CiekawostkiDokonał niemożliwego. Wszedł do płonącego krateru

Dokonał niemożliwego. Wszedł do płonącego krateru

Mówi się o nim, że już przeszedł do historii. Pochodzący z Kanady George Kourounis został okrzyknięty przez niektórych najodważniejszym żyjącym człowiekiem po tym, gdy jako pierwszy na świecie przekroczył „wrota piekieł”. W ten właśnie oryginalny sposób określany jest teren znajdujący się wokół płonącej zapadliny na terenie jednej z turkmeńskich wiosek.

Dokonał niemożliwego. Wszedł do płonącego krateru
Źródło zdjęć: © fot.Facebook

Temperatura sięgająca miejscami nawet 1000 stopni i on – uzależniony od adrenaliny 44-latek. Wbrew docierającym do niego głosom rozsądku, wzywających go do zaniechania zejścia w „piekielną” otchłań, George Kourounis zdecydował się zaryzykować. Stał się tym samym pierwszym śmiałkiem, który z bliska przyjrzał się jednemu z najdziwniejszych miejsc na ziemskim globie. Misję udało mu się wprawdzie ukończyć zimą 2013 r., ale naprawdę głośno o jego wyczynie zrobiło się dopiero teraz, wraz z publikacją serii niezwykłych fotografii dokumentujących jego zmagania.

Brama do piekieł, jak powszechnie określa się dziś płonącą depresję w Turkmenistanie, znajduje się w Derweze (zresztą po turkmeńsku Derweze to właśnie brama). O wiosce zamieszkiwanej przez ok. 400 osób prawdopodobnie nigdy nikt by nie usłyszał, gdyby nie wydarzenia sprzed 44 lat. Na terenie bogatego w gaz ziemny obszaru doszło wówczas do incydentu. Podczas prac geologicznych przewiercona została kieszeń gazowa, która znajdowała się płytko pod powierzchnią ziemi. W efekcie stanowisko, przy którym prowadzono odwierty oraz otaczające je tereny, zapadły się. W ten sposób powstał gigantyczny krater o średnicy ok. 70 metrów i mający 30 metrów głębokości.

Tuż po tamtym wypadku naukowcy uznali, że należy przedsięwziąć jakieś kroki, które zapobiegną przedostawaniu się gazu do atmosfery. Zdecydowano się podpalić złoże. Żaden z fachowców nie przewidział jednak, że zagłębienie będzie płonąć tak długo. Pierwotne wyliczenia zakładały, że paliwo wypali się po kilku dniach. Ponad cztery dekady później nic nie wskazuje, by złoże miało się w najbliższym czasie wyczerpać, choć warto nadmienić, że kilka lat temu pojawiły się pogłoski o rzekomych planach turkmeńskich władz, związanych z ugaszeniem płomieni.

Rejon Derweze przyciąga dziś wielu turystów. Trudno się temu dziwić, płonący krater fascynuje i przeraża. Widok ten jest szczególnie imponujący po zmroku. Wiele osób z bezpiecznej odległości podziwia wówczas „bramę piekieł”. Poszukiwacz silnych wrażeń, George Kourounis, postanowił przełamać pod tym względem wszystkie bariery. Zdecydował się nie tylko zbliżyć do zagłębienia bliżej niż ktokolwiek wcześniej, ale także dostać się do jego wnętrza. Wyposażony w odpowiedni ekwipunek (miał na sobie kombinezon ognioodporny), został opuszczony do samego centrum ziejącej ogniem pieczary.

- W związku z tym, że było to coś, czego nikt wcześniej nie zrobił, pojawiło się wiele niepewności i pytań. Kiedy w końcu udało mi się postawić stopę na samym dnie, było to przytłaczające uczucie – powiedział już po zakończeniu swojej misji Kourounis. - Byłem w miejscu, w którym wcześniej nie znalazł się żaden człowiek. Przypominało to stąpanie po obcej planecie.

Główne wątpliwości, jakie pojawiły się przed podjęciem wyzwania, dotyczyły temperatury, która panuje na dnie krateru, a także kwestii bezpieczeństwa – np. tego, czy lina wytrzyma. Od samego początku było wiadomo, że jeśli coś pójdzie nie tak, to kanadyjskiego łowcy przygód nie uda się uratować.

George Kourounis jest na co dzień łowcą burz. Zajmuje się też dokumentacją zjawisk ekstremalnych. Regularnie pojawia się w programach telewizyjnych i filmach dokumentalnych poświęconych fenomenom meteorologicznym.

RC/dm,facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)