Czy Ty też jesteś w stanie zrobić to dla piwa?
* Któremu z nas nie zdarzyło się kiedyś przeholować i wypić kilka(naście) gramów za dużo. Taka wpadka może mieć różne finały: od obudzenia się nago w miejscu publicznym (nie mylić z izbą wytrzeźwień) z wypisanym na ciele markerem wyznaniem „było bosko, mój piesek jest zadowolony” po wnikliwe zbadanie rys w muszli klozetowej miejscowego klubu (w najlepszych wypadku).*
Zdarza się jednak, że mimo wyraźnych sygnałów od: 1) żołądka (sytuacja z wyżej wspomnianą muszlą) 2) nóg (plączą się) 3) języka (też się plącze), wpadamy na genialny pomysł: może jeszcze jedno piwko?
Problem w tym, że zasoby alkoholowe właśnie się skończyły…
ZOBACZ Z JAKĄ DETERMINACJĄ PRÓBOWAŁ ZDOBYĆ JESZCZE JEDNO PIWKO! >>
Z taką samą sytuacją musiał zmierzyć się pewien młodzian, który do tego stopnia zapragnął zwilżyć sobie gardło jeszcze odrobinką piwka, że odbył w tym celu wizytę do pobliskiego monopolu.
Nie wiadomo, jak przebył tę najeżoną niebezpieczeństwami podróż (a musiała być to wyprawa obfitująca w przygody i gwałtowne zwroty akcji ze sporym udziałem grawitacji), jednak można to sobie wyobrazić po obejrzeniu zarejestrowanego przez sklepowe kamery nagrania z wizyty mężczyzny w sklepie.
[
]( http://jegoego.pl/ )
Już od progu można było zauważyć, że dla faceta wieje i to jak na Kasprowym, ponieważ musiał nieźle balansować ciałem, by utrzymać się na nogach. Czym są jednak takie przeciwności losu dla spragnionego złocistego napoju jak silny wiatr i śliskość sklepowej posadzki? Wiedziony nieomylnym instynktem spragnionego piwosza mężczyzna przemieścił się w kierunku lodówki z tymże napojem. Nie obyło się co prawda bez chwytania się uchwytów lodówek, by jakoś dotrzeć do upragnionego celu, ale, koniec końców, facet stanął przed lodówką z piwem.
Po schwyceniu zgrzewki w ręce chyba otworzyło się przed nim niebo, ponieważ tak, jak stał, runął na ziemię.
Nastąpiła najbardziej dramatyczna część akcji: mimo wszelkich podejmowanych wysiłków, wstać na równe nogi ze zgrzewką piw nie jest łatwo (pomyślcie, jaka ciężka jest taka zgrzewka – „nie zważysz tego, ani nie zmierzysz, jeśli nie zechcesz, to nie uwierzysz” cytując Wieszcza).
ZOBACZ Z JAKĄ DETERMINACJĄ PRÓBOWAŁ ZDOBYĆ JESZCZE JEDNO PIWKO! >>
Mimo oczywistych oznak bycia nie do końca trzeźwym, amator piwka nie stracił rezonu i pewności siebie: zdumionym klientów sklepu próbował tłumaczyć, że leży na sklepowej podłodze ot tak, dla odpoczynku. No co, nie zdarzyło się Wam zmęczyć na zakupach?!
Tym, co jest najbardziej wzruszające w tej historii o ludzkim poświęceniu (dla piwa) jest pora tej karkołomnej próby zakupu – kwadrans przed 11 rano we wtorek (nawet nie w poniedziałek, więc tłumaczenie, że impreza się przedłużyła, odpada).
Zamiast śmiać się z nieszczęśnika, oto przestroga dla Was: nie znacie dnia ani godziny, kiedy dopadnie Was pragnienie!
[
]( http://jegoego.pl/ )