Dzieci mafii
Tekst: Jason Kersten
Oprac. M. Pertyński
Zdjęcie: Alex Farnum
Zabieramy cię na ponurą wycieczkę do świata rodzin amerykańskich mafii. Ich przeszłość pełna była krwi, przemocy i cierpienia. Dziś sami ci o tym opowiedzą...
Czy znacie kogokolwiek, kto po obejrzeniu filmu o mafii nie chciałby wiedzieć, jak było naprawdę? My, dziennikarze polskiego „Maxima”, nie. Każdy po kilka razy oglądał „Ojca chrzestnego”, „Kasyno”, „Chłopców z ferajny” czy „Bugsy’ego”. I każdy zastanawiał się, ile w tym wszystkim jest fantazji scenarzysty lub reżysera, a ile prawdziwego życia.
Kiedy więc dowiedzieliśmy się, że Jason Kersten, nasz kolega z amerykańskiego „Maxima”, ma szansę spotkać się z członkami rodzin najsławniejszych gangsterów w historii amerykańskiej przestępczości zorganizowanej, czekaliśmy z wypiekami na twarzach, co z tego wyjdzie, czy Jason zrealizuje marzenia – swoje, nasze i… wszystkich? Bo my nie znamy nikogo, kto by nie śnił o takiej szansie.
Udało się, Kersten spędził kilka dni w towarzystwie dzieci, wnuków, wdów lub niegdysiejszych żon czy kochanek członków mafii, którzy od wielu lat zaludniali wyobraźnię, zarówno jego, jak i naszą. Po raz pierwszy udało się ich namówić do otwartej rozmowy o wydarzeniach, które każdy z nas poznał, czytając książki sensacyjne lub oglądając ociekające krwią filmy. Okazją było otwarcie wystawy Las Vegas Mob Experience, którą tytułowe „dzieci mafii” (a może „sieroty po mafii”?) uznały za jedyną w swoim rodzaju szansę, by swoich bliskich przedstawić takimi, jakimi oni ich pamiętają.
TATA I JA, CZYLI KWESTIA ZASAD
Vincent Spilotro po raz pierwszy był świadkiem jednego z legendarnych wybuchów przemocy swojego ojca jako nastolatek. We wczesnych latach 80. jego ojciec, Tony, szef mafii w Las Vegas, „prowadził” pokerzystę „Stu” Ungara. Ten miał się kontaktować z Tonym codziennie, ale pewnego dnia zniknął. Kiedy wreszcie pojawił się w drzwiach Spilotra spóźniony o dwa dni, wyglądał jak ostatni żul i miał rewolwer za paskiem spodni. Tony wciągnął go do domu i posadził na krześle w kuchni. – Zostaw nas samych na minutę – powiedział do syna. Vince wyszedł z kuchni, ale przez szparę zobaczył, jak jego ojciec tłucze Ungara jak mięso na schabowe. „Stu” był narkomanem, ale bardzo potulnym i bezbronnie posłusznym. Vincent zarzucił później ojcu, że przesadził. – Tata powiedział mi wtedy, że nie chodziło mu o pieniądze – mówi. – Hazardziści czasami przegrywają. Chodziło o to, że „Stu” przyszedł do naszego domu z bronią.
Nie żeby broń była tu zabroniona, w zbiorach Muzeum LVME jest np. karabin M1, który mały Vince dostał w prezencie od swojego taty na siódme urodziny. Ale Tony Spilotro był człowiekiem twardych zasad, przynajmniej tak pamięta go jego syn Vincent, dla którego wspólna wizyta w magazynie Muzeum LVME i rozmowa z Jasonem Kerstenem to pierwsza okazja do otwartego opowiadania o swoim dzieciństwie, ojcu i jego kolegach, szefach, podwładnych. A także o tym, jak okrutnie zostali potraktowani przez historię.
Chicagowska organizacja wysłała Tony’ego Spilotro do Las Vegas w 1971 r. Miał pilnować bezproblemowego przepływu tego, co określali jako „śmietanka”. Co wieczór konwojent odwiedzał takie mafijne kasyna, jak Stardust, i odbierał gangsterską „działkę”, czystą gotówkę, zanim zaczęło się liczenie utargu. Spilotro był wielbicielem przemocy, ale Vince chce, aby świat dostrzegł wreszcie również łagodną stronę jego charakteru. – To wisiało nad łóżkiem mojego ojca – mówi, pokazując oprawioną w szkło i ramkę modlitwę do Boga po włosku. – Ojciec był bardzo pobożny, we wszystkie niedziele i święta zabierał nas do kościoła. Był jak ministrant!
Tyle że Tony Spilotro nie był ministrantem. Podobnie jak żaden z bohaterów muzeum. Na jego zbiory złożyły się pamiątki przekazane przez siedem osób, które Jason Kersten zdołał namówić na tę jedyną w swoim rodzaju konferencję w otoczeniu eksponatów muzealnych ze zbiorów LVME.
WŚRÓD PAMIĄTEK
Dziwnym przypadkiem okazuje się, że zebrani są „sierotami” po członkach legendarnych mafijnych „Pięciu Rodzin”. Ich ojcowie, dziadkowie i mężowie stanowili trzon mafii i historii Las Vegas. Chcą, by muzeum ukazywało ich jako normalnych ludzi. Wokół stołu konferencyjnego usiedli: Antoinette, córka Sama Giancany; Meyer II, wnuk Meyera Lansky’ego; Millicent Rosen, córka Benjamina „Bugsy’ego” Siegela; Janice Sachs, wdowa po Allanie, niegdysiejszym właścicielu hoteli Stardust i Fremont w czasach zbierania „śmietanki”. Są też oczywiście Vincent Spilotro i jego matka, Nancy, a przez telefon towarzyszy im z Florydy Cynthia Duncan, której choroba uniemożliwiła przyjazd. Ta ostatnia jest wnuczką Meyera Lansky’ego. To ona jako pierwsza zdecydowała się przekazać do muzeum swoją kolekcję rodzinną. Meyer Lansky II przyłączył się do niej i całej tej grupy dużo później.
Pomijając Ala Capone, nie ma sławniejszej od ich dziadka postaci w historii przestępczości zorganizowanej. Lansky był członkiem-założycielem mafii, zwanej też przedsiębiorstwem Murder Inc. i stanowił łącznik pomiędzy gangami żydowskimi a włoskimi. W wyobraźni takich ludzi, jak Jason Kersten czy my, Lansky to „księgowy mafii”, mózg finansowy.
Cynthia Duncan wniosła do zbiorów LVME między innymi Medal Wolności, który prezydent USA Harry Truman wręczył Lansky’emu w 1946 r. Podczas II wojny światowej Biuro Wywiadu Marynarki Wojennej obawiało się sabotażu w portach nowojorskich. Agenci Biura poszli więc po prostu dogadać się z tymi, którzy „rządzili” portami od czasów prohibicji – czyli właśnie do Meyera Lansky’ego i jego ludzi. Gangsterzy utrzymali w portach taki spokój i porządek, że Truman zdecydował się nagrodzić Lansky’ego orderem.
Później stosunki Lansky’ego i służb federalnych bardzo się pogorszyły. Oskarżenie o unikanie płacenia podatków na początku lat 70. spowodowało, że zbiegł do Izraela. Z tym wiążą się kolejne pamiątki Cynthii – dwa listy. Pierwszy jest od Lansky’ego do premier Izraela Goldy Meir, w którym oferował Izraelowi milion dolarów za pozwolenie mu na pobyt w kraju. Drugi list to jej grzeczna odmowa. Najwidoczniej wszyscy Żydzi mają prawo powrotu do Izraela… Wszyscy poza Meyerem Lanskym.
„KTO KOGO I DLACZEGO?”
Dostarczone przez Antoinette Giancana pamiątki po jej ojcu Samie, niegdysiejszym szefie chicagowskiej organizacji, są dość frywolne. Człowiek, który podobno fałszował karty do głosowania na Kennedy’ego (i, jak chcą teorie spiskowe, zlecił jego zabójstwo) trzymał w swoim biurze jednorękiego bandytę, automat do gry na żetony, który teraz stoi w rogu magazynu LVME. Każdy, kto dla niego pracował, mógł pociągnąć za drążek. Jeśli wygrał, mógł zatrzymać wygraną. Wśród „spuścizny” są też negatywy policyjnych zdjęć z zatrzymań, na których widać twarze współpracowników i podwładnych Sama. Kiedy jeden z nich został aresztowany, Giancana miał zwyczaj nielegalnie wykupywać z policji negatyw jego zdjęcia. Uważał, że było to niezwykle zabawne.
Vincent Spilotro ma inne wspomnienia o Samie: – Po tym, jak zmarła jego pierwsza żona, posuwał wszystkie babki, jakie spotkał, nawet kochankę prezydenta Kennedy’ego, Judith Exner – mówi. – Moja mama była z nim, zanim wyszła za mojego tatę.
Ta wypowiedź powoduje wyraźną konsternację w zgromadzonym towarzystwie. Giancana zginął 19 czerwca 1975 r., kiedy to nieznany zamachowiec wślizgnął się do piwnicy jego domu i zabił go strzałem w głowę. Tony’ego Spilotro nawet podejrzewano o to zabójstwo, ale aż do tej chwili nikt nie wiedział, że jego żona sypiała kiedyś z mężczyzną, którego prawdopodobnie zabił.
– Twój ojciec wiedział o nich? – pyta Jason.
– Pewnie tak. I był nawet w Chicago tamtej nocy, kiedy zabito Sama – odpowiada Vincent. – Niedaleko, jakieś siedem przecznic od domu Giancany.
Kiedy pojawił się temat „kto kogo i dlaczego”, nie mogło nie wypłynąć nazwisko Benjamina „Bugsy’ego” Siegela. Lansky, szef i wieloletni przyjaciel Bugsy’ego, wysłał go w 1937 r. do Los Angeles, by zorganizował nielegalny hazard i wymuszenia. Bugsy był słynnym kobieciarzem, jego kochanką była m.in. ówczesna gwiazda filmowa, Virginia Hill. Ale Siegel znany jest bardziej ze swych późniejszych wyczynów w Las Vegas, gdzie wybudował luksusowy hotel Flamingo. Hotel z kasynem, które uczyniły z Las Vegas to nowoczesne miasto, jakim jest dziś. Siegel wydał na to 6 milionów dolarów (około 80 milionów według dzisiejszych standardów). Było to tak dużo pieniędzy, że jego mafijni koledzy mieli dość czekania na zyski. Czytał gazetę w domu Virginii Hill, kiedy kula snajpera trafiła go w oko i rozerwała mu czaszkę.
– Najsmutniejsze jest to, że nie mogli go wykończyć bez aprobaty Lansky’ego – mówi Millicent, pokazując fotografię ze swego ślubu. Do ołtarza prowadził ją nie kto inny, jak właśnie Meyer Lansky.
PRZEŚLADOWANI
Okazuje się, że rodziny gangsterów utrzymywane były w nieświadomości co do prawdziwego życia mafiosów. – Usłyszałem, że dziadek jest gangsterem, gdy miałem 12 lat – mówi Meyer II. Antoinette Giancana poznała reputację Sama w wieku 17 lat. A Millicent Siegel dowiedziała się prawdy o ojcu, kiedy aresztowano go pod zarzutem zamordowania innego gangstera. – Wasz dziadek przyjechał – mówi do Cynthii Duncan i Meyera II – i wyjaśnił mi, że kiedyś byli wplątani w przemyt alkoholu, ale teraz prowadzą całkowicie legalne interesy. Powiedział mi, żebym się trzymała.
Historie o naciskach ze strony stróżów prawa krążą wokół stołu. Każdy dom był na podsłuchu, dlatego wszyscy zawsze mieli mnóstwo drobnych w kieszeniach i znali każdą budkę telefoniczną w mieście. Janice Sachs opowiada, jak absurdalny może być taki ciągły nadzór: – FBI założyło podsłuchy we wszystkich telefonach w Stardust – mówi. – W pewnym momencie usłyszeli: „Ciasto jest w torbie, niesiemy je na parking”. Kilka minut później tłumy agentów federalnych otoczyły dwóch mężczyzn. Okazało się, że byli piekarzami. W torbie naprawdę mieli ciasto.
Zadziwiające, że wszyscy zebrani z pogardą odnoszą się do Hollywood. – Skontaktowałam się z HBO, gdy zaczynali kręcić film „Lansky”, z Richardem Dreyfussem – wspomina Duncan. – Zaproponowałam, że oddam im wszystko, co teraz dostało to muzeum. W ogóle nie byli zainteresowani.
Podobna historia spotkała Millicent Rosen przy okazji filmu „Bugsy”. Zadzwonił do niej przedstawiciel wytwórni TriStar Pictures i poinformował, że Warren Beatty chciałby się z nią spotkać. Jej prawnik zażądał wynagrodzenia za konsultacje. – Powiedzieli, że powinnam się cieszyć, że Warren Beatty chce ze mną w ogóle rozmawiać i że powinna to być dla mnie czysta przyjemność i zaszczyt – mówi. – Mój prawnik powiedział im, żeby się odpieprzyli. W filmie tylko jedno było zgodne z prawdą: moje imię.
Bez wątpienia rodzina Spilotro ucierpiała najbardziej. „Kasyno” w reżyserii Martina Scorsesego, z główną rolą Roberta De Niro, było wielkim sukcesem kinowym, ale Nancy w żaden sposób nie umie dostrzec swojego Tony’ego, który bawił się w domu z dzieciakami, w filmowej postaci szalonego Nicky’ego Santoro, sadystycznego mordercy.
Jason Kersten porusza temat skomplikowanych relacji pomiędzy rodzinami. Pyta, czy rodzina Lanskych nie odczuwa… hmmm… zakłopotania, że ich dziadek mógł wydać zgodę na zamordowanie ojca Millicent? – Naprawdę nie umiem nic powiedzieć na ten temat – odpowiada Duncan. – Tylko raz słyszałam, jak dziadek mówił o Bugsym: „Biedny Ben. Bardzo za nim tęsknię”. Słuchając tego wszystkiego, łatwo zapomnieć, że rozmowa toczy się o ludziach, których świat znał jako bezlitosnych morderców. Mówi się, że sam Giancana zlecił zabójstwa 200 osób, Siegel co najmniej 44, Spilotro wydał wyrok na 22 osoby, a Lansky, poprzez Murder Inc., dosłownie na całe setki. Tak więc możliwe, że Meyer zlecił zabójstwo swojego przyjaciela, a potem tęsknił za nim do końca życia. Tak właśnie naprawdę wyglądało podwójne życie tych ludzi.
Vince opowiada, jak kiedyś usłyszał, że jego ojca postrzelono. Siedział potem z matką i modlili się, żeby postrzał nie był w brzuch, bo wtedy będą poważne kłopoty.
– Miałem 7 czy 8 lat, jaki dzieciak miewa takie problemy?
Miał 14 lat, kiedy grupa policjantów z Las Vegas ostrzelała ich dom. Byli pijani i chcieli przekazać jego ojcu wiadomość. Tony był wtedy w sądzie w Kansas City, odpierając zarzuty o unikanie podatków, więc nikt nie mógł bronić domu.
– Wybierałem się właśnie z kolegą na turniej piłki nożnej. Pakowałem się, kiedy nagle zobaczyłem jak kule dziurawią ścianę. Z początku wydawało mu się to ekscytujące, ale potem zauważyłem, jak znikają różni znajomi. A to już nie było wesołe. Kiedy skończył 16 lat, został kierowcą swojego ojca i uczył się od niego „roboty”. Dogłębna wiedza na temat świata gangsterów sprawiała, że film „Kasyno” wydawał się mu jeszcze bardziej niedorzeczny. Przedstawiona przez Scorsesego wersja dotycząca ostrzału zamienia miejscami ofiary z oprawcami – pokazuje bandę Nicky’ego Santoro ostrzeliwującą dom policjanta. Vince uważa, że reżyser chciał pokazać jego ojca jako dużo bardziej bezwzględnego człowieka niż naprawdę był i dlatego sięgał po takie przeinaczenia.
– Cały film oparł na jakiejś chorej fantazji Lefty’ego – mówi Vince, odnosząc się do przyjaciela z dzieciństwa jego ojca, geniusza od organizacji zakładów sportowych, Franka „Lefty’ego” Rosenthala. W filmie Lefty, grany przez Roberta De Niro, pokazany jest jako dużo bardziej wrażliwa osoba niż Tony, który zdradza swojego starego kumpla, ściągając za dużo uwagi na ich biznes i sypiając z jego żoną. Vince ma zupełnie inne wspomnienia na temat Rosenthala:
– Miał takie esesmańskie zagrania. Jak się wściekł na swoją żonę, to ją na przykład związywał nagą i zostawiał na cały dzień leżącą na gołej podłodze. Ciągle do nas przychodziła z płaczem i skarżyła się, co znów Lefty jej zrobił.
– Vince uważa, że nawet jeśli rzeczywiście jego ojciec przespał się z żoną Lefty’ego, to był to jednorazowy numerek. Jason pyta, jak było ze sceną z filmu, w której Nicky Santoro ściska głowę mężczyzny w imadle do momentu, aż eksplodują mu gałki oczne, opartej podobno na autentycznym zdarzeniu z roku 1962.
– Mógł tam być – przyznaje Vince. – I jeśli sam tego nie zrobił, z całą pewnością wie kto.
PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA
Vince uważa, że to nie działania jego ojca doprowadziły do jego śmierci: problemem był stryj Micky. Michael Spilotro (w filmie „Kasyno” jako Dominick) był bandytą w Chicago, gdzie narobił sobie wielu wrogów.
– Nie był gangsterem, tylko idiotą – mówi Vince. – Robił idiotyzmy, zawsze zgrywał twardziela. – A im bardziej wpływowy Tony stawał się w Vegas, tym bardziej Micky panoszył się w Chicago. Jego „kariera” skończyła się, kiedy napluł w twarz szefowi chicagowskiej organizacji. To było niewybaczalne i powstał problem. A wszyscy wiedzieli, że jak chcą zabić Micky’ego, to muszą się pozbyć i taty, boby ich dopadł i wytłukł jak karaluchy.
W najsłynniejszej scenie „Kasyna” chicagowscy szefowie Nicky’ego i Dominicka zabierają ich na spotkanie na polu kukurydzy, a potem brutalnie tłuką kijami baseballowymi i wciąż żywych zasypują w wykopanym grobie. W rzeczywistości do tego spotkania doszło w piwnicy w Bensenville, w Illinois. Vince jest pewien, że jego ojciec przeczuwał wszystko.
– Przed spotkaniem zdjął obrączkę ślubną i swój łańcuszek i położył na stoliku w pokoju hotelowym – opowiada.
– Człowiek, który schodził po tamtych schodach, wiedział, że tej nocy umrze. Czuł to. Kiedy bracia weszli do piwnicy, Micky zauważył, że mężczyźni na dole – dokładnie dwunastu – byli w rękawiczkach. Zażartował wtedy, że wygląda to jak „robota”. Zaśmiali się wszyscy oprócz Tony’ego.
– Mój tata powiedział: „Dajcie mi kilka sekund na modlitwę i pożegnanie z żoną i synem” – mówi Vince. – Był prawdziwym mężczyzną, a nie jakimś gówniarzem. Ci faceci mieli linę i 12 kijów. Musieli się go naprawdę bać. – Vince do tej pory nie wie, czy jego tata dostał tę ostatnią chwilę, o którą prosił, ale bracia zostali zakatowani właśnie tam. W „Kasynie” pokazano pole kukurydzy, bo tam ich ciała znaleziono tydzień później.
A ŻYCIE TOCZY SIĘ DALEJ
Film kończy się zaraz po tej scenie, ale Vince musiał żyć z konsekwencjami całej tej historii. W wieku 22 lat był opętany żądzą pomszczenia swojego ojca. Opowiada, jak w ciągu następnych trzech lat zebrał 13-osobową bandę, w której skład wchodził między innymi były pilot helikoptera z Wietnamu. Kupił też plastik C4 i broń. Planował napad na bar, gdzie regularnie spotykała się większość mężczyzn, którzy brali udział w zabójstwie jego ojca.
– Miałem gdzieś, czy będzie ich tam wtedy tylko trzech, czy pięciu – mówi.
– Cały bar miał zniknąć. – Na szczęście kilka tygodni przed planowanym zamachem jeden z przyjaciół Vince’a poinformował o wszystkim jego wujka Johna, który przemówił mu do rozumu.
– Po tym wszystkim życie mi się potężnie srało – mówi Vince, odnosząc się do lat alkoholizmu i złości. Dwa razy zakradł się nawet na plan zdjęciowy „Kasyna” w nadziei na wyrównanie rachunków z Frankiem Cullota, byłym członkiem gangu jego ojca, który pracował przy filmie jako doradca reżysera. Mimo że udało mu się go znaleźć dwukrotnie, nigdy nie zbliżył się doń na tyle, żeby go dopaść. Nie zaspokoił swej żądzy zemsty, ale powstające w Las Vegas muzeum mafii dało mu poczucie odwetu na całym świecie.
– Cieszę się, że tego nie zrobiłem – mówi dziś. – I cieszę się, że doczekałem tej chwili. Ludzie zobaczą ojca takim, o jakim nie mieli pojęcia. Był człowiekiem jak każdy inny, po prostu musiał zadbać o swoją rodzinę. Raz mi powiedział: „Przepraszam za to, co widzisz w gazetach, ale takie jest nasze życie”.