Trwa ładowanie...
16-05-2013 15:44

Faceci z dzieciakami - czyli co robi tata, gdy mama nie patrzy

Faceci z dzieciakami - czyli co robi tata, gdy mama nie patrzyŹródło: mat.pras./Universal Channel
d4iaq3w
d4iaq3w

Trafiliśmy ostatnio na serial "Faceci z dzieciakami", nadawany w Polsce przez Universal Channel. Jego główni bohaterowie to trójka młodych ojców, którzy próbują poradzić sobie z własnymi pociechami. Zainspirowani perypetiami Nicka, Chrisa i Gary'ego, postanowiliśmy sprawdzić czy rzeczywistość jest równie zabawna? Uwaga, po tym tekście wasze żony, mogą już nigdy nie chcieć zostawić własnych dzieci sam na sam z tatą!

Mężczyzna, ma delikatnie odmienne podejście do malucha niż kobieta, co często jest przyczyną różnych zabawnych zdarzeń i całkowicie nieprzewidywalnych sytuacji. W życiu niemal każdego z nas była taka chwila (choć zapewne w większości przypadków byliśmy jej całkowicie nieświadomi), gdy zostaliśmy pod ojcowską opieką. Okazuje się, że czas spędzony z ojcem może być nie lada przygodą i źródłem wielu wesołych wspomnień.

- Kiedy miałem dwa lata, jechałem z tatą samochodem na działkę. Nie miałem zapiętych pasów nie mówiąc nawet o jeździe w bezpiecznym foteliku. W pewnym momencie zainteresowałem się małym wichajstrem w drzwiach. Pociągnąłem go i ku mojej uciesze nie znajdowałem się już w samochodzie, a turlałem się po ulicy. Całe szczęście był korek i jechaliśmy żółwim tempem. Efekty tej przejażdżki czuje do dzisiaj. Oglądając dobry film komediowy czy słysząc zabawny dowcip, na mej twarzy pojawia się jedynie połowiczny uśmiech i lekkie problemy z oddychaniem.

Przypomniała mi się jeszcze jedna historia: - Ojciec dał mi suszarkę i powiedział żebym wyrzucił ją do śmieci zanim wróci mama. Musiałem sprawdzić co z nią nie tak i podłączyłem ją do prądu. Rzeczywiście nie działała. Stwierdziłem, że jeszcze mi się przyda i odciąłem kabel, którego końcówka nadal była podłączona do kontaktu. Kopnęło mną na tyle mocno, że odleciałem na parę metrów od ściany - opowiada Rafał, młody manager w jednej z warszawskich agencji PR.

d4iaq3w

- Poszedłem z córką na spacer. Mała ładnie spała w łóżeczku, ja usiadłem na ławce i czytałem gazetę. W pewnej chwili do mojej nogi dosłownie przyssał się pies. Nie myśląc długo przegoniłem go gazetą, ale ten odbiegł tylko na metr i zaczął warczeć. Nie wiem co mnie opętało, ale zacząłem go gonić. Po chwili pojawił się oczywiście wielce oburzony właściciel, sekundę po nim całym zamieszaniem zaciekawił się patrol policji. Właściciel psa oskarżył mnie o znęcanie się nad zwierzętami. Z zauważalnym poirytowaniem zacząłem tłumaczyć, że czytałem gazetę, a pies sam mnie zaatakował. I wtedy... przypomniałem sobie, że na ławce została moja córeczka. Odcień mojej twarzy zmienił się na purpurowy i... zacząłem biec w poszukiwaniu mojego dziecka. Oczywiście policja, pies i jego właściciel biegli za mną. Koniec końców, dziecko niczego nie świadome spało słodko w wózku... Ale moje męskie ego już zawsze będzie zranione, że byłem na tyle roztrzepany, że zostawiłem córkę, aby gonić psa. Policja po moich tłumaczeniach wlepiła
mandat facetowi z psem, za to, że nie trzymał go na smyczy i w kagańcu - opowiada Tomek młody ojciec dwuletniej Lenki. Maciek - właściciel dobrze prosperującej firmy wspomina dzieciństwo: - Środek lata, tata leży na kanapie i śpi. A ja z bratem dostaliśmy "przepis" na płonące kule. Żeby nikogo nie inspirować powiem tylko, że potrzebny był do tego klej, którego już nie produkują. Zrobiliśmy więc takich kul kilkanaście i nie myśląc zbyt wiele rzucaliśmy nimi przez okno. Co za widok, co za zabawa! A zwłaszcza, kiedy jednak z kul wpadła na balkon sąsiadki, gdzie wietrzyła się pościel. Ku naszemu zaskoczeniu stanęła w płomieniach w ułamku sekundy. Podpaliliśmy też balkon. Przyjechała straż pożarna, nie obyło się bez lania i długiego szlabanu.

- Kiedy byłam mała dostałam na urodziny chomika. Moje pierwsze zwierzątko okazało się jednak nadzwyczaj ruchliwe, uciekło mi, chyba przestraszone gwarem imprezy urodzinowej i wyskoczyło z balkonu, z trzeciego piętra. Mój tata pobiegł szukać Gigiego - tak nazywałam chomika. Długo nie wracał, ale w końcu przyszedł z chomikiem w rękach. Dopiero po latach dowiedziałam się jednak, że tata nie tyle szukał chomika, co otwartego sklepu zoologicznego żeby kupić drugiego bo z prawdziwego Gigiego niestety zostały tylko zwłoki - wspomina Karolina, kierownik oddziału jednej z francuskich firm w Polsce.

Sylwia, korespondentka hiszpańskiej telewizji w Polsce opowiada o swojej przygodzie z troskliwym ojcem. - Mój tata kocha tenis. Ogląda go cały czas, a jak tylko ma chwilę, wychodzi na kort z kolegami. Kiedy miałam 5 lat chciał zaszczepić mi tego bakcyla. Poszliśmy na pobliski kort, dostałam rakietę i zostałam odpowiednio poinstruowana jak grać. Tata rzucał mi kolejne piłki, ale nie mogłam żadnej odbić. Potem serwował, bardzo delikatnie tak żebym mogła wreszcie coś trafić. Na nic jego pomysły, ta gra nie szła mi totalnie. Tata w pewnym momencie odwrócił się i z nerwów rzucił rakietą w kort. Pech chciał, że trafił mnie w czoło... Efekt: 4. szwy i blizna w stylu Harry'ego Pottera. W tenisa nie gram.

"Faceci z dzieciakami" w każdą niedzielę o godz. 18:00 na Universal Channel

d4iaq3w
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4iaq3w