Czy w Polsce zapanowała moda na patriotyzm?
28.09.2016 | aktual.: 10.10.2016 11:22
Nosimy koszulki z orłem, na ciele tatuujemy symbole związane z „żołnierzami wyklętymi” i śpimy w pościeli z nadrukowanymi zdjęciami zniszczonej przez Niemców Warszawy – trudno nie zauważyć, że w Polsce zapanowała moda na patriotyzm. To chwilowy trend czy autentyczny powrót do wartości narodowych? A może pierwszy krok w stronę nacjonalizmu?
Na sklepowych półkach niebawem ma pojawić się napój energetyczny nowej marki – „Żołnierze Wyklęci”, wymyślonej przez toruńską agencję interaktywną 8K, która ma już w portfolio kontrowersyjnego „Super Ruch*cza” [cenzura redakcji] - emisji spotów promujących ten „zaje*isty napój energetyczny pozwalający wyrywać zaje*iste kociaki” zakazano, ponieważ Komisja Etyki Reklamy uznała je za obsceniczne i poniżające kobiety.
Marek Bartosiński, szef 8K przyznaje w wywiadach, że do wypuszczenia na rynek energetyka w puszkach ozdobionych „żołnierzami wyklętymi” zainspirowała go moda na odzież i gadżety patriotyczne. „Widzieliśmy już pościel z symbolem Polski Walczącej i obrazem zgliszcz Warszawy po powstaniu. A wiadomo, co często robi się w pościeli. Napój energetyczny nie jest gorszy od pościeli albo podkoszulka, który po latach użytkowania może służyć za ścierkę do kurzu, kiedy się już zużyje” – przekonuje Bartosiński na łamach „Gazety Wyborczej”.
Czy nowy produkt odniesie sukces? Niewątpliwie ma duże szanse, ponieważ rynek napojów energetycznych rośnie w błyskawicznym tempie – w minionych dwunastu miesiącach wydaliśmy na nie blisko 1,2 mld zł. Natomiast akcent historyczny może być tylko atutem, bo ostatnio Polacy bardzo chętnie manifestują patriotyzm. Na różne sposoby…
Polityka historyczna
Na początek warto zadać pytanie, czy w Polsce rzeczywiście zapanowała moda na patriotyzm. – Raczej nazwałbym to powrotem do normalności – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Waldemar Urbanik, socjolog i rektor Wyższej Szkoły Humanistycznej Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Szczecinie. – Polacy byli i są patriotami, choć w nieco podobny sposób, w jaki są katolikami. Nasze postawy patriotyczne mają bowiem bardzo deklaratywny i emocjonalny charakter. Mówiąc nieco eufemistycznie, czujemy dumę słysząc „Mazurka Dąbrowskiego” przy okazji wręczania medalu olimpijskiego, ale już znajomość drugiej i kolejnych zwrotek hymnu nie wpisuje się w naszej świadomości w postawę patriotyczną. Deklaratywnie jesteśmy skłonni chwycić za broń w obronie ojczyzny, ale uczciwe płacenie podatków i wszelkich danin publicznych nie jest już przez nas identyfikowane, jako element patriotyzmu – tłumaczy naukowiec.
Jego zdaniem w ostatnich latach niewątpliwie mamy do czynienia ze zwiększoną skłonnością Polaków, głównie młodych, do manifestowania, szczególnie w sferze symbolicznej, patriotyzmu rozumianego jako pewien stan emocjonalny związany z naszą historią i symboliką narodową.
Oznacza to kolejną zmianę naszych postaw na przestrzeni minionego ćwierćwiecza. W latach 90. i na początku XXI w. obserwowaliśmy reorientację świadomości Polaków na inne wartości niż patriotyzm. Proces ten był przede wszystkim „zasługą” liberalnych elit politycznych i intelektualnych, ale także sporej części mediów. – Bycie Europejczykiem, obywatelem świata czy człowiekiem akceptującym wszelkie przejawy różnorodności kulturowej stało się wyznacznikiem nowoczesności, któremu przeciwstawiano, jako anachronizm, nie tylko tradycyjne pojmowanie patriotyzmu, ale także narodu jako wartości – twierdzi dr Urbanik.
Gdy pojawił się termin „polityka historyczna”, promowany zwłaszcza przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, początkowo traktowano go z ironią, ale retoryka patriotyczna zaczęła się jednak przebijać do przestrzeni publicznej. Co więcej, trafiła na podatny grunt, zwłaszcza wśród młodych ludzi. – Oczywiście ich zainteresowanie polską historią ma charakter komiksowy, jest skoncentrowane głównie na obrazowych, bardzo plastycznych w odbiorze czynach heroicznych, które tworzą swoisty pejzaż niezłomnego i dumnego narodu bez skazy. Młodych ludzi w mniejszym stopniu interesują meandry i kontrowersje naszej historii. To zrozumiałe i nie ma w tym absolutnie nic złego. Ważne jest to, że manifestacja postaw patriotycznych nie jest już passe – przekonuje socjolog.
Koszulka prezydenta
Sformułowania „moda na patriotyzm” nie lubi Paweł Szopa, twórca Red is Bad, najsłynniejszej marki odzieży patriotycznej, kierującej ofertę – jak czytamy na stronie internetowej – do „osób ceniących wolność i dumnych z polskiej historii”. – Moda to jest coś, co trwa dwa-trzy lata, a później przemija. Mam nadzieję, że zmiana, która zachodzi teraz w Polakach, stanie się czymś trwałym, podobnym do zjawiska, które możemy obserwować w Stanach Zjednoczonych, gdzie kult flagi czy bohaterów narodowych jest powszechny. Amerykanie są dumni ze swojej historii, a my powinniśmy brać z nich przykład – twierdzi Paweł Szopa w rozmowie z WP.
O jego firmie stało się głośno, gdy rok temu polski prezydent poleciał z oficjalną wizytą do Chin. Na oficjalnym facebookowym profilu głowy państwa zamieszczono wówczas zdjęcie zamyślonego Andrzeja Dudy, który siedzi w samolocie ubrany w charakterystyczną koszulkę polo z dyskretnym biało-czerwonym motywem na wysokości serca.
Internauci szybko odkryli, że jest to strój sygnowany przez Red is Bad. „Wygląda na to, że nie tylko Pierwsza Dama ma świetny gust modowy” – skomentowano na twitterowym koncie firmy.
Ta historia stała się potwierdzeniem spektakularnego sukcesu, jaki odniosła utworzona cztery lata temu marka. Zaczęło się od założonego przez Pawła Szopę i Kubę Iwańskiego profilu na Facebooku, na którym początkowo pojawiały się konserwatywne i kontestujące obecną polską rzeczywistość treści, a także patriotyczno-historyczne grafiki.
Fanów zaczęło błyskawicznie przybywać. – Coraz częściej pojawiały się sugestie, abyśmy wyprodukowali koszulki z grafikami nawiązującymi do tych, które umieszczamy na Facebooku. Nie zastanawiając się długo, postanowiliśmy zaryzykować i inwestując wszystkie swoje oszczędności, uszyliśmy pierwszą partię koszulek, która rozeszła się błyskawicznie – opowiada Szopa.
Dziś strona Red is Bad notuje miesięcznie milion unikalnych użytkowników. Firma oferuje już nie tylko koszulki, ale również patriotyczne bluzy, stroje sportowe, ubranka dziecięce, kubki, smycze i inne gadżety. Sprzedawane zarówno w internecie, jak i kilku sklepach stacjonarnych.
Paweł Szopa przekonuje, że jego firma ma misję edukacyjną. Nie tylko poprzez sprzedaż strojów z zapomnianymi bohaterami czy grafikami nawiązującymi do niepodległościowych zrywów przodków. Twórcy marki aktywnie włączyli się w akcję mającą na celu doprowadzenie do powstania w Warszawie pomnika rotmistrza Witolda Pileckiego. Z sukcesem – rzeźba ma pojawić się na Żoliborzu być może jeszcze w tym roku. Red is Bad finansowo wspiera również twórców filmów patriotycznych, np. „Historii Roja” czy fundację pomagającą kombatantom z oddziałów „Żołnierzy wyklętych”.
Czarne czy brunatne?
Ubrania z patriotycznymi motywami są bardzo popularne wśród młodych ludzi, ale ich entuzjazmu nie zawsze podzielają nauczyciele. Przybywa bowiem szkół, które zabraniają uczniom noszenia strojów z militarnymi motywami, np. żołnierzami mierzącymi z karabinu, co rzekomo ma wywoływać agresywne emocje.
– To absurdalne. Co może być złego w tym, że gimnazjalista nosi na koszulce polskiego bohatera? Przecież dla niego to jest praktyczna lekcja historii – mówi Paweł Szopa, choć nie ukrywa, że niektórzy producenci związani z „branżą patriotyczną” przekraczają granice, czego dowodem są m.in. kije bejsbolowe z nadrukowaną na nich kotwicą Polski Walczącej albo wizerunkiem pomnika Małego Powstańca. – Na pewno nigdy nie zaczniemy umieszczać takich symboli na pościeli, majtkach czy skarpetkach – zapewnia.
Jednak także jego produkty wywołują kontrowersje. Po wspomnianej już historii ze zdjęciem Andrzeja Dudy w patriotycznej koszulce znany dziennikarz Michał Zaczyński napisał na blogu: „Czyżby Prezydent mojego kraju nosił ubrania Red is Bad? To jedna z ulubionych marek polskich zadymiarzy, neofaszystów i ksenofobów. Ową rzekomo patriotyczną odzież produkują entuzjaści czczenia Żołnierzy Wyklętych, fanatyczni przeciwnicy Unii Europejskiej, organizatorzy rozmaitych akcji, współpracujący z profesorami uczelni Tadeusza Rydzyka i fundacjami wspierającymi narodowców. Czarne ubrania, jak koszulka polo Pana Prezydenta, miewają to do siebie, że szybko się spierają. I w praniu wychodzi, że są brunatne…”.
Mieszane uczucia budzą też projekty polskiego kreatora mody Roberta Kupisza, który zasłynął bawełnianymi koszulkami z orłem, chętnie zakładanymi przez celebrytów – Natalia Siwiec nosiła ją podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej, dzięki czemu zyskała status „Miss Euro” i szturmem wdarła się do świata show-biznesu.
Dwa lata temu, przy okazji premiery filmu Jana Komasy „Miasto 44”, Kupisz zaprezentował kolekcję składającą się z trzech elementów: t-shirtów w dwóch kolorach z nadrukowanym wizerunkiem orła i napisem „Miasto 44” oraz chusty moro. „Projektowanie ubrań inspirowanych największą tragedią w historii Warszawy to ponury żart” – skomentował Roman Pawłowski w „Gazecie Wyborczej”.
Mieszko I na plecach
Reaktywację świadomości patriotycznej można też zauważyć w… salonach tatuażu. – Coraz więcej klientów chce nosić na sobie godło narodowe, symbole „Polski Walczącej” czy rozmaite postacie historyczne. Ostatnio przyszedł do mnie młody mężczyzna i zażyczył sobie portretu Mieszka I na plecach. Innym razem musiałem na ciele odwzorowywać ze zdjęcia sylwetkę żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych, jak się okazało, dziadka klienta – opowiada Damian, znany poznański tatuator.
Prawą nogę Jakuba Krzewiny, jednego z najlepszych polskich 400-metrowców, zdobią napisy „Bóg, Honor, Ojczyzna” oraz „Chwała Wielkiej Polsce”. Na piersi ma tatuaż „Polska Walcząca”. „Byłem wychowywany w poczuciu patriotyzmu, na co szczególną uwagę zwracał dziadek. Również nauczycielka w szkole zaszczepiła we mnie pasję do historii Polski. W wolnej chwili zamiast usiąść do komputera, wolę sięgnąć po książkę. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że te tatuaże nie są na pokaz” – przekonuje sportowiec w „Super Expressie”. „Te tatuaże dodają mi sił, gdy walczę dla Polski” – dodaje.
Moda na patriotyzm przejawia się też w rosnącej popularności grup rekonstrukcyjnych – podobno nawet 100 tysięcy Polaków „bawi się” w odtwarzanie postaci z rozmaitych epok historycznych. Według naukowców z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, którzy przepytali rekonstruktorów, osoby angażujące się w odtwarzanie historii „nakręca” zarówno fascynacja militariami i patriotyzm, jaki i ucieczka przed szarzyzną, poszukiwanie więzi i relacji z innymi ludźmi, nawiązywanie nowych przyjaźni, poczucie bycia członkiem grupy.
W obronie ojczyzny
Dla wielu młodych ludzi przejawem patriotyzmu jest uczestnictwo w organizacjach paramilitarnych, które ćwiczą strzelanie oraz sztuki walki, szkolą się w ekstremalnych warunkach oraz poznają tajniki walki partyzanckiej i odbijania budynków zajętych przez „zielone ludziki”.
Popularność takich formacji rośnie błyskawicznie, a szczególnej dynamiki nabrała w ostatnich latach, gdy do Polski zaczęły docierać niepokojące informacje o wydarzeniach na Ukrainie. – Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wojna w naszej części świata jest już terminem czysto historycznym. Nagle ta perspektywa stała się przerażająco realna. Oczywiście wiele osób może się śmiać, że kilku cywili, nawet nieźle przeszkolonych, nie zatrzyma dobrze wyszkolonego wojska, ale wiele przykładów pokazuje, że z partyzantką mają problemy nawet najbardziej elitarne formacje – przekonuje Przemek, członek związku strzeleckiego działającego w jednej z mazowieckich miejscowości. Nie chce zdradzić swojego nazwiska. – Lepiej, żeby zbyt dużo osób nie miało informacji na nasz temat – tłumaczy.
Na co dzień mężczyzna pracuje jako nauczyciel wf-u, ale w każdej wolnej chwili przebiera się w mundur i jedzie na strzelnicę potrenować obsługę broni. W weekendy razem z kolegami organizują survivalowe wyprawy do lasu. – Śpimy pod gołym niebem, jemy, co znajdziemy, a zamiast używać GPS-u, staramy się stosować dawne metody nawigacji – opowiada Przemek.
Entuzjazm i zaangażowanie członków organizacji paramilitarnych chce wykorzystać Ministerstwo Obrony Narodowej. We wrześniu ruszył bowiem nabór do Obrony Terytorialnej. To piąty rodzaj sił zbrojnych (obok wojsk lądowych, powietrznych, specjalnych i marynarki wojennej), który ma wesprzeć regularne wojsko.
– Czuję się polskim patriotą, tak jak mój ojciec i dziadek – przekonuje Przemek.
Według dr Waldemara Urbanika, współczesny patriotyzm nie może być jednak kopią postaw sprzed pięćdziesięciu czy stu lat. Żyjemy bowiem w innych czasach, które stawiają przed nami inne wyzwania. – Jeśli będzie on koncentrował się jedynie na sferze emocjonalnej i symbolicznej, odnosił się tylko do chwalebnych kart historii, dość łatwo może przerodzić się w szowinizm, który ograniczy lub uniemożliwi wręcz możliwość naszego współdziałania z innymi narodami. Historia dostarczyła wielu przykładów takiego przeistoczenia się patriotyzmu w skrajny nacjonalizm. Tego należałoby uniknąć – twierdzi rektor Wyższej Szkoły Humanistycznej Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Szczecinie.