Dziś „polskie robactwo”, kiedyś doceniano ich bardziej niż swoich
28.06.2016 | aktual.: 01.07.2016 21:53
Polacy w Wielkiej Brytanii słyszą dziś coraz częściej: „wynocha z naszego kraju”, na ulicach pojawiają się ulotki o „polskim robactwie”. Po ogłoszeniu wyników referendum w sprawie Brexitu, doszło do serii antypolskich incydentów o podłożu ksenofobicznym. Część Brytyjczyków ma dość imigrantów, choć wiele im zawdzięczają.
- Mój teść z Polski zrobił dla Wielkiej Brytanii więcej niż każdy inny rasista malujący graffiti – pisze w swoim ostatnim tekście David Taylor dla brytyjskiego „Guardiana”.
Taylor, który kilka lat temu poślubił Polkę, opublikował swój tekst na krótko po tym, jak w mediach pojawiły się informacje o rasistowskich napisach na ścianach polskiego klubu w Londynie.
Opowiada o swoim teściu, który w czasie drugiej wojny światowej walczył z nazistami i został odznaczony krzyżem Virtuti Militari. – Zygmunt Nowicki walczył o wolność, wiódł dobre życie jako dumny Londyńczyk, gdy uciekł z ogarniętego wojnami kraju. Przetrwał, ożenił się, miał trójkę dzieci. Miał działkę w Hounslow i pracę inżyniera na lotnisku w Heathrow – opisuje brytyjski dziennikarz.
Nowicki zmarł przed laty w tym samym klubie, który kilka dni temu zniszczyli wandale. Jak przyznaje Taylor, nienawiść względem imigrantów jest nieuzasadniona. Brytyjczycy powinni mieć wobec nich ogromny dług wdzięczności.
Przypominamy Polaków, którzy na wyspach odnieśli ogromny sukces. Nie wszystkie nazwiska znane są z pierwszych stron gazet.
Jacek Ostrowski
Według danych ośrodka badawczego Centre for Economic Performance, działającego pod auspicjami London School of Economics, Polacy stanowią 9 proc. ogółu imigrantów w Wielkiej Brytanii, wyprzedzając Hindusów z Indii (8,9 proc.) i Pakistańczyków (6 proc.).
Historii sukcesu można przytoczyć wiele. Jedną z nich niech będzie ta Jacka Ostrowskiego. To założyciel firmy Yellow Octopus, która zajmuje się dystrybucją odzieży. Do Londynu przyjechał w 2005 roku. Podobno wszystko zaczęło się na stacji w Skipton. Trafił do Wielkiej Brytanii z ciężarną żoną i 5-letnią córeczką, a w kieszeni miał ostatnie pieniądze. Po jakimś czasie pracy w Anglii wpadła mu w ręce autobiografia miliardera Richarda Bransona, „How I lost my virginity”.
– Wciąż pamiętam uczucie, jakie towarzyszyło mi po przeczytaniu książki. Zrozumiałem, że to jest życie, jakiego chcę dla siebie i dla mojej rodziny – pisał Ostrowski na swojej stronie internetowej. Postanowił założyć swój własny biznes. Przez pierwszy rok firma działała w sypialni wynajętego przez Polaka domu. Niedługo później mógł przenieść ją do biurowca. Zyski zaczęły się mnożyć, a sam Ostrowski może śmiało opisać swoją historię krótko: od pucybuta do milionera.
Ma na swoim koncie już kilkanaście wyróżnień, m.in. dla „Najlepszego autora pomysłów biznesowych w Anglii”.
Jan Żyliński
- Chcę, aby Polacy zostali uznani za klejnot w koronie brytyjskiej – mówił w ubiegłym roku. Jan Żyliński to znany aktywista o polskich korzeniach i w dodatku z tytułem książęcym. Polacy na wyspach znają go doskonale. Od wielu lat uczy ich przedsiębiorczości, jest też zagorzałym przeciwnikiem umniejszania roli Polaków w Wielkiej Brytanii. W mediach zrobiło się o nim głośno, kiedy wyzwał na pojedynek Nigela Farage’a, człowieka, który dziś odpowiedzialny jest za Brexit. W filmiku opublikowanym w sieci zapowiadał, że chce walczyć z liderem Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa na szable lub słowa w Hyde Parku. Farage nie podjął wyzwania, ale Żyliński stał się rozpoznawalny. Niektórzy spekulowali, że będzie chciał ubiegać się o fotel gubernatora Londynu.
- Polacy stanowią dla Anglików ostrą konkurencję, nie boimy się ciężkiej pracy, jest nas wielu, jesteśmy lepiej wykształceni, dochodzimy do czegoś. Anglicy są tym przerażeni – mówił w programie „Świat” na antenie TVN24 BiS w ubiegłym roku. – W Anglii od 50 lat jest wielki dobrobyt, społeczeństwo konsumpcyjne i roszczeniowe, świadczenia socjalne są bardzo rozbudowane. Anglicy w naszych oczach są rozpieszczeni dobrobytem. Są rodziny, jest ich prawie 100 tysięcy, które od trzech pokoleń nie pracują, tylko żyją z zasiłku – dodał.
Andrzej Panufnik
Panufnik muzyczną karierę zaczął na długo przed drugą wojną światową. Jednak kiedy komuniści objęli władzę w kraju, nie potrafił pogodzić się z tym, że muzyka nierozłącznie związała się z ideologią. Po wojnie jego kompozycje spotykały się tylko z krytyką. Podobno nie przystawały socrealizmowi. On sam wielokrotnie namawiany był do tego, by pisać listy do zachodnich muzyków, by popierali to, co działo się w Polsce.
W 1954 r. Panufnik postanowił wyemigrować do Anglii. Polski rząd uznał go za zdrajcę i zakazał publikacji i wykonywania jego dzieł. Panufnik jeszcze przez wiele lat był w kraju persona non grata. W Wielkiej Brytanii był m.in. dyrygentem Orkiestry Symfonicznej w Birmingham, tworzył utwory dla największych muzyków tamtych czasów. W 1991 r. został odznaczony przez królową Elżbietę II tytułem szlacheckim.
Muzyk zmarł 27 października 1991 roku w Twickenham, w Wielkiej Brytanii.
Tadeusz Marek
Miłośnicy filmów i motoryzacji doskonale kojarzą Astona Martina DB5. To samochód, jakim w filmie „Goldfinger” jeździł James Bond. Wyposażony był w fotele z katapultą, karabiny maszynowe, radar czy noże do przecinania opon. Niewiele osób wie, że silnik do legendarnego DB5 skonstruował Polak, inżynier Tadeusz Marek.
W Wielkiej Brytanii mówili o nim najczęściej Tadek Marek. Jego historia to pewnie gotowy scenariusz na film. Marek od zawsze interesował się motoryzacją. Po studiach brał udział w rajdach i tworzył silniki do wojennych maszyn. Brał udział w Rajdzie Monte Carlo, odnosił też ogromne sukcesy w Polsce. Po wybuchu drugiej wojny światowej wyemigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie pracował nad rozwojem silnika czołgu Centurion (takie maszyny użyto po latach w wojnie Indii z Pakistanem).
Zmarł w 1983 roku we Włoszech.
Bronisław Malinowski
To on wprowadził Brytyjczyków w tajniki antropologii. W napisanej przez niego książce „Życie seksualne dzikich w północno-zachodniej Melanezji” zaczytywały się miliony. Malinowski po studiach w Krakowie wyjechał do Wielkiej Brytanii, by uczyć się dalej w London School of Economics. Niedługo po jej ukończeniu zajął się podróżami.
Malinowski przez wiele lat prowadził badania na Wyspach Trobriandzkich, gdzie poznawał życie codzienne dzikich. Praca, jaką opublikował po powrocie, stała się najbardziej wpływowym opracowaniem, jakie napisano w brytyjskiej antropologii. Tak jak astronomię dzieli się na „przed” i „po” Koperniku, tak antropologię na „przed” i „po” Malinowskim. Przed nim profesorowie szanowanych uczelni siedzieli w swoich gabinetach w Londynie i kolekcjonowali przedmioty należące do dzikich ludów. On sam postanowił doświadczać ich życia.
„Życie seksualne dzikich” jest najbardziej poczytną książką Bronisława Malinowskiego. Jak wspominają dziś jego współpracownicy, życie w dżungli zmieniło go. Zmarł na zawał serca w Nowym Jorku, w 1942 roku.
Zobacz też: Possi dla BRW