Trwa ładowanie...
08-01-2007 13:14

Desert Racer Team

Desert Racer Team
d1eq6b7
d1eq6b7

WP- Czym jest dla Pana pustynia?

Tomasz Łukasik: Ktoś kiedyś powiedział „Pustynia jest wierszem Bogów, a każde ziarno piasku jest literą." Bardzo trafny opis. Wyobraźcie sobie Państwo bezkres Sahary: tysiące kilometrów kamienistej pustyni i bezmiar piaszczystych wydm, smaganych wiatrem i skąpanych w upale. W ciągu dnia temperatura, jak w piekle i całkowicie sucho, w nocy temperatura koło zera i przenikliwa wilgotność powietrza, potęgująca poczucie zimna. Takie warunki są w stanie doprowadzić do granic wytrzymałości najtwardszych ludzi i najbardziej profesjonalny sprzęt, a w takich właśnie warunkach rozgrywane są długodystansowe rajdy zwane „maratonami pustynnymi". W sportach samochodowych to najwyższa forma sprawdzianu wytrzymałości człowieka i maszyny. My - jesteśmy gotowi podjąć to wyzwanie i pokonać bezmiar pustyni.

WP- Czy w takich warunkach możliwe jest ściganie się?

TŁ: Jest. Właśnie w takich, ekstremalnych, warunkach załoga Desert Racer Team zajęła kolejno 4 i 7 miejsce w klasie profesjonalnej w XXI i XXII edycji trzeciego najdłuższego rajdu pustynnego świata El-Chott. W 2006 roku startowaliśmy w tym rajdzie po raz drugi, gdzie jako Desert Racer Team potwierdziliśmy swoje możliwości podejmowania wyzwań i walki o doskonałe wyniki, nawet z najlepszymi konkurentami i na największych rajdach świata. Wynik osiągnięty w 2006 roku jest równie, lub nawet bardziej, satysfakcjonujący niż w roku poprzednim. W międzyczasie zmienił się charakter rajdu i znacznie mocniej obsadzona była klasa profesjonalna. W obu edycjach rajdu dotarliśmy do mety jako pierwszy samochód z fabryczną, metalową, karoserią i oryginalnym silnikiem. Wszystkie auta, które uplasowały się przed nami były specjalnie zaprojektowanymi i zbudowanymi od podstaw wyścigowymi potworami, nie mającymi nic wspólnego z fabrycznymi autami, do których były podobne. Nasza Toyota, to w zasadzie oryginalny model Toyoty
Land Cruisera z silnikiem Diesla. Samochód został poddany pewnym koniecznym modyfikacjom, ale w sumie jest to nadal Toyota Land Cruiser, a nie plastikowy ścigacz wyglądający jak Land Cruiser.

d1eq6b7

Wynik osiągnięty podczas rajdu El-Chott 2005 i 2006, oraz poprzednie sukcesy zespołu i indywidualne członków załogi potwierdziły, że Desert Racer Team jest w stanie podjąć wyzwanie, jakim jest start w największym rajdowym maratonie świata - rajdzie Dakar.

WP- W pańskiej wypowiedzi przewija się nie raz Rajd Dakar. Czy to jest wasz cel nadrzędny?

TŁ: W styczniu 2009 roku zamierzamy zameldować się na mecie rajdu DAKAR. To wielkie wyzwanie. Aby zrealizować ten plan trzeba wielu kroków pośrednich: trzeba zdobyć doświadczenie w rajdach pustynnych, stworzyć sprawny zespół, oraz zespół serwisowy i co chyba najważniejsze pozyskać sponsorów. Sponsoring jest niezbędnym elementem tego sportu. Dla nas oznacza to, że musimy odnosić nie tylko sukcesy na arenie sportowej, ale także „udzielać się medialnie”. Pracujemy nad tym równie intensywnie, jak nad sportową formą oraz przygotowaniem sprzętu.
W roku 2007 jako Desert Racer Team planuje starty w dwóch rajdach pustynnych. W tym momencie jest jeszcze za wcześnie, abyśmy mogli podzielić się dokładnie informacją, które to będą rajdy. Ściśle uzależnione jest to od naszych sponsorów, oraz kalendarza rajdowego. Na pewno będą to rajdy, które nie tylko będą stanowiły wyzwanie sportowe, ale będą także stanowiły doskonałe pole treningowe, przygotowujące do przyszłego startu w Dakarze.

WP –Czym różnią się maratony pustynne od innych rajdów off-roadowych?

d1eq6b7

TŁ: Długodystansowe rajdy pustynne stawiają ludzi w sytuacjach skrajnych. Powodują konieczność gwałtownego podejmowania skrajnie trudnych decyzji, utrzymania koncentracji przez bardzo długi okres czasu, a także walki ze zmęczeniem. Odcinki specjalne trwają od kilku do kilkunastu godzin, po nich trzeba doprowadzić samochód do dobrego stanu technicznego i przygotować się do następnego odcinka specjalnego. W czasie rajdu członkowie Desert Racer Team zapominają całkiem o życiu codziennym i zawodowym, istnieje tylko jeden cel - osiągniecie mety na jak najlepszej pozycji. To cel nadrzędny. W tych rajdach sukcesy na poszczególnych oesach są mało znaczące. Rajdy trwają po kilkanaście dni i jest tylko jedna złota zasada „zwycięscy zawsze są na mecie”. Dodatkowo tylko jednego dnia, w czasie rajdu, nie musimy się martwic o kolejny etap, i o to czy ludziom i pojazdom wystarczy jeszcze sił. To dzień ostatni, kiedy samochody są już naprawdę mocno zmęczone, a załoga silnie wyczerpana. Razem tworzy to bardzo
niebezpieczną mieszankę.

Rajdy zasadniczo składają się z dwóch rodzajów odcinków specjalnych. Jedne, to długie odcinki nawigacyjne prowadzące głównie po stepach, lub małych lokalnych dróżkach szutrowych, i po podłożach kamienistych, nie rzadko prowadzące przez łańcuchy górskie. Drugie, to typowa walka z wydmami i piaskiem. W przypadku tych pierwszych, nawigacja jest jednym z ważniejszych czynników sukcesu, odległości miedzy kolejnymi kratkami road booka na podstawie którego się nawiguje, to nieraz kilka lub kilkanaście kilometrów. Popełnienie w takich warunkach błędu kosztuje ogromne straty czasowe. Zazwyczaj odcinki są bardzo szybkie, prędkości nie rzadko przekraczają 140 km/h, to na prawdę strasznie szybko, jak na step lub szlak dla wielbłądów. Ogromnym problemem w takich warunkach jest też kurz podnoszony przez inne załogi. Czasami przez wiele kilometrów nie można wyprzedzić auta przed sobą, stawia ono absolutną zasłonę kurzową, nie ma mowy o zbliżeniu się nawet na tyle, by dać mu znać, że chce się go wyprzedzić, a dobre obyczaje
a zarazem przepisy rajdowe mówią, że nie wolno blokować pojazdu jadącego szybciej.

Drugim rodzajem odcinków specjalnych są odcinki piaszczyste i wydmowe. Najbardziej kojarzone z wyścigami pustynnymi, załogi prowadza na nich na prawdę spektakularną walkę z bezmiarem pustyni. Najmniejszy błąd nie oznacza tyko strat czasowych, może okazać się również niezwykle kosztowny. Pustynia piaszczysta potrafi być bardzo okrutna i srogo karać śmiałków nie okazujących jej szacunku. Zakopanie się w piasku oznacza kilka ton piachu do przekopania, a wystarczy mała chwila nieuwagi, zawahanie się na szczycie wydmy. Jazda po wydmach, która w telewizji wygląda tak lekko i łatwo, w rzeczywistości jest ciężką walką doskonale zgranego zespołu. Samo przekraczanie wydm wymaga doświadczenia i wielkiego wyczucia, jeśli podjedzie się pod wydmę za szybko można się przewrócić, nie da się określić, co jest za wydmą, nic tam nie widać. Jeśli natomiast podjedzie się za wolno, to można zakopać się na szczycie, lub w jego okolicy. Przekraczanie szczytu wydmy to moment prawdy i najwyższej koncentracji, dopiero w momencie,
kiedy samochód opadnie po drugiej stronie można zobaczyć, jaki jest układ terenu, i natychmiast trzeba podjąć decyzje o kierunku jazdy. Jeśli ta decyzja jest błędna, nie rzadko kończy się zakopaniem się w dolince między wydmami, a to oznacza kilka godzin kopania.
Największym wyzwaniem jest poruszanie się po grzbietach wydm, mają one dość strome zbocza, a jazda po ich grzbietach wzmaga niezłą adrenalinę, kiedy lewe koła jadą po jednej stronie, a prawe po drugiej grzbietu. Bardzo łatwo jest się zsunąć w którąś ze stron, może to oznaczać dachowanie.

d1eq6b7

WP - Jest Pan kierowcą rajdowym, ale nie tylko...

TŁ: Zgadza się. Przede wszystkim jestem członkiem regionalnego zarządu Leica Geosystems i managerem odpowiedzialnym za obsługę posprzedażową klienta na terenie Europy, Afryki, Bliskiego Wschodu i Azji Centralnej. To sukces zawodowy i rozwój mojej kariery były powodem przeniesienia się w rejon Alp. Decyzję o przeprowadzce do Szwajcarii uważam za bardzo dobrą, choć muszę szczerze przyznać, że pogoda w dolinie Renu nie zawsze nastraja optymistycznie. Są jednak rzeczy, które w tym kraju urzekają: piękne, wysokie góry, doskonałe warunki narciarskie oraz uczciwość i rzetelność Szwajcarów.

WP - Jak udaje się Panu pogodzić karierę zawodową z tak czasochłonnym hobby?

d1eq6b7

TŁ: Zespół Desert Racer Team tworzą ludzie, którzy w doskonały sposób łączą uporządkowane życie zawodowe z ekstremalnymi wyzwaniami stawianymi przez pustynie i walką z własnymi słabościami. Trudno jest dopasować harmonogram zadań zawodowych do terminów startów i treningów, to fakt. Nie ma jednak rzeczy niemożliwych, są tylko trudne do realizacji. W końcu manager ma dążyć do doskonałości. Pogodzenie kariery zawodowej z takim hobby nie jest łatwe, ale daje wspaniałe wyniki. Maratony rajdowe stawiają kierowcę i pilota w skrajnych, stresowych sytuacjach, zmuszają do natychmiastowego podejmowania istotnych decyzji, oraz współpracy z całym zespołem. Współpraca z nawigatorem w czasie rajdu, to z kolei test osobowości i możliwości wspólnego osiągania celów, niezależnie od różnic charakterów. Nie można sobie wyobrazić lepszej szkoły dla managera. Przejście takiego testu potwierdza gotowość podejmowania nawet największych wyzwań ze stoickim spokojem i pewnością osiągnięcia sukcesu.

WP - A co Pana zdaniem jest najtrudniejsze w łączeniu tych dwóch światów - pracy w firmie i rajdów samochodowych?

TŁ: Zdecydowanie najtrudniejszym elementem jest etap przygotowań i pozyskiwania funduszy. Ale nawet to można traktować jako kolejne wyzwanie, a nie ograniczenie. Ponieważ członkowie Desert Racer Team mieszkają i w Polsce i w Szwajcarii daje nam to unikalną możliwość promowania naszych sponsorów w obu krajach, a ponadto możemy wpływać pozytywnie na kreowanie wizerunku Polski w Szwajcarii i vice versa. Bardzo nam w tym pomaga ścisła współpraca z Polski Szwajcarską Izbą Przemysłowo Handlową.

WP - Gdzie nasi czytelnicy mogą znaleźć więcej informacji na wasz temat?

TŁ: Chcę wszystkich serdeczne zaprosić na naszą stronę internetową www.desert-racer.eu, gdzie wszyscy zainteresowani znajdą wyczerpujące informacje na temat naszego zespołu, planów i osiągnięć oraz całkiem spore galerie zdjęć.

d1eq6b7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1eq6b7