SeksCzym jest eko-seks?

Czym jest eko-seks?

Jakiś czas temu, stało się coś wyjątkowego - ludzie z odpadkowych hedonistów zaczęli zmieniać się w fanatyków ekologii. Samochody na wtyczkę do prądu, domowe elektrownie wiatrowe, obowiązkowa segregacja odpadów, czy powrót do materiałów organicznych, to tylko niektóre sposoby dogodzenia matce naturze. Ale co z robieniem dobrze sobie nawzajem - czy i na tym polu można dbać o ekologię?

Czym jest eko-seks?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

"Eko-seks" to termin stosunkowo świeży, i dla nas co najmniej dyskusyjny, żeby nie powiedzieć idiotyczny, który rozgłos zyskał za sprawą ostatniej publikacji Stefanie Iris Weiss, "Eco-Sex: Go Green Between the Sheets and Make your Love Life Sustainable". A co dokładnie oznacza samo pojęcie eko-seksu? Według autorki, jest to przeniesienie podstawowych zasad ekologii za drzwi sypialni. Ludzie są bowiem przekonani, że seks to czynność z gruntu naturalna, zdrowa oraz bezpieczna dla środowiska. I choć zasadniczo jest to prawdą, rzecz zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy wziąć pod uwagę przedmioty, jakie często towarzyszą nam podczas zbliżenia...

I tak wg autorki, modelowa para "eko-seksualnych" powinna zachowywać się "eko-pozytywnie" już od samego początku zbliżenia. Kawaler na randce obowiązkowo zjawia się bez kwiatów. Powód? Zazwyczaj są one hodowane, przy użyciu szkodliwych dla natury środków chemicznych, a w trakcie ich transportu są wydzielane do atmosfery olbrzymie ilości dwutlenku węgla. Oczywiście w grę nie wchodzą też pudełka czekoladek czy listy miłosne - wszystko to bowiem powstaje z krzywdą dla drzew i ekosystemów wokół fabryk produkujących papier czy opakowania tekturowe. Wiersza pozostaje nauczyć się na pamięć.

Po wegańskiej kolacji i obowiązkowym spacerze do domu (zmechanizowane środki transportu nie są tolerowane), dochodzimy do sedna artykułu: czas na eko- seks. Jak się do tego zabrać?

W pierwszej kolejności, należy zadbać o odpowiedni materac, najlepiej lateksowy. Gdy ta sprawa jest już odhaczona, pozostaje posadzić partnerkę na łóżku i zapytać, jaką formę antykoncepcji preferuje. Antykoncepcja jest bowiem podstawą - autorka podręcznika, pani Weiss mówi: "Sprawą numer jeden, jest odpowiednie zabezpieczenie. By wpisać się w ruch eko-seksu należy pamiętać, że szczególnie ważne dla środowiska jest posiadanie, jak najmniejszej liczby dzieci, lub w ogóle żadnego potomstwa." Świat już jest przeludniony, a każdy nowy człowiek to kolejna fabryka dwutlenku węgla, śmieci (same pieluchy dramatycznie zwiększają ilość odpadów), czy - w przyszłości - potencjalny daltonista ekologiczny.

Pozostając przy kwestii zabezpieczenia, najlepszym z nich ma być wkładka domaciczna - oczywiście, mowa tu o osobach będących w stałych związkach. W przypadku częstych kontaktów z różnymi partnerami, lepiej zainwestować w prezerwatywy (w przeciwieństwie do wkładki, chronią przed chorobami wenerycznymi). Jednak jeśli prezerwatywa, to tylko lateksowa, w żadnym razie poliuretan. Omówiwszy kwestię antykoncepcji, czas skoncentrować się na samym stosunku. Od czego zacząć? Od nawilżenia.

W celu zmniejszenia tarcia, stosuje się często lubrykanty (po takim wprowadzeniu nie ma zapewne mowy o naturalnym podnieceniu kobiety). Jedynie słuszne to te, wyprodukowane na bazie wody lub silikonu. Złe natomiast są wszystkie, których podstawą są oleje - nie dość, że to nie ekologiczne, to w dodatku - co podkreśla autorka - niektórzy specjaliści łączą tego typu nawilżacze z powstawaniem raka. Odpowiednio zabezpieczeni i nawilżeni, kochankowie mogą spokojnie przejść do stymulacji. W tym miejscu często pojawia się pytanie - Czy eko-seks dopuszcza wykorzystanie zabawek erotycznych? Owszem, lecz tylko tych, które wytworzone zostały np. z silikonu. Wibrator zawierający w składzie plastyfikatory (środki zmiękczające) należy czym prędzej zutylizować.

Co do samego stosunku, to choć autorka o tym nie wspomina, należy zapewne wystrzegać się zbytniego podniecenia i zaangażowania - wszak prowadzi to do wydychania zwiększonej ilości dwutlenku węgla.

Natomiast, po bardziej lub mniej udanym stosunku (symulowanie orgazmu jest jak najbardziej ekologiczne), kawaler ubiera się, wsiada na rower i wraca do siebie. Wcześniej upewniwszy się, że lateksowy kondom trafił do pojemnika na odpady, nie zaś do muszli klozetowej, czy trawnik sąsiadów. Ot, w skrócie tak prezentują się podstawy eko-seksu. Więcej znaleźć można w podręczniku.

Czy zdecydowalibyście się wcielić założenia eko-seksu w waszym życiu? Dla nas, nie uwłaczając, to totalna głupota, a autorkę za wypisywanie tego typu bredni i marnowania na każdą książkę kilkudziesięciu stron papieru, powinno rzucić się na przykład na pożarcie lwom i liczyć na to, że treści nie okażą się dla tych stworzeń zbyt ciężkostrawne.

Coś nam się zdaje, że tworzenie tego typu głupich teorii ma tylko jeden cel: ma się zrobić zielono... od dolarów.

Źródło artykułu:WP Facet

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (50)