SeksDaj mi dowód swej miłości

Daj mi dowód swej miłości

Co w dzisiejszych czasach jest przejawem najwyższego oddania? Nie panowie, to wcale nie jest seks...

Daj mi dowód swej miłości
Źródło zdjęć: © Fotochannels.com

Świat wirtualny popularnością już dawno przebił rzeczywistość analogową. Teraz wszyscy zamiast w kawiarniach, siedzą na Facebooku, zamiast iść do kina, streamują filmy w sieci, zamiast wyjść do księgarni, męczą e-booki przez szyby swoich monitorów, etc. Ale należy pamiętać, że rzeczywistość ukonstytuowana na łączach to nie tylko same pozytywy - liczba osób, których życie legło w gruzach, np. w wyniku opublikowania zdjęć, czy postów na Facebooku, owocujących utratą pracy, albo rozwodem, już dawno przekroczyła kilka tysięcy.

W świecie wirtualnym kwitnie też przestępczość - kilka lat temu do sądu trafiła pierwsza sprawa o kradzież konta na Facebooku, natomiast w amerykańskich serialach już pojawiają się prześmiewcze skecze, w których bohaterowie wzywają policję, ponieważ zostali okradzeni... przez wirtualnych złodziei, co to przywłaszczyli sobie ich artefakty z "World of Warcraft". Zabawne? Owszem, nawet bardzo, jednak niewykluczone, że już wkrótce, podobne sprawy będą na porządku dziennym...

Co ciekawe, dzięki Internetowi zmienia się także definicja słów takich, jak miłość, czy oddanie - bo, o ile w przeszłości, miłość udowadniało się np. na wagarach korzystając z nieobecności rodziców, dzisiaj młodzi ludzie z pokolenia Y, dają dowody siły swych uczuć w Internecie. A co jest najnowszym krzykiem mody w departamencie cyfrowej miłości? Panie i panowie: dzielenie się hasłami do kont mailowych oraz profili na portalach społecznościowych.

"To ostateczny dowód zaufania. Ja nie mam nic do ukrycia przed nim, a on nie ma nic do ukrycia przede mną" - mówi na łamach "New York Timesa" Tiffany Carandang, studentka z San Francisco. "To urocze", twierdzą młodzi, którzy jednocześnie zaznaczają, iż rozumieją konsekwencje, jakie wiążą się z tym gestem. Więcej, nastolatki i tzw. "młodzi dorośli" (ludzie przed 30-tką), zgodnie stwierdzają, że zdają sobie sprawę z faktu, że powierzanie innym haseł do swoich kont jest szalenie niebezpieczne i może zaowocować szeregiem tragicznych konsekwencji, jeśli porzucony partner zapragnie się odegrać, jednak to właśnie ta niepewność jest seksowna. A do tego to właśnie owo eksponowanie się na potencjalne zranienie jest kwintesencją zaufania i... miłości.

*Głupota, czy godny pochwały akt wiary? * Czasy się zmieniają, w związku z czym, starszemu pokoleniu raczej ciężko jest nadążyć za młodymi. Dla ludzi, którzy pamiętają świat przed Internetem, dzielenie się hasłami, jawi się jako zwyczajnie trywialne i głupie. W końcu, co się stało z pisaniem wierszy, obsypywaniem ukochanej tuzinami róż, czy starymi, dobrymi czekoladkami - czemu wszystko to jest dzisiaj passe, podczas gdy szczytem popowego romantyzmu jest możliwość logowania się na konto kochanka albo kochanki?

Zresztą, nawet zdrowy rozsądek podpowiada nam, że hasła są po to, by je trzymać dla siebie. I choć nam wydaje się to logiczne, młodzi rozumują zupełnie inaczej. Jak? Tu z pomocą przychodzi "NYT", który cytuje wiele mówiącą wypowiedź doktor Rosalind Wiseman, ekspertkę wychowania młodych ludzi w świecie nowoczesnych technologii. "Dzielenie się hasłami i nacisk, żeby to robić jest porównywalny ze zmuszaniem jednej ze stron do uprawiania seksu. Metodologia jest tu podobna: 'Jesteśmy w związku, więc musisz mi dać coś od siebie'." A potem w mediach czytamy o tych wszystkich dziewczynach, które trafiają do psychiatrów, po tym jak jej chłopak zszargał jej opinię, ujawniając wszystkim jej prywatne sprawy.

Cóż, teraz już wiecie, jak wygląda miłość w erze cyfrowej. A czy Wy pozwalacie swoim drugim połówkom grzebać w swoim mailu. Czy może miłość ma jednak swoje granice?

MW/PFi

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)