Dlaczego się upijamy?
Co zrobili studenci, kiedy naukowcy pokazali im, jaki skutek na ich zachowanie wywiera alkohol? Zaczęli pić więcej, bo uświadomili sobie, że to właśnie dzięki wódce mieli szansę na życie, o jakim na trzeźwo nawet wstydzili się marzyć...
"Jeśli uprawiasz seks, to jesteś ladacznicą, jeśli nie, cnotką - a picie alkoholu pozwala ci na bycie i tym, i tym. Możesz się upić, zaliczyć upojną noc z nowopoznanym facetem, a następnego dnia powiedzieć 'Wciąż jestem dobrą dziewczynką'", mówi uczestniczka badania na temat spożycia alkoholu przez młodzież, przeprowadzonego przez doktor Lainę Bay-Cheng. Z kolei studenci z grupy badawczej Thomasa Vander Vena mówili: "Upojenie alkoholowe to cudowna sprawa - bo tyle rzeczy może wtedy pójść nie tak; zawsze dzieje się coś interesującego, ekscytującego, albo zabawnego." Ponadto, po alkoholu wszystko jest prostsze: rozmowy, podryw, problemy dnia codziennego i generalnie życie. A jeśli zrobisz coś głupiego - trudno! Zawsze masz dobre usprawiedliwienie...
W rzeczywistości, tytuł tego artykułu powinien brzmieć następująco: "Odwaga w płynie, czyli jak alkohol pokonał naukę", bowiem przedstawione tu treści ilustrują druzgocącą porażkę, jaką akademicy odnieśli w konfrontacji z procentami. Otóż w ciągu minionych kilku lat, specjaliści ze sporej grupy najbardziej liczących się uczelni w Stanach nie tylko badali wpływ napojów wyskokowych na ludzi, ale także starali się dotrzeć z tymi informacjami do młodzieży wkraczającej w dorosłość. Uzbrojeni w zatrważające statystyki, pomiary i analizy, naukowcy byli przekonani, że kiedy tylko studenci ujrzą na własne oczy jak bardzo dewastujący wpływ na życie człowieka mogą mieć pijackie ekscesy, wówczas z miejsca zreflektują się i zmienią swoje przyzwyczajenia, co z kolei przełoży się na zwalczenie plagi alkoholizmu obejmującej obecnie większość amerykańskich kampusów.
Specjaliści próbowali wszystkiego - od edukacji i wlewania oleju do głów młodzieży na siłę, poprzez doświadczenia i specjalnie przygotowane testy, aż po wizyty na imprezach, gdzie doktorzy i ich asystenci biegali za studentami i mierzyli ich alkomatami, tylko po to by "wywołać u nich szok" świadomością tego, jak duże ilości alkoholu, są w stanie pochłonąć podczas zaledwie jednej nocy. "Spójrz! Dwa promile! - mówili. - Taka dawka alkoholu działa na twój organizm w następujący sposób...". Uczeni ostrzegali, że procenty zaburzają ludzki osąd, że sprawiają, iż nie kontrolujemy swoich zachowań, a nawet więcej, dajemy upust tym najgorszym. Informowali też, że człowiek pod wpływem traci wszelkie hamulce oraz, że cechuje go wtedy ryzykanckie podejście do życia... A co zrobili studenci? Zaczęli pić więcej, bo odczytali wszystkie te ostrzeżenia, jako pozytywy alkoholu. No bo, jak podaje "USA Today", "jak inaczej nieśmiały uczeń pierwszego roku byłby w stanie nawiązać nowe znajomości?"
Co więcej, studenci zgodnie przyznali, że alkohol to nic innego, jak "pewność siebie w płynie". Zgadzali się także, co do faktu, że nie piją dla smaku, a dlatego żeby się upić, bo dopiero w stanie upojenia panowie nie mieli problemu z podrywaniem dziewczyn, które na trzeźwo jawiły im się poza zasięgiem, a dziewczyny z kolei, nie miały oporów przed pójściem do łóżka z takim delikwentem - w końcu, "do głosu dochodził alkohol", zaś one nad tym nie panowały. W ten sposób, parafrazując znane powiedzenie, dochodzimy do sytuacji, w której i wilk jest syty i reputacja cała. Wszystkimi tymi spostrzeżeniami naukowcy dzielili się na dorocznym spotkaniu "American Psychological Association", zgodnie załamując ręce: mieli przecież obrzydzić studentom alkohol, a zadziałali jak najskuteczniejsi PRowcy...
Naturalnie, wszystkie te obserwacje można z powodzeniem odnieść także do ludzi bardziej dojrzałych, którzy także mają w zwyczaju maskować wszystkie swoje słabe strony alkoholem. Wobec tego, chyba faktycznie amerykańscy studenci mają rację, twierdząc, że napoje wysokoprocentowe coraz częściej stanowią dla nas swego rodzaju bilet wstępu do krainy luzu i odprężenia - nie można przecież zaprzeczyć, że osobom pod wpływem więcej się wybacza, bo przecież "nie panowali wtedy nad sobą", a poza tym kto z nas choć raz sam nie był w takiej sytuacji? Dlatego, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym to człowiek musi kontrolować się na niemal na każdym kroku, w chwilach gdy po prostu musimy uwolnić swoją mroczną stronę, alkohol bywa przydatnym alibi...