Czy to już wypaczenie reguł ich zakonu?
09.04.2014 | aktual.: 27.12.2016 15:08
W Chinach powstaje pierwszy oddział antyterrorystyczny złożony z mnichów
Zazwyczaj osoby duchowne nie są wcielane do wojska ani formacji militarnych - zamiast tego proponuje się im służbę zastępczą. Szczególną sytuację mają buddyjscy mnisi, którzy z reguły wyznają doktrynę pokojowego sprzeciwiania się rozlewowi krwi i uważają, że na przemoc nie można odpowiadać przemocą.
Jeszcze parę miesięcy temu nie do pomyślenia było, że te "gołąbki pokoju" mogą dobrowolnie chwycić za broń. A jednak! W Chinach powstaje pierwszy oddział antyterrorystyczny złożony właśnie z mnichów.
O konieczności utworzenia specjalnej grupy zadecydowali mnisi ze Świątyni Odosobnienia Dusz w chińskiej prowincji Zhejiang - to jeden z najstarszych i najsłynniejszych buddyjskich klasztorów świata, a także popularny cel pokojowych pielgrzymek.
Antyterroryści w habitach
Mnisi obawiają się, że duże skupisko odwiedzających może prowokować nieobliczalnych furiatów do krwawych ataków. Według chińskiej agencji niepokój znacząco wzrósł po ataku na dworcu kolejowym w Kunmingu, do którego doszło miesiąc temu.
W wyniku krwawej masakry z rąk nożowników w ciągu kilkunastu minut zginęło 32 przypadkowych ludzi, a ponad 140 zostało rannych.
Mnisi nie zamierzają dopuścić do podobnego przelewu krwi na terenie ich świątyni - stąd pomysł sformowania 20-osobowej grupy antyterrorystycznej w habitach. "W Świątyni Odosobnienia Dusz codziennie przyjmujemy 10 000 turystów i pielgrzymów.
Antyterroryści w habitach
Sformowanie grupy [antyterrorystycznej - przyp. red.] pozwoli nam podnieść czujność mnichów, ułatwi reagowanie na nagłe ataki ze trony terrorystów i przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa odwiedzających" - uważają przełożeni klasztoru.
W ramach formowania oddziału mnisi muszą przejść specjalne szkolenie, które nie zwalnia ich jednak ze zwykłych codziennych obowiązków modlitwy i medytacji: "Mnisi modlą się w dzień, trenują - w nocy" - tak brzmi założenie nietypowego projektu.
Antyterroryści w habitach
Nie każdy chętny może zostać antyterrorystą: "Do grupy mogą dołączyć tylko mnisi między dwudziestym a czterdziestym rokiem życia, zwinni i z dobrym refleksem" - informują chińskie media.
Część ochotników nie powinna jednak mieć żadnych problemów z treningami, bo w przeszłości służyła w... chińskiej armii.
W ramach ulepszania standardów bezpieczeństwa w świątyni odbyły się również nietypowe zawody: 11 drużyn złożonych z ponad 60 taoistycznych i buddyjskich duchownych wzięło w udział w zmaganiach obejmujących jak najszybsze dostarczanie sprzętu pożarniczego, masek przeciwgazowych i transport rannych.
Antyterroryści w habitach
Choć mnisi zdawali się doskonale bawić, tego typu praktyki - jak i również pomysł na własny oddział antyterrorystyczny świątyni - nie budzi entuzjazmu wśród wiernych.
Szczególnie kontrowersje wywołuje gaz pieprzowy i pałki, które ma nosić u boku "straż świątyni" : "Nie można zostawić mnichów w spokoju i pozwolić im się po prostu modlić?" - pyta jeden z pielgrzymów.
"Przychodzimy do świątyni, by się oczyścić i uwolnić, zdobyć coś w rodzaju ufności. Jak mamy to osiągnąć, skoro nawet mnisi uczą się teraz antyterrorystycznych sztuczek?"
No cóż, z pewnością widok buddyjskiego mnicha z pałką u boku można uznać za swoisty znak czasu. Chyba, że cała historia została umiejętnie zmanipulowana przez... chińską propagandę.
KP/PFi, facet