Trwa ładowanie...
10-12-2014 10:51

Do piekła i z powrotem z kamerą w ręku

Do piekła i z powrotem z kamerą w rękuŹródło: BigYellowFoot
d198yum
d198yum

-7 stopni Celsjusza - właśnie tyle pokazywał termometr na warszawskim torze wyścigów konnych Służewiec. Do tego przejmujący wiatr i perspektywa szybkiego zmroku. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że akurat tego dnia w takich warunkach pogodowych kilkuset śmiałkom przyszło zmierzyć się z "najtrudniejszym półmaratonem w Europie". Ekstremalny bieg z przeszkodami na dystansie 21 kilometrów nazwano złowieszczo Runmageddon Hardcore. Jak to możliwe, że blisko 600 osób zdecydowało się wystawić swoje organizmy na tak ciężką próbę? Śmiałkowie chcieli sprawdzić, gdzie leży granica ludzkiej wytrzymałości i jak daleko można się posunąć, aby poznać swoje możliwości.

Zdrowy rozsądek zamarzł pierwszy
- Przyjrzyjcie się uważnie mecie. Możliwe, że już nigdy jej więcej nie zobaczycie. - żartował przez megafon jeden z organizatorów tuż przed rozpoczęciem biegu. Prawdopodobnie sam nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo prorocze słowa wypowiada. Na śmiałków czekało ok. 70 przeszkód, których pokonanie w pojedynkę graniczyło z cudem. Nikt nie spodziewał się jednak, że największym przeciwnikiem zawodników okażą się nie kilkumetrowe ściany, rowy i zasieki, a niska temperatura. Wspięcie się na zamarznięty murek przy pomocy zgrabiałych dłoni zajmowało całą wieczność, a pływające w zbiornikach wodnych lodowe kry raniły nogi.

Jeszcze przed dziesiątym kilometrem niektórych dopadała hipotermia. Sygnały karetek było słychać właściwie bez przerwy. Dramaturgii dodawało zachowanie się wolontariuszy i strażaków, którzy z poważnymi minami przyglądali się twarzom zmordowanych zawodników, wyłapujący tych najbardziej wycieńczonych. Z 592 szaleńców do mety dobiegło 503 wycieńczonych zawodników.

fot. BigYellowFoot

d198yum

Uchwycić emocje
Żaden film, ani zdjęcia nie są w stanie oddać trudnych warunków pogodowych panujących tej niedzieli. Jedynym sposobem przekazania tego, co działo się podczas biegu było uzbrojenie się w sportowe kamerki i zachowanie trzeźwego myślenia w momentach godnych zarejestrowania.

fot. BigYellowFoot

W błędzie jest ten, kto myśli, że jedyną opcją są kamery GoPro. Istnieje doskonała alternatywa dla szaleńców, którzy chcą pokazać światu chociaż część tego, co czuje się na tego typu imprezach. Do nagrywania "w pierwszej osobie" doskonale sprawdzają się np. kamery Sony Action Cam. Kilka lat temu, gdy sportowe filmik podbiły platformy typu YouTube, Sony wypuściło na rynek małą kamerę HD, która umieszczona w obudowie, była doskonałą odpowiedzią na popularne urządzenia GoPro. Od tego czasu seria Action Cam ewoluowała, czego wynikiem jest model HDR-AZ1. Znacznie mniejsza i bardziej zaawansowana technologicznie niż jej starsza siostra. Tego typu sprzęt bez większego problemu nagra atrakcje, jakie czekają na śmiałków podczas takich wydarzeń sportowych, a rewelacyjna stabilizacja sprawi, że taka relacja wideo będzie miła dla oka. Nam pozostaje jedynie stanąć na starcie, włączyć nagrywanie i... przeżyć.

fot. BigYellowFoot

d198yum

Co ciekawe, podczas Runmageddonu Hardcore obie wspomniane kamery spisały się rewelacyjnie. Dzięki mocowaniom, które otrzymujemy przy zakupie w zestawie, możemy skupić się na pokonywaniu kolejnych przeszkód i mieć pewność, że kamerka wszystko zarejestruje. Sprzęt działa nawet w warunkach skrajnie ekstremalnych. Gdy obudowa skuta lodem uniemożliwiała jakąkolwiek obsługę, Sony Action Cam nadal nagrywały. Żywotność baterii pozwoliła na zarejestrowanie momentu dotarcia do mety, której jak się później okazało... rzeczywiście wielu zawodników nigdy nie zobaczyło.

__Sony HDR AZ-1 (biała) z pilotem zdalnego sterowania oraz Sony HDR-AS15 bez obudowy

d198yum

Grzegorz Brandt

d198yum
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d198yum