Trwa ładowanie...
17-11-2009 16:23

Facet z jajami!

Facet z jajami!Źródło: PAP/Grzegorz Michałowski
d3g1eg4
d3g1eg4

Z Tomaszem Adamkiem o walce z Andrzejem Gołotą, góralskiej duszy na ringu, słodzeniu żonie oraz momentach, w których płacze rozmawia Renata Chaczko.

Darek Michalczewski zapytany, kto według niego jest obecnie najlepszym polskim bokserem bez wahania wymienia Pana nazwisko. Czuje się Pan jego następcą?

Pozostawiam to kibicom, niech oni osądzają. Wychodząc na ring staram się walczyć najlepiej, jak potrafię. Nie jestem człowiekiem, który lubi przechwalać się, że jest lepszy od innych. Od tego są kibice i im pozostawiam ocenę.

Czyli góralska dusza wojownika pomaga na ringu?

Na sto procent!

Jakie były Pana najmocniejsze strony, a jakie Gołoty?

To też zostawiam ocenie kibiców, fachowców i trenerów. Trenuję od dwudziestu lat, cały czas ciężko pracuję i staram się poprawiać błędy, które wypatruje mój trener, a których nawet ja sam nie widzę. Nie ma takiego dnia, aby człowiek nie popełniał błędów, czy to w pracy zawodowej, czy w życiu. Uczymy się całe życie i jak to mówią, głupio umieramy.

d3g1eg4

Co Pan czuł przed walką z Gołotą?

Wchodzę na ring, jak głodny wilk, który chce pożreć przeciwnika i mam tylko jedną myśl – wykonać w stu procentach swoją pracę.

To z kim chciałby Pan stanąć na ringu po walce z Gołotą?

Z braćmi Kliczko. Będę dążył do walki o mistrzowski pas trzeciej kategorii wagowej. To jest moje marzenie i mam nadzieję, że opatrzność da zdrowia i siły, aby do takiej walki dożyć szczęśliwie.

Ma Pan jakieś swoje rytuały, które zawsze praktykuje Pan przed walką?

Modlitwa. To jest coś, co robię całe życie.

Żona przyjedzie ze Stanów kibicować Panu na walce z Gołotą?

Nie, dzieci chodzą do szkoły, a ja przecież przyjechałem tutaj do pracy. Razem jeździmy na wczasy.

d3g1eg4

Czy żona nie boi się o Pana? Przecież to nie jest zbyt bezpieczne zajęcie.

Na pewno się boi, przecież jestem jej mężem i ojcem naszych dzieci. Jak ktoś staje w ringu i tłucze się po głowie to normalne, że się o mnie boi.

Czy kiedyś zdarzyła się taka sytuacja, że żona powiedziała Panu: „Tomek, proszę, nie bierz udziału w tej walce, bo ten gość cię zabije!”?

Gdyby tak moja żona mówiła, to jak miałaby mi dodać otuchy i siły?! Jeśli mówiłaby mi takie rzeczy, to byłaby niepoważna, bo to znaczyłoby, że we mnie nie wierzy.

To co Panu mówi?

Nic nie mówi. Wie, że jestem silny psychicznie. Jesteśmy katolikami, wierzymy, że wiara w Boga daje siłę i da ją w sobotniej walce oraz w następnych walkach.

d3g1eg4

Uważa Pan, że mężczyźni powinni słuchać swoich kobiet?

Zależy w jakich sprawach. Przecież nie będę wchodził żonie do kuchni i mówił, że źle gotuje, bo przecież ona jest panią domu. A wiadomo, że w sprawach zawodowych żona nie będzie mi mówić, jak mam trenować, bo ona się na tym kompletnie nie zna. Jednak są, oczywiście, sprawy, w których żona mi doradza.

Czyli jest Pan za partnerstwem w związku?

Oczywiście, jesteśmy z żoną małżeństwem od trzynastu lat i musimy się wzajemnie szanować i słuchać.

Kogo zatem prędzej by Pan posłuchał: żony czy trenera?

Trenera. W sprawach zawodowych żona nie może mi nic doradzić. Może mi tylko dać buzi przed walką.

d3g1eg4

Któraś z córek poszła w Pana ślady?

Starsza poszła w stronę nauki, ale widzę, że młodsza córka jest bardzo sprawna i ma dobrą dynamikę. Chciałbym, żeby coś robiła w tym kierunku, bo ma do tego smykałkę. Jeśli będzie wysoka, to chciałbym, żeby grała w kosza.

Pana trenerem był ojciec Marcina Gortata – Janusz Gortat. Obydwaj mieszkacie w Stanach. Widział się Pan tam z Marcinem?

Tak, spotkaliśmy się raz w Nowym Jorku.

Spodziewałby się Pan, że Marcin osiągnie w tak krótkim czasie tak ogromny sukces?

Marcin zaryzykował, poszedł na całość i jak widać, do odważnych świat należy. Gratuluję mu tego, co robi.

Uważa Pan, że to jest dobra recepta na życie, aby wszystko stawiać na jedną kartę?

W życiu trzeba czasem podjąć ryzyko. Tak, jak ja podjąłem ryzyko w 1999 roku i przed pójściem na Olimpiadę przeszedłem na zawodowstwo.

d3g1eg4

A czy każda walka na ringu nie jest właśnie takim podjęciem ryzyka?

Cokolwiek robimy zawsze jest związane z podjęciem ryzyka. Jeżeli będziemy bać się wyjścia z domu, bo przejedzie nas auto, to co zrobimy w tym życiu? Nic. Trzeba zaufać Bogu i iść taką drogą przez życie.

Czym zwróciła Pana uwagę żona przy pierwszym spotkaniu?

Podobał mi się jej wygląd, a później charakter.

W jaki sposób i jak długo Pan o nią zabiegał?

Całe życie o nią zabiegam. To nie jest tak, że biorę ślub i żona idzie w odstawkę. Całe życie trzeba się docierać w małżeństwie. Muszę więc jej mówić, że ładnie wygląda. Powtarzam jej, że jest najlepsza i najpiękniejsza, bo jak żonie się nie słodzi, to potem będzie mi mówić, że mi zobojętniała. Żonie trzeba słodzić całe życie.

d3g1eg4

Kupuje jej Pan drogie prezenty?

Nie i to jest chyba trochę taka moja wada. Góral daje ukochanej buzi. Teraz nawet niedawno mieliśmy trzynastą rocznicę ślubu. Ja byłem strasznie zabiegany przed wyjazdem do Polski i nie miałem czasu kupić jej kwiatów. Żona mówi: „nie kupiłeś mi kwiatów”, odpowiedziałem więc: „no tak, ale kocham cię Dorotko całym sercem i ciałem”. I to jest najważniejsze. Ale z tymi prezentami to jest tak, że kiedyś chciała bursztyny. Byłem więc nad morzem i kupiłem jej bursztyn. Przywiozłem go i ona powiedziała, że jest beznadziejny i brzydki, a wydałem na niego tyle pieniędzy, że szkoda gadać. Powiedziałem jej, że w takim razie już nic nie będę jej kupować i jak coś chce, to niech sobie sama kupi. I tak od tego momentu zostało, że przychodzą urodziny czy imieniny i sama coś sobie kupuje. Tomek daje jej buzi, składa życzenia i to wszystko.

Ma Pan swój ulubiony film?

„Gladiator”. Często oglądałem go przed walkami, zanim wchodziłem na ringu i już go znam na pamięć.

A chciałby Pan zagrać w filmie?

Nie wiem, może kiedyś? Zobaczymy, jak się potoczą losy mojej dalszej kariery. Może ktoś nakręci jakiś film, biografię i zagram samego siebie? Kiedyś miałem propozycje, żeby zagrać w polskich produkcjach, ale w ostateczności na propozycjach się skończyło.

Z kim kojarzy się Panu słowo „gentleman”?

Kojarzy mi się z panem z miasta, pod krawatem, który jest trochę taki „ĘĄ.”

Chciałby Pan być postrzegany jako gentleman?

To nie leży w mojej ocenie, tylko innych. Jednak jak jestem w garniturze, to zdarzyło mi się usłyszeć komentarze, że wyglądam trochę jak gentleman. Ale jestem prostym człowiekiem, chłopakiem ze wsi, wychowanym bez ojca, a nie typem gentlemana.

Myśli Pan, że właśnie to, że wychował się Pan praktycznie wśród kobiet, czterech sióstr, sprawiło, że jest Pan twardym mężczyzną?

Wszyscy mi mówią, że jestem facetem z jajami. Wchodzę do ringu, walczę, podejmuję decyzje, jestem prawdziwym facetem. A jeśli ktoś się waha, nie wie, co robić, to ja nazywam takich mężczyzn „kalesony”.

A czy takiemu twardzielowi jak Pan, zdarza się płakać?

Na pogrzebie bliskich uronię łezkę.

A ze szczęścia? Na przykład po wygranej walce?

Nie.

To jak rozładowuje Pan emocje?

Mam taką salkę w piwnicy i jak mnie roznosi energia to żona mówi: „Tomeczku, pora iść na worki. Idź do piwnicy”. W piwnicy mam worki i na nich się wyładowuję.

Można jeszcze inaczej rozładować energię, niekoniecznie w piwnicy…

Tylko worki. Trzydzieści minut i po wyjściu z piwnicy jestem innym człowiekiem.

Boksować chyba nie będzie Pan całe życie. Jaki ma Pan pomysł na to, co będzie robić za 10-15 lat po zakończeniu kariery sportowej?

Polityka. Żartuję, ale nie wiem, gdzie będę mieszkał, gdzie rzuci mnie los. Jak zostanę w Stanach, to na pewno założę tam jakiś biznes.

A w Polsce to może faktycznie ta polityka?

Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym, bo patrzę tylko na to, co robię dziś. A dziś żyję sportem i na tym się skupiam.

Czy jest Pan zadowolony ze swojej dotychczasowej kariery czy może z perspektywy czasu podjąłby Pan inne decyzje zawodowe?

Wierzę w przeznaczenie i wszystko to, co przeżyłem, widocznie tak miało być. Były lesze i gorsze dni, nawet beznadziejne dni, ale teraz jest dla mnie dobry czas. Jednak te kopniaki są potrzebne, bo gdyby człowiek miał za łatwo to szybko mógłby upaść i potoczyć się w złą stronę. Czasu nie cofnę, ale głęboko wierzę w swoje przeznaczenie.

Czyli wierzy Pan w przeznaczenia, a nie w przypadek?

Nie ma w życiu przypadków. Każdy ma swoje przeznaczenie nawet zanim się urodzi.

Zatem gdyby Pan złowił złotą rybkę, jakie byłyby te trzy życzenia?

Dożyć szczęśliwie i w spokoju starości ze swoją rodziną. Drugie to wypełnić godnie swoją misję ziemską, nie robić głupot, być przykładnym ojcem. Trzecie…hm. Żeby dojść do nieba.

Nie poprosiłby Pan o zwycięstwo w sobotniej walce z Gołotą?

Nie muszę, bo to jest moje przeznaczenie. Nigdy nie pomyślałbym, że będę walczyć z Andrzejem, a za parę dni staniemy na jednym ringu. Czyli to jest moje przeznaczenie, moja misja.

24 października 2009 roku w łódzkiej hali Atlas Arena Tomasz Adamek pokonał Andrzeja Gołotę już w 5 rundzie! Zwycięstwo i pas mistrza interkontynentalnego IBF w wadze ciężkiej zapewnił mu nokaut techniczny.

d3g1eg4
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3g1eg4