Dlaczego faceci zdradzają? Dla sportu!
17.04.2013 15:29, aktual.: 17.04.2013 17:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Była prostytutka zdradza najczęstsze motywy męskiego wiarołomstwa.
Aż dziw, że inne kobiety do towarzystwa częściej nie idą ścieżką, którą wybrała dla siebie Rebeca Dakin. A zaczęło się od filmu z Julią Roberts... Jako 25-latka Rebecca pracowała w biurze podróży, gdzie roztaczała przed klientami wizje pięknych, egzotycznych miejsc. Niestety, szybko doszła do wniosku, że przy jej zarobkach, jej samej nigdy nie będzie dane zawitać do któregokolwiek z "rajów na ziemi" opisywanych w katalogu. Te przemyślenia zbiegły się w czasie z pierwszym razem, gdy Brytyjka obejrzała "Pretty Woman". Następnego dnia już wiedziała, kim chce być. O dziwo zmiana kariery przyszła jej łatwiej niż sądziła - w ten oto sposób dziewczyna została luksusową call-girl, zarabiającą około 700 funtów za pojedynczą wizytę u klienta. Jej kariera trwała 9 lat. Czemu tak krótko?
Dlaczego mężczyźni zdradzają?
Najwyraźniej Rebecca nie chciała podzielić losu swojej koleżanki po fachu, Milly Cooper, a więc najstarszej call-girl na świecie (w roku 2011 Milly, jako 96-latka, wciąż jeszcze była aktywna w zawodzie, kasując 800 funtów za wizytę). Nic więc dziwnego, że Rebecca - mimo oszałamiających zarobków - postanowiła się wycofać. Tym bardziej, że miała niezły pomysł na swoją przyszłość. Otóż w 2009 Brytyjka przebranżowiła się z prostytutki na doradcę ds. niewierności. Dziś, w roku 2013, ma już wyrobioną renomę i portfolio (które składa się z listy zadowolonych klientów). I chociaż zarabia "zaledwie" 125 funtów za godzinę, jest zadowolona. W swojej nowej pracy Rebecca wykorzystuje 9-letnie doświadczenie, jakie zdobyła jako call-girl, by pomagać walczyć ze zdradą małżeńską.
"Moja wiedza pochodzi z praktyki"
- Moja wiedza pochodzi z praktyki. Jako call-girl miałam około 1000 klientów, z czego co najmniej 60 proc. było żonatych, co daje mi niezły wgląd w to, jak mężczyźni działają i czego chcą. Spędziłam lata na wysłuchiwaniu historii na temat ich nieudanych, czy niepełnych związków, przez co lepiej niż ktokolwiek inny wiem, jakie błędy popełniane przez żony popychają ich mężów do zdrady - stwierdza Rebecca na łamach "The Sun". Co ciekawe, jej doświadczenia w sporej mierze pokrywają się z doniesieniami opublikowanymi w "Huffington Post", mówiącymi że 71 proc. panów i 49 proc. pań zdradza... z nudów albo "dla sportu". Zdaniem eksprostytutki to właśnie szare pożycie lub kompletny jego brak powodują, że panowie szukają seksualnych uniesień poza domem.
Zdrada ma wiele twarzy
Brytyjka podkreśla, że nierzadko żony same sobie są winne. W czasie konsultacji z zatroskanymi kobietami stosunkowo często wychodzi na jaw, że te używają seksu do karania i dyscyplinowania swoich partnerów. I to właśnie to nieszczęsne embargo na pieszczoty - a nie zapominajmy, że seks należy do potrzeb fizjologicznych, więc tych najbardziej pierwotnych, zlokalizowanych najniżej w tzw. piramidzie Maslowa (Piramida potrzeb) - nie tylko doprowadza mężczyzn do frustracji, ale również pozbawia ich pewności siebie.
- Mężczyźni to istoty seksualne - w przeciwieństwie do kobiet, potrafią oddzielić seks od miłości - tłumaczy Rebecca. To znaczy mniej więcej tyle, że jeśli panowie zostaną pozbawieni możliwości spełnienia swych pragnień, nie zawahają się udać do "specjalistki", przy czym taka wizyta nie znaczy, że dany jegomość nie kocha żony. Dla niego to coś, jak wizyta w kinie...
Okazja czyni złodzieja
Są jednak mężczyźni odrobinę bardziej wyrachowani, którzy "na dziewczyny" chodzą wtedy, gdy potrzebują mocniejszych wrażeń - a więc chcą np. zrealizować wyjątkowo perwersyjną fantazję, taką, o której wstydzą się napomknąć żonie. Innym razem chcą poczuć żyłkę adrenaliny. Bywa też, że to okazja czyni złodzieja, a więc dany pan np. często wyjeżdża na wyjazdy służbowe i po jakimś czasie zaczyna robić z tego dodatkowy użytek. Rebecca, jako doradca ds. niewierności, analizuje dany związek, zadając klientom niezwykle intymne pytania, by "ocenić dynamikę ich relacji", a następnie radzi kobietom, co robić, by nie dopuścić do sytuacji, w której ich partner dzwoni do "Milly Cooper". Doradza m.in. zintensyfikowanie pożycia, wprowadzenie elementu spontaniczności i zabawy oraz rezygnację z traktowania seksu, jako karty przetargowej.
37-latka przyjmuje też zlecenia typu "sądzę, że mój mąż może mnie zdradzać, czy mam rację?", wówczas skupia się na ocenie wierność partnera. Pytanie tylko, czy doświadczenie nie poparte fachową wiedzą psychologiczną jest coś warte?
MW/Puch,facet.wp.pl