Czy właśnie to widzimy, kiedy umieramy?
Nie tylko ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną, doświadczają tzw. przeżyć z pogranicza śmierci. Mówią o tym również osoby, które wcale nie otarły się o śmierć - twierdzi w wypowiedzi dla "BBC News" szkocka psycholog dr Caroline Watt z Uniwersytetu Edynburskiego.
Prof. Sam Parnia, szef oddziału resuscytacji Uniwersyteckiego Centrum Medycznego Stony Brook od wielu lat przekonuje, że co dziesiąty pacjent, który przeżył śmierć kliniczną, opowiada o świetle i przejściu przez tunel, przywoływaniu doświadczeń z odległej przeszłości oraz o spotkaniach z krewnymi, którzy od dawna nie żyją.
- Jestem przekonany, że gdybyśmy osobie z zatrzymaniem akcji serca wstrzyknęli LSD, to nie miałaby ona żadnych halucynacji - stwierdził Parnia w wywiadzie dla tygodnika "New Scientist" z okazji wydania w Wielkiej Brytanii jego książki "The Lazarus Effect. The science that is erasing the boundaries between life and death" (w USA ukazała się ona pod tytułem "Erasing Death").
W rozmowie z "BBC News" Parnia powiedział, że ludzie z całego świata przywołują te same w istocie przeżycia, jedynie ich interpretacja zależy od tego, w co wierzymy. Większość tych osób jest przekonana, że tak właśnie wygląda umieranie. Mówią też o tym, że przestali bać się śmierci. Niektórzy stają się bardziej religijni, nawet jeśli wcześniej nie byli wierzący, inni wykazują bardziej altruistyczne zachowania.
Dr Caroline Watt z Uniwersytetu Edynburskiego, która zajmuje się tzw. zjawiskami paranormalnymi, twierdzi, że tzw. przeżycia z pogranicza śmierci są jedynie wytworem naszego mózgu. Do takiej interpretacji skłania ją jedno z badań na ten temat, z którego wynika, że prawie co druga osoba, która opowiada o własnych przeżyciach z pogranicza śmierci, nigdy tak naprawdę nie była bliska utraty życia. Doświadczenia te nie są zatem przeżyciami wyłącznie z pogranicza śmierci. Mówią o tym także ludzie, którzy doznali jedynie traumatycznych przeżyć, np. kobiety, które miały ciężki poród.
Szkocka uczona podaje przykład Ruth Lambert, która doświadczyła spotkania z Bogiem, gdy na skutek upadku straciła przytomność i doszło u niej do chwilowego niedokrwienia mózgu. Nie była jednak bliska śmierci. Wspominała po tym wydarzeniu, że Bóg jej powiedział, iż nie przyszedł jeszcze na nią czas i wtedy się wybudziła.
Watt przyznaje, że niektórzy ludzie po przeżyciach z pogranicza śmierci się zmieniają, ale wcale nie stają się bardziej wierzący czy lepsi dla innych ludzi. Przypomina sobie jednego z pacjentów, którzy po wybudzeniu ze śpiączki twierdził, że widział diabła, który przyszedł do niego i powiedział: "Mam cię, jesteś teraz mój".
"BBC News" podaje z kolei przykład 53-letniego Aruna Bhasina, który podczas Bożego Narodzenie upadł po wyjściu z domu we wschodnim Londynie. Z powodu zimna wpadł w hipotermię. Gdy go przewożono do szpitala temperatura jego ciała spadła do zaledwie 30 st. C. W szpitalu doszło jeszcze do zatrzymania akcji serca, w stanie śmierci klinicznej utrzymywano go przy życiu przez trzy i pół godziny. I uratowano mu życie, ale doszło do uszkodzenia mózgu. Po wyjściu ze szpitala wykazywał zaburzenia psychiczne (miał myśli prześladowcze). Kilka miesięcy później podpalił własny dom, a w płomieniach zginął jego 80-letni ojciec. (PAP)
zbw/krf/ula/Ijuh