Dlaczego mężczyźni muszą zdradzać? Znamy odpowiedź!
"Po czterech latach interdyscyplinarnych badań dotyczących wszystkich aspektów monogamii oraz po wnikliwej analizie treści wywiadów przeprowadzonych ze stu dwudziestoma młodymi mężczyznami, doszedłem do wniosku, że chociaż monogamia uznawana jest za stan idealny, to jednak znakomita większość mężczyzn predysponowana jest do zdrady" - pisze profesor Eric Anderson w swojej najnowszej publikacji zwartej, "The Monogamy Gap".
13.03.2012 | aktual.: 16.03.2012 16:37
"Miłość" to nie "seks z jedną osobą"...
Teoria socjologa, Erica Andersona, jest tyleż kontrowersyjna, co prosta i, przynajmniej z pozoru, logiczna. Kobiety "napędzane są" oksytocyną, czyli "hormonem przytulania i tworzenia więzi", natomiast mężczyźni testosteronem, który odpowiada za pęd do sukcesu, pragnienie rozbudowy muskulatury i chęć mnożenia podbojów seksualnych.
Teza: organizmy mężczyzn produkują od pięciu do dziesięciu razy większe dawki testosteronu niż organizmy kobiet, więc potrzeby seksualne mężczyzn są również proporcjonalnie większe. Wniosek: jedna kobieta nie jest w stanie zaspokoić potrzeb zdrowego mężczyzny.
"Nie jest moim zamiarem mówienie, że panowie to tylko biedne ofiary swojego niepohamowanego libido - jednak zrozumienie tej prawidłowości to podstawa do stworzenia szczęśliwego związku. Bo w rzeczywistości problemem wcale nie jest sama niewierność, a nieuzasadnione oczekiwanie kobiet, że ich mężczyźni będą im wierni, choćby nie wiem co" - przekonuje Anderson na łamach "The Sun".
Kontrowersyjny profesor wierzy w swoje słowa, dlatego marzy mu się świat, w którym mężczyźni i kobiety otwarcie będą rozmawiać o zaspokajaniu swoich potrzeb poza związkiem.
Anderson przekonuje też, że męska zdrada nie jest aktem związanym z wygaśnięciem uczucia miłości wobec swojej stałej partnerki. Jego zdaniem, kontakty seksualne mają na celu zaspokojenie potrzeb biologicznych - skoki w bok powinny być traktowane jak pójście na basen, saunę lub inny rodzaj zdrowej aktywności.
Kobieto, raduj się - twój facet cię zdradza!
Jak nietrudno się domyśleć, tezy głoszone przez Amerykanina nie spotykają się z aprobatą ze strony pań, które uważają, że jego książka to nic innego, jak tylko jawne nawoływanie do zdrady i usprawiedliwienie niedojrzałości niektórych mężczyzn. Jednak Anderson zdaje się nie przejmować krytyką - wręcz przeciwnie, naukowiec wierzy, że panie wkrótce same się opamiętają. "Wiem, że to co piszę, w pierwszej chwili może się jawić kobietom jako zła, czy wręcz tragiczna wiadomość, lecz w praktyce jest zupełnie odwrotnie - to doskonałe wieści dla płci pięknej. Sądzę, że panie, zrozumiawszy, iż mężczyźni są stworzeni do zdrady, nareszcie będą mogły poczuć się wyzwolone."
Zdaniem Andersona, większość zdradzonych kobiet, przynajmniej na początku, kiedy dowidzą się o zdradzie, zaczyna obwiniać siebie - "Może nie dawałam mu wszystkiego, czego pragnął?". Jeśli wzmożone starania - wynikające z poczucia winy - nie przynoszą należytego skutku - mężczyzna nadal zdradza lub wręcz odchodzi do innej - kobiety nabierają przekonania, że są bezwartościowe, co z kolei sprawia, że popadają w depresję.
Anderson przekonuje, że taki stan rzeczy może się zmienić, jeśli wszyscy zaakceptują prawdę o tym, że zdrada jest rzeczą nieuniknioną. "Nieważne jak się starasz, twój mężczyzna i tak będzie sypiał z innymi kobietami". Czy powinniśmy uwierzyć w słowa naukowca?
Podobno chodzą po tym świecie faceci, którzy nigdy nie zdradzali swoich żon. Jeśli to prawda, to znaczy, że jednak można powstrzymać swoją chuć i żyć w opartym na szczerości i równouprawnieniu monogamicznym w związku. Pytanie tylko, czy takie związki nie są wynaturzeniem, czy mężczyźni nie stają się "męczennikami monogamii"? (MW/Puch)