None
Na szczęście dla nas, samochody Lamborghini bardzo się zmieniły od czasów, gdy były wyłącznie dziełami sztuki, ale za to do jazdy nadawały się tak jak chińska terenówka, zrobiona z papieru ryżowego i portretów Mao. Ten samochód to poważna maszyna do połykania drogi. Panowanie nad czarną bestią jest trudniejsze niż nad Gallardo, którym można sobie jeździć na co dzień. Nawet przy włączonych systemach wspomagających kierowcę (ESP i kontrola trakcji) prowadzenie wymaga koncentracji godnej sapera na patrolu w Afganistanie.
Diabeł w Krakowie
W pełnych deszczówki krakowskich koleinach byle dotknięcie prawego pedału sprawia, że Murciélago odpływa tyłem w bok. Napęd na cztery koła, stale przekazujący na przód 30 procent momentu napędowego, wcale nie pomaga. To znaczy, tak mi się wydaje, ale bez niego ten samochód byłby praktycznie niemożliwy do opanowania. Silnik brzmi jak ośrodek testowania wiertarek i zarazem sala prób orkiestry dętej. Na pedał gazu reaguje jak pies rasy border collie na ruch palca pasterza. Układ kierowniczy zaskakuje precyzją i genialnie dobranym wyważeniem, bo po dawnych doświadczeniach z Diablo spodziewałem się raczej czegoś topornego.
Diabeł w Krakowie
Staram się pamiętać o niepospolitej szerokości czarnego naleśnika. Po kilkunastu minutach już dokładnie wiem, gdzie kończy się nadwozie. Przód jest krótki i po chwili treningu można lawirować w miejskim ruchu bez kłopotów. Motorowi nie brakuje siły ciągu w dolnym zakresie obrotów i jazda w mieście z półautomatyczną przekładnią E-gear okazuje się całkiem przyjemna. Gdy silnik trochę się podgrzeje, otwierają się z cichym szmerem wielkie chwyty powietrza za kabiną.
Diabeł w Krakowie
Wyglądają jak demoniczne otwory gębowe, gotowe wsysać kurczaki, pudelki i małe dzieci. Można je też otworzyć przyciskiem, jeśli kierowca zauważy przed dziobem Lamborghini coś do schrupania. Praca zawieszenia przy małych prędkościach pozwala jeździć po morskich falach krakowskiego asfaltu bez konieczności wizyty u ortopedy, a zwiększanie prędkości potęguje wrażenie pełnej kontroli amortyzatorów nad ruchami nadwozia.
Diabeł w Krakowie
Gdy do pokonania jest próg zwalniający lub wjazd na parking, jednym przyciskiem można zwiększyć prześwit z przodu auta. Rozwiązanie znane już z Diablo, sprawdza się bezbłędnie na remontowanych drogach wokół krakowskiego Kazimierza.
Diabeł w Krakowie
Czuję się jak playboy z Monako na gościnnych występach, gdy przechodnie pytają o zgodę na wspólne fotografie. Jednocześnie jazda tym superautem cholernie mnie bawi.
Diabeł w Krakowie
Samochód o wartości całej wioski jest głośny, drogi i dużo pali. Czyż nie tak powinno być? A wawelski smok? Postanowiłem oszczędzić mu wstydu przy drapieżnym byku z Włoch.