która skarży się również na powszechny upadek moralności - "Nic już nie jest takie, jak kiedyś", ubolewa na łamach francuskiej L'Expansion Masatoshi Kumagai, jeden z
bossów syndykatu Inagawa-kai. A, o co mu dokładnie chodzi?

Otóż w niedalekiej przeszłości, yakuza czerpała spore zyski z tzw. insider trading, a więc procederu, który pozwalał im uzyskiwać tajne informacje korzystając z nielegalnych źródeł (wycieki ze służb specjalnych), dużo wcześniej niż konkurencja, co pozwalało na szybsze wejście w daną inwestycję i zgarnięcie większej puli zysków, lub też lukratywną sprzedaż tych informacji innym podmiotom. Dziś natomiast, co chwilę wychodzą na jaw skandale, w których udowadnia się coraz większym grupom ludzi podobne działania.

W konsekwencji, zbyt wiele podmiotów para się inside tradingiem, aby był on dalej aż tak bardzo opłacalny (okazuje się, że nie tylko mafia zajmuje się grabieżami). Poza tym, generalnie "dzisiejsza młodzież jest jakaś inna", mówi Kumagai. Otóż, nowy narybek cechuje brak szacunku do zasad i zwierzchników. Działają oni samowolnie i nierozważnie, natomiast, gdy nawalą, zamiast ukorzyć się przed szefem (np. w myśl kodeksu honorowego znanego jeszcze od czasów samurajskich ucinając sobie palca i wręczając go bossowi w ramach zadośćuczynienia), po prostu uciekają. Skutek? W latach sześćdziesiątych XX w., yakuza liczyła ok. 180 000 członków, dzisiaj jest ich "zaledwie" 100 000. A do tego, yakuza znowu musi zejść do podziemia, zaś szacunek ludności dla mafii topnieje z każdym miesiącem co bardzo utrudnia interesy i nie rokuje optymistycznie na przyszłość. Tym bardziej, że i zgromadzone fundusze także zaskakująco szybko wyczerpują się.

A jakie jest remedium na wyjście z tego dołka? Kumagai jeszcze nie jest pewien, choć sądzi, że yakuza powinna wyjść poza obręb Japonii, być może zewrzeć szyki z jakąś inną organizacją mafijną - choć, jak sam przyznaje, zdaje sobie sprawę z faktu, że budowa siatki za granicą to karkołomne i ciężkie zadanie. Zaznacza jednocześnie, że choć w mediach yakuza wciąż malowana jest jako mafijny krezus, sytuacja faktyczna jest w istocie kiepska. Czyżbyśmy zatem obserwowali zmierzch yakuzy? Czy może to jedynie sprytny zabieg marketingowy, mający uśpić naszą czujność?

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)