Dniówka za 5 piw. Ilu Polaków by na to poszło?
Okazuje się, że nie tylko polskie miasta borykają się z odwiecznym problemem w postaci tzw. "żuli spod sklepu", którzy zaczepiają przechodniów, żebrzą i niepodzielnie panują w parkach. Podobne kłopoty ma również Holandia. Amsterdamskie władze mają jednak zupełnie niesztampowy pomysł na walkę z miejscowymi pijakami - dają im pracę, za którą płacą... w piwie!
W ramach projektu jednej z fundacji 20 amsterdamskich pijaczków, stałych bywalców Oosterpark, którzy zwykli urządzać tam libacje i bijatyki, dostało pracę przy sprzątaniu ulic. Podobne projekty resocjalizacji poprzez pracę mają długą tradycję i często kończyły się fiaskiem. Holendrzy wpadli jednak na pomysł, by za pracę nagradzać tym, co dla pijaków najcenniejsze - alkoholem. W tym wypadku jest to 5 puszek piwa rozdawanych nietypowym pracownikom w ciągu dnia. Motywacja do roboty - murowana!
Grupa amsterdamskich pijaków stawia się w punkcie zbiorczym o 9 rano. Na początek każdy dostaje dwie puszki piwa i... opcjonalną kawę. Około 10 rozpoczynają pracę w dwóch grupach. Po kilku godzinach mają przerwę na darmowy obiad, do którego serwuje im się kolejne dwa piwa. Pracę kończą z reguły około 15:30. Na pożegnanie - kolejna puszka piwa. Oprócz piwnej zapłaty pracownicy otrzymują 10 euro dniówki i odmierzoną ilość tytoniu.
- To jasne jak słońce: korzystamy na tym wszyscy. Nie przesiadują już w parkach, piją mniej, lepiej się odżywiają i mają pracę, którą są zajęci w ciągu dnia - twierdzą koordynatorzy projektu. Wątpliwości co do skuteczności terapii ograniczającej picie ma jednak jeden z samych zainteresowanych: - Oczywiście pijemy w sposób bardziej uporządkowany, ale na pewno nie pijemy mniej - twierdzi niejaki Frank - Po pracy idziemy do supermarketu i zamieniamy zarobione 10 euro na piwo. O 8 rano, gdy sklep otwierają, również jesteśmy pierwsi na miejscu i kupujemy alkohol - dodaje. Jak widać pijackie zwyczaje są wszędzie takie same, no może polscy żulikowie pod sklepem meldują się już o 6.
Z ponurą diagnozą kumpla od kieliszka nie zgadza się inny uczestnik projektu, były piekarz, który twierdzi, że prowadzi się znacznie lepiej niż wcześniej: - Wracam do domu, widzę, że dzień jakoś zleciał i nie czuję, że muszę się koniecznie napić - zwierza się. Nie bez znaczenia jest również zawartość procentowa nietypowej dniówki. - Z piwem, które nam dają jest jeszcze tyle dobrego, że jest lekkie. To 5 procentów, nie 11 czy 12, jak piliśmy wcześniej - dodaje.
Co ciekawe, w wyniku akcji w pijakach budzi się nawet coś w rodzaju odpowiedzialności za wspólnotę. - Mamy satysfakcję, robota zrobiona, społeczeństwo ma z nas pożytek, mimo że pijemy - podsumowują uczestnicy.
Myślicie, że podobny projekt miałby szansę powodzenia w Polsce? Zakładamy, że chętnych by nie zabrakło...
KP/PFi, facet.wp.pl