Ekstremalne zawody - jeżdżą konno pod wpływem alkoholu
Gdy kilka miesięcy temu Daniel Olbrychski udał się samochodem po "kilku lampkach wina" na stadninę, gdzie miał zamiar pojeździć konno, wiele komentarzy nie dotyczyło kwestii trzeźwości za kółkiem (bo to raczej oczywiste), ale trzeźwości w siodle. Wiele osób uznało dosiadanie konia po alkoholu za niedopuszczalne. Tymczasem są miejsca na ziemi, gdzie jazda konna "pod wpływem" to lokalna tradycja.
Wyścigi pijanych jeźdźców to dość popularny obyczaj wśród Majów zamieszkujących górskie wioski w Gwatemali. Najsłynniejszy "pijany wyścig" ma miejsce 1 listopada w miejscowości Todos Santos, gdzie jest elementem kończącym uroczystości związane ze... świętem zmarłych. Mieszkańcy traktują zawody jako ważną część ich kultury, więc co roku pijani jeźdźcy dosiadają koni (które na szczęście są trzeźwe).
Trasa ma długość kilkunastu (!) kilometrów, a zatem pokonanie jej w stanie mocno wskazującym stanowi nie lada wyzwanie dla jeźdźca (i zapewne próbę cierpliwości dla konia). By co niektórych wierzchowców oraz dosiadających ich mężczyzn nie poniosło, na całej długości trasa jest zabezpieczona drewnianym ogrodzeniem. To ważne, bo pijane zawody gromadzą liczną widownię.
Uczestnicy zawodów otrzymują specjalne kapelusze z ozdobami w krzykliwych kolorach. Niektórzy są tak pijani, że ich ręce przywiązuje się z przodu do siodła - to jedyny sposób, by od razu nie opuścili grzbietu zwierzęcia. Co wytrzymalsi dosiadają koni, dzierżąc w ręku... piwo - w końcu kilkunastokilometrowy wyścig to wysiłek, podczas którego może zacząć suszyć w gardle. No i trzeba też zadbać o trzeźwość, a raczej jej brak, bo w tych kuriozalnych zawodach zbyt mało intensywne upojenie równa się dyskwalifikacji.
Sam wyścig z pewnością nie należy do najgrzeczniejszych, bo część zawodników z racji na swój stan wykrzykuje w stronę publiczności teksty nie nadające się do druku. Nie wszystkim uczestnikom dane jest dotrzeć do celu na końskim grzbiecie - część wypada z siodła.
Choć samo ukończenie derbów z pewnością musi być sporym wyzwaniem, nawet jego zwycięzca może liczyć na raczej symboliczną nagrodę - zdarzało się, że był nią żywy kurczak i tytuł "El Capitan". Ze swojej strony przypominamy, że alkohol poważnie szkodzi zdrowiu, a wszelka konsumpcja powinna odbywać się odpowiedzialnie, i zamiast kufelka piwa zdrowiej jest wypić szklankę mineralki czy soku.