Trwa ładowanie...
17-02-2014 11:04

Dlaczego kobiety się na nas obrażają?

Dlaczego kobiety się na nas obrażają?Źródło: Fotolia
d1yooq4
d1yooq4

Niektórzy nie potrafią inaczej, co więcej, w wielu związkach obrażanie się na partnera to podstawowy sposób komunikowania swoich potrzeb. Tradycyjnie skłonność do takiego zachowania przypisuje się kobietom, chociaż nie oznacza to, że ta metoda jest obca mężczyznom. Cel jest jeden - druga strona ma dotkliwie odczuć nasze niezadowolenie, samemu domyślić się powodów, a w konsekwencji przeprosić za swoje zachowanie.

Zdarza się, że popularny "foch" jest skuteczny, jednak bywa też, że przynosi rezultaty odmienne od zamierzonych. Czy jest właściwą formą komunikacji w związku? Według Erica Berne'a zbyt częste używanie dąsania się, bywa swoistym rytuałem, elementem gry małżeńskiej.

"Co ja właściwie zrobiłem?"

Jakie są funkcje "focha"? Zwykle ma być karą za popełnione (lub wydumane) przewinienia. Jeśli pojawia się po powrocie męża z zakrapianej imprezy z kolegami, ten nie ma problemu ze zrozumieniem, za co został ukarany. Ale co, jeśli dąsy zaczynają się w trakcie, dajmy na to, wspólnego powrotu z przyjęcia u znajomych? Mąż zaczyna szperać w pamięci, aby znaleźć coś, czym naraził się połowicy - czy zbyt otwarcie rozmawiał z koleżanką albo powiedział zanadto frywolny dowcip? Już samo takie szukanie spełnia swoją podstawową funkcję, czyli wzbudzenie niepewności, wywołanie wyrzutów sumienia u "winowajcy". A próba wspólnego "grzebania w pamięci", może zakończyć się jeszcze gorszą awanturą.

Długotrwałe obrażenie się na partnera jest też szantażem: "nie odezwę się, dopóki się nie zmienisz".

d1yooq4

Oczywiście nie każde milczenie to "foch". Tak naprawdę zdrowe dla związku jest danie sobie chwili - lub w niektórych sytuacjach nawet dłuższego czasu - na ostudzenie emocji, co pozwala uniknąć np. wypowiedzenia pod wpływem impulsu niesprawiedliwych słów, które mogą zranić partnera.

"Ciche dni" niechęci

Niczemu dobremu nie służą też, w wielu małżeństwach pojawiające się ze sporą regularnością, tzw. "ciche dni". W skrajnych przypadkach partnerzy całymi tygodniami, a czasem nawet miesiącami, mijają się w milczeniu, nie potrafiąc nawiązać rozmowy. Często to nic innego, jak prosta konsekwencja nadużywania przez któregoś z małżonków wspomnianej metody dąsania się. Początkowo przynosiła ona oczekiwane rezultaty, wywołując poczucie winy u partnera, ale po jakimś czasie oswajał się on z sytuacją i na ciszę odpowiadał ciszą, co nakręcało spiralę zawziętości. Skutkiem takiego zachowania może być zupełny rozpad związku. W pewnym momencie nierozwiązane problemy stają się tak poważne, że bez pomocy specjalisty nie sposób ich rozwikłać.

Niektórzy mogą mieć tendencję do nadużywania tej formy komunikacji - a właściwie manipulacji - dlatego, że tak zostali nauczeni w dzieciństwie. To rodzice - często neurotyczne albo nieznające innych metod wychowawczych matki - mówiły: "jeśli nie spełnisz moich oczekiwań, będę się gniewać". Może zdarzyć się, że osoby z takich rodzin wybierają partnerów także stosujących szantaż emocjonalny. Nawet, jeśli obrażania nauczyliśmy się od rodziców, to jest ono typowe dla małych dzieci.

Czasem to zachowanie wywodzi się wprost z reakcji z okresu dzieciństwa, jest konsekwencją tego, że dziecko szantażujące rodziców ("tak długo będę wstrzymywać powietrze, że umrę") osiąga swoje cele i uczy się na zawsze, że to jest skuteczne. W rezultacie młodzi Polacy jako coś całkiem normalnego traktują obrażanie, wymuszanie czegoś szantażem, nieodzywanie się, nieodbieranie telefonu. Tymczasem w skrajnych przypadkach takie zachowania to nic innego jak przemoc psychiczna.

d1yooq4

Miecz obusieczny

"Foch" może mieć negatywne konsekwencje dla związku, nie jest przyjemny dla osoby, w którą został wymierzony, ale przynosi też szkodę osobie stosującej, która zostaje ze swoimi myślami sama, w wyobraźni rozwijając najczarniejsze scenariusze przyszłości. Często powoduje to, że dodatkowo się nakręca i w końcu udaje jej się doszukać potwierdzenia swoich podejrzeń w rozmaitych zwyczajnych zachowaniach partnera i jego otoczenia, popadając w swoistą paranoję. Niemal pewne jest też, że długo tłumione emocje w końcu znajdują niekontrolowane ujście, raniąc wszystkich, którzy znajdą się w pobliżu.

Jaka jest zatem recepta na radzenie sobie z "fochem"? Wymagane jest zaangażowanie obydwu stron konfliktu. Trzeba wspólnie dostrzec, że obrażanie się jest drogą donikąd, dziecinnym zachowaniem. Naturalne i właściwe, chociaż trudne, jest zapytanie obrażonej osoby: "co się stało?", "dlaczego zrobiło ci się przykro?"

Sprzeczka receptą na szczęście?

Warto też zastanowić się, czy w związku chodzi nam o wygraną indywidualną, czy osiąganie wspólnych celów (co przecież nie nie musi wiązać się z rezygnowaniem z siebie!). Zamiast milczeć, lepiej dużo rozmawiać, a nawet czasem kłócić się. Sprzeczki, w których chodzi o poprawę relacji, są dużo bardziej korzystne niż ciągłe ustępowanie jednej ze stron w imię lepszej atmosfery. Ich skutkiem jest zapobieganie narastającej frustracji i kontrolowane rozładowywanie negatywnych emocji. Rozmowy będą przynosiły pozytywny rezultat, jeśli dwoje ludzi nauczy się komunikować wprost, a nie okrężną drogą, milczeniem, niedomówieniami. Być może warto zainwestować w kursy doskonalenia komunikacji albo sięgnąć do bogatej literatury na ten temat?

d1yooq4

[

]( http://www.przystan-psychologiczna.pl/index.php )

Jacek Gientka, psycholog, psychoterapeuta, PFi/ PFi, facet.wp.pl

d1yooq4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1yooq4