Eksperymenty na chorych dzieciach i izolacja niepełnosprawnych. W tym kraju to standard
Korea Północna przez byłych mieszkańców państwa rządzonego przez reżim Kimów określana jest mianem piekła na ziemi. Dokładnie w takim tonie pobrzmiewają relacje, pochodzące od uciekinierów, którym udało się opuścić kierowany przez czerwonych satrapów kraj. Szczególnie dramatyczna jest sytuacja osób niepełnosprawnych, żyjących w Korei Północnej. Powiedzieć, że są tam oni traktowani jak obywatele drugiej kategorii, to nie powiedzieć nic.
Położone w Azji Wschodniej, na Półwyspie Koreańskim państwo uchodzi za jedno z najmniej przyjaznych miejsc na świecie. Tamtejsze realia przypominają w wielu dziedzinach orwellowski świat, w którym nie istnieje pojęcie "wolności jednostki". Co zaskakujące, w ostatnich latach można spotkać się z próbami wybielenia tego despotycznego systemu. Przebijają się głosy, że "nie taki diabeł straszny, jak go malują" - najczęściej pochodzą one od miłośników turystyki ekstremalnej, którym udało się przedostać do Korei Północnej i spędzić kilka dni w Phenianie. Czy rzeczywiście sytuacja zmienia się tam na lepsze? Żadnych złudzeń nie pozostawia Ji Seong-ho, 32-latek, którego wstrząsające relacje pojawiły się ostatnio w zachodnich mediach. Z jego historii wyłania się świat do złudzenia przypominający rzeczywistość wykreowaną przez Niemców podczas II wojny światowej, w której nie było miejsca dla słabych i chorych. Podobnie jest dziś w Korei Północnej.
W najgorszym położeniu znajdują się ludzie niepełnosprawni oraz osoby, które wyróżniają się z tłumu, np. karły. Reżim Kim Dzong Una, a wcześniej Kim Dzong Illa i Kim Ir Sena, działa w taki sposób, aby usuwać dotknięte przez los jednostki z widoku publicznego. Według opinii panującej tam wśród komunistów, upokarzają one bowiem Koreę. Osoby takie poddawane są też nierzadko eksperymentom podobnym do tych, jakimi wsławił się doktor Mengele. Podczas badań ludziom chorym odejmowane są np. poszczególne członki. Ji Seong- ho przyznał, że normę stanowi testowanie na chorych i niepełnosprawnych broni chemicznej. Bywa, że osoby kalekie po prostu znikają w tajemniczych okolicznościach.
Ji Seong-ho opowiedział, że sam stał się ofiarą opresji północnokoreańskiego państwa, stosowanej względem osób niepełnosprawnych. Gdy miał 14 lat, poszukiwał węgla w pobliżu torów kolejowych. Pewnego dnia wpadł pod pociąg. Podczas wypadku stracił nogę, która została odcięta w okolicach kolana oraz dłoń. Tuż po incydencie pracownicy kolei wrzucili go na taczkę i przewieźli do szpitala. Tam jego dramat trwał dalej - lekarze przeprowadzili dwie amputacje, nie podając mu żadnego znieczulenia. Po wielu szykanach ze strony państwa, jakim był przez lata poddawany jako osoba okaleczona, udało mu się uciec z Korei Północnej. Opuścił kraj wraz z bliskimi w 2006 r. Niestety, jego ojciec został schwytany i osadzony w obozie koncentracyjnym, gdzie zmarł w wyniku tortur.
Uciekinierzy twierdzą, że szczególnie fatalna jest sytuacja dzieci upośledzonych oraz niepełnosprawnych, które przebywają w tamtejszych ośrodkach. Świadkowie przyznają, że na porządku dziennym są sytuacje, w których zabiera się maluchy ze szpitali, a potem poddaje okrutnym eksperymentom, które trwają tak długo, aż mali pacjenci umrą.
Niepełnosprawne dzieci, które znajdują się pod opieką swoich rodziców, także nie mogą czuć się bezpieczne. Aby zachować pozory działania państwa pod płaszczykiem prawa, ich opiekunom proponuje się ekwiwalent pieniężny za zabranie chorych dzieci. Gdy rodzice nie zgadzają się na "sprzedaż" potomstwa, są zastraszani.
Dwaj inni uciekinierzy, których relacje w ostatnich dniach pojawiły się w mediach, potwierdzili, że takie działania mają miejsce. Cytowany przez dziennik "The Daily Telegraph" Im Cheong-yong, który był oficerem sił specjalnych w Korei Północnej, powiedział, że uciekł z kraju w latach 90. XX wieku, gdy sam stał się świadkiem eksperymentów przeprowadzanych przez państwo na chorych dzieciach. Dodał też, że w jednej z odległych wiosek w tamtejszych górach funkcjonuje ośrodek, w którym przetrzymywani są odseparowani od reszty społeczeństwa ludzie z karłowatością. Nie wolno im opuszczać azylu. Mężczyźni poddawani są tam kastracji, co ma zapobiec rozrodowi osób z taką ułomnością.
Na początku tego roku ONZ opublikowało raport, w którym zarzucono Korei Północnej dokonywanie zbrodni przeciwko ludzkości. Wskazano, że niektóre z elementów działalności reżimu są podobne do zbrodniczej działalności Niemców podczas II wojny światowej.