Drunkoreksja - piją i katują się dietą
Choć jeszcze nie została uznana za jednostkę chorobową, to przypadłość ta dotyka coraz większą grupę ludzi. W szczególności studentów z Zachodu, choć niestety dotarła też do Polski.
16.04.2015 | aktual.: 16.04.2015 15:13
O co tak naprawdę chodzi w drunkoreksji? Najogólniej rzecz ujmując, to zastępowanie jedzenia alkoholem. "Drunkorexia" to połączenie dwóch słów: "drunk" - z ang. pijany, oraz anorexia. Rzecz w tym, że współcześni młodzi ludzie nieustannie znajdują się pod presją - muszą być m.in. modni, szczupli i zabawowi. Niestety, jak wiadomo, do zrealizowania tego ostatniego postulatu potrzeba alkoholu, a ten jest kaloryczny, stąd jego wysokie spożycie rujnuje sylwetkę. I tu pojawia się drunkoreksja...
Gorzała zamiast chleba
- Tę nieco kolokwialną definicję głodzenia się i katowania ćwiczeniami, by spalać kalorie, robiąc tym samym miejsce dla alkoholu - podaje "The Atlantic". Innymi słowy dziewczyny, bo to głównie ich domena, wolą się przegłodzić w czasie dnia, by wieczorem móc bez wyrzutów sumienia pić na umór . - Kalorie to kalorie, przecież nie ma znaczenia, czy biorę je z jedzenia czy z alkoholu - to popularny pogląd wśród nastolatek, które w dość bezmyślny sposób realizują powiedzenie "piwo to moje paliwo". - Sądzę, że tego typu zachowanie jest znacznie bardziej powszechne, niż mogłoby się wydawać - przekonuje reporterów "Mirror" dr Varuna Aluvihare z londyńskiego szpitala akademickiego King's College.
Na potwierdzenie tej tezy można przywołać raport przygotowany przez uczonych z Uniwersytetu Stanowego Florydy, a opublikowany na łamach "Journal of American College Health". Otóż naukowcy przeanalizowali w swojej pracy zwyczaje 22 000 studentów z 40 amerykańskich uczelni. Okazało się, że ci którzy ćwiczą i decydują się na intensywną dietę, częściej angażują się w libacje alkoholowe - prawdopodobieństwo wypicia pięciu lub więcej drinków jednego wieczora było u nich o 20 proc. większe niż u studentów ze zbilansowaną dietą. Z kolei u tych, którzy regularnie używają środków przeczyszczających lub stosują wymioty po posiłkach, prawdopodobieństwo to wzrastało do 76 proc. Mowa więc o ludziach, którzy z premedytacją stosują ekstremalne wyrzeczenia, by móc pić na umór, a przy tym nie tyć.
Pij, chudnij i umieraj
Czy sytuacja jest poważna? Dość posłuchać wstrząsającej wypowiedzi dr Aluviharedla dla "Mirror" - Niemal każdego dnia spotykam 20- i 30-letnich pacjentów, których wątroby działają zaledwie w 5-10 procentach w porównaniu z normalnymi możliwościami tego organu. Oni potrzebują przeszczepu. Jeszcze dwie dekady temu rzadko można było zaobserwować coś podobnego u ludzi przed pięćdziesiątką.
Bo drunkoreksja rozwija się już od jakiegoś czasu - choć dopiero niedawno dorobiła się nazwy. Co więcej, złe zwyczaje zaszczepione na studiach rzadko kiedy zanikają w późniejszym wieku, stąd wiele kobiet pracujących w biurach, na późniejszym etapie życia, także "stosuje się" do założeń drunkoreksji. Głodzą się, by wyglądać atrakcyjnie, a po pracy imprezują lub zapijają stres. I nie tyją.
Niestety ten tryb życia nie prowadzi do niczego dobrego - wedle niektórych specjalistów, drunkoreksja jest jeszcze gorsza niż anoreksja. Owocuje marskością wątroby i całkowitym wyniszczeniem organizmu przez głodówkę i alkohol. Ponadto, wygłodzone kobiety są bardziej podatne na działanie alkoholu - upijają się szybciej, angażują się w seks bez zabezpieczenia, a co najgorsze, częściej stają się ofiarami gwałtów. Nic dziwnego, że specjaliści biją na alarm. Wspomniany problem dotarł również do Polski. Na forach można znaleźć przypadki studentów, którzy opisują swoje doświadczenia z "piciem i nietyciem". Co dziwi najbardziej, to fakt, że większość drunkorektyków zazwyczaj zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, a mimo to robią swoje.