HistoriaEinsatzgruppen - hitlerowskie szwadrony śmierci

Einsatzgruppen - hitlerowskie szwadrony śmierci

"Mamy tu do czynienia z udziałem w zbrodni o niespotykanej nigdy dotąd brutalności i o takim niepojętym okrucieństwie, że umysł wzdraga się przed wyobrażeniem sobie tego" - mówił amerykański sędzia trybunału w Norymberdze, przed którym stanęli dowódcy Einsatzgruppen - oddziałów stworzonych do "oczyszczania terenu" po przejściu wojsk niemieckich. Ich działalność kosztowała życie blisko 2 milionów osób.

Einsatzgruppen - hitlerowskie szwadrony śmierci
Źródło zdjęć: © Bundesarchiv/Wikimedia Commons/CC 3.0

"Zadaniem Einsatzkommando jest zwalczanie wszystkich wrogich wobec Rzeszy i Niemców elementów w kraju wroga na zapleczu frontu" - brzmiał fragment rozkazu nr 6 wydanego 31 lipca 1939 r. Był to efekt rozmów prowadzonych przez głównego pomysłodawcę "szwadronów śmierci", szefa służby bezpieczeństwa Rzeszy, Reinharda Heydricha, z przedstawicielami dowództwa wojsk lądowych.

Tego typu formacje testowano już wcześniej, posuwały się m.in. za oddziałami Wehrmachtu zajmującymi Austrię i Czechy. Jednak dopiero po 1 września 1939 r. świat miał się przekonać, jak barbarzyński projekt narodził się w głowie Heydricha. Ogólnikowy rozkaz z 1 lipca dawał pełne pole do popisu zwyrodnialcom i sadystom.

Zemsta za Grunwald

W pierwszych dniach II wojny światowej oddziały Einsatzgruppen liczyły około 3 tysięcy osób. Członków formacji rekrutowano spośród najbardziej zaangażowanych ideowo funkcjonariuszy SS, policji bezpieczeństwa Sipo oraz gestapo. Na zdobytych terenach włączano do ich grona miejscowych nazistów.

W Polsce działało sześć grup operacyjnych. Pięć z nich przemieszczało się w ślad za niemieckimi oddziałami, a jedna operowała wyłącznie w okolicy Poznania. Einsatzgruppen funkcjonowały pod wspólnym kryptonimem "Tannenberg", który jednoznacznie nawiązywał do odwetu za klęskę wojsk krzyżackich pod Grunwaldem w 1410 r.

Szwadrony szybko ujawniły zbrodniczy charakter projektu Heydricha. Bez skrupułów korzystały z decyzji Hitlera, który dawał grupom specjalnym prawo do natychmiastowej likwidacji wszystkich podejrzanych, bez konieczności uzyskania wyroku policyjnych sądów doraźnych.

W czasie pierwszych tygodni okupacji, zbrodniarze z Einsatzgruppen zamordowali około 40 tysięcy polskich obywateli. Skrupulatnie realizowali zalecenie Heydricha, który już 8 września na jednej z narad mówił: "Przodujące warstwy ludności w Polsce winny być w miarę możliwości unieszkodliwione".

Sadysta na froncie

Dowódcy Einsatzgruppen tworzyli listy przeznaczonych do likwidacji mieszkańców naszego kraju. Trafiali na nią przede wszystkim przedstawiciele inteligencji i kleru, ale również uczestnicy powstań śląskich czy komuniści. Wkrótce największe "zainteresowanie" szwadronów zaczęli budzić Żydzi (Heydrich był jednym z twórców "planu ostatecznego rozwiązania"). Około 18 września w Przemyślu oddziały Einsatzgruppen zamordowały blisko pół tysiąca obywateli wyznania mojżeszowego. Brutalność tej operacji zszokowała nawet miejscowego gubernatora wojennego, który poskarżył się przełożonym w Berlinie. Nietrudno domyśleć się, że jego raport przeszedł bez echa.

Jednym z najbardziej okrutnych oddziałów Einsatzgruppen była operująca na terenie Galicji formacja dowodzona przez Alfreda Hasselberga, który przejawiał skłonności sadystyczne i wymagał okrucieństwa od poddanych. Mieszkanka Mielca - Berta Lichtig wspominała "wizytę" jego podwładnych na początku września 1939 r. (cytat pochodzi z książki Łukasza Gładysiaka "Zabijajcie wszystkich. Einsatzgruppen 1938-41"): "Synagogę oblali benzyną i podpalili, a Żydów w łaźni i rzeźni zamknięto i podpalono, a kiedy ktoś chciał ratować się ucieczką, strzelano i wrzucano z powrotem w ogień (...). Grupa SS nałapała dwudziestu młodych ludzi, przeważnie akademików (...). Byli to chłopcy, którzy uciekali a tu ich wejście Niemców zastało - wsadzili ich na samochód ciężarowy, zawieźli do Berdechowa i tam łamali im ręce, nogi, gnietli brzuchy, aż jelita wychodziły, a kiedy dogorywali - strzelano do nich".

Bolszewizm - śmiertelny wróg

Działalność Einsatzgruppen w Polsce okazała się tylko preludium do tego, co wydarzyło się po ataku Niemiec na Związek Radziecki. Szwadrony wyruszały do Rosji, wyposażone we wskazówki Heydricha: "Bolszewizm jest śmiertelnym wrogiem narodu niemieckiego. Walka z nim wymaga bezwzględnego i energicznego działania przeciwko bolszewickim agitatorom, dywersantom, sabotażystom, Żydom i doszczętnego wytępienia wszelkiego oporu - czynnego lub biernego".

Obraz

(fot. Głowna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce/Archiwa Publiczne) Na zdjęciu: Zbrodnia wojenna popełniana przez członków Einsatzkomanndo na Polakach. Leszno, październik 1939 r.

Przygotowując Einsatzgruppen do kolejnej misji Heydrich wykorzystywał doświadczenia zdobyte w Polsce. Jednak brutalność szwadronów miała wkrótce osiągnąć jeszcze wyższy poziom. Szacuje się, że cztery grupy operacyjne działające na zapleczu frontu są odpowiedzialne za śmierć około 1,2 miliona mieszkańców ZSRR.

Heydrich sugerował: "Dla obserwatora z zewnątrz powinno to wyglądać, że sama miejscowa ludność zareagowała w sposób naturalny przeciwko dziesiątkom lat opresji dokonywanej przez Żydów oraz przeciwko terrorowi stworzonemu ostatnio przez komunistów - oraz że miejscowa ludność dokonała tych pierwszych posunięć na własną rękę". W wielu miejscach, szczególnie na Litwie, Łotwie i Ukrainie lokalna społeczność rzeczywiście rozpoczynała pogromy Żydów, a Einsatzgruppen tylko im w tym "pomagało".

Autobusy śmierci

Najpopularniejszą formą likwidacji "wrogich elementów", stosowaną przez Einsatzgruppen było masowe rozstrzeliwanie. Ofiary gromadzono w ustronnych miejscach, nad wykopanymi wcześniej wielkimi dołami. Czasem kazano im wchodzić do tych grobów jeszcze za życia.

"Gdy rozstrzelano jeden szereg, wchodził następny i kładł się na zwłokach" - relacjonował jeden z dowódców szwadronów podczas procesu w Norymberdze. "Bez krzyku lub płaczu ludzie rozbierali się, całowali i żegnali czekając na skinienie SS-mana, który stał nad dołem. Nie słyszałem żadnej skargi ani prośby o litość" - wspominał inny zbrodniarz.

W następnych latach część ofiar mordowano już w sposób "udoskonalony", trując ich gazami spalinowymi w specjalnych autobusach śmierci. Masowe egzekucje przyniosły Trzeciej Rzeszy ogromne korzyści materialne. Ofiary były bowiem pozbawiane ubrań, pieniędzy oraz kosztowności.

Obraz

(fot. Bundesarchiv/Wikimedia Commons/CC 3.0) Na zdjęciu: Reinhard Heydrich

"Strona ocieka krwią"

Działalność Einsatzgruppen była przedmiotem jednego z procesów przed Trybunałem Norymberskim. Na ławie oskarżonych zasiadło 22 dowódców i oficerów "szwadronów śmierci" (Emil Haussmann, który również miał stanąć przed trybunałem, popełnił samobójstwo w areszcie przed rozpoczęciem procesu).

"Nigdy jeszcze nie postawiono przed sądem 23 ludzi, którzy by odpowiadali za wymordowanie przeszło miliona swoich bliźnich" - mówił jeden z sędziów. Przerażenie budził fakt, że wśród oskarżonych przeważały osoby świetnie wykształcone, przede wszystkim prawnicy, ale również śpiewak operowy, pastor oraz krewny słynnego kompozytora Franza Schuberta.

Sąd dysponował meldunkami Einsatzgruppen, które stały się niezaprzeczalnym dowodem winy dowódców formacji. "Każda niemal strona tych sprawozdań ocieka krwią i jest otoczona żałobną obwódką tragedii i rozpaczy" - twierdził jeden z członków trybunału.

W procesie zapadło 14 wyroków śmierci, ale tylko cztery zostały wykonane. Kary stopniowo łagodzono i już w 1960 r. wszyscy skazani mogli poczuć smak wolności.

Rafał Natorski

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (372)