CiekawostkiFałszywe pogrzeby najnowszym krzykiem mody w Chinach!

Fałszywe pogrzeby najnowszym krzykiem mody w Chinach!

Czy wyobrażałeś sobie kiedyś, co czuje człowiek zamknięty w trumnie? Jak zachowaliby się twoi znajomi na twoim pogrzebie? Co by powiedzieli?

Fałszywe pogrzeby najnowszym krzykiem mody w Chinach!
Źródło zdjęć: © 123RF

Pogrzeb Zhang Bei w zasadzie niczym nie wyróżniał się od tysięcy innych chińskich pogrzebów - był "standardowy". Trumnę z kobietą w środku otaczały bukiety eleganckich kwiatów i zafrasowani żałobnicy. W tle wybrzmiewało pianino, a fotograf robił zdjęcia jej kolegom, studentom, którzy licznie uczestniczyli w jej ostatniej drodze. - Niektórzy wygłaszali przemowy. Mówili, co tak naprawdę o mnie myślą, co z kolei pozwoliło mi lepiej zrozumieć samą siebie i wreszcie spojrzeć na swoją osobę oczami innych -powiedziała po uroczystości sama... Zhang. Bo zapomnieliśmy dodać, że Chinka żyje i ma się dobrze... Może nawet lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej!

Życie docenisz dopiero w trumnie?

Pogrzeb o którym mowa odbył się na początku marca na cmentarzu w chińskim mieście Wuhan i był pierwszym tego typu w Państwie Środka. Od tamtej pory takich "fałszywych pochówków" wyprawiono już blisko 30. Pomysłodawczynią tej nietypowej inicjatywy była właśnie Zhang Bei, dla której inspiracją był pogrzeb krewnego sprzed dwóch lat. Pamiętam, że byłam tym wstrząśnięta - wspomina Zhang, która przyznaje, że dopiero tamta śmierć sprawiła, że w pełni doceniła wagę życia. Podobne odczucia w zasadzie są normą, szczególnie dla ludzi, którzy wyszli z ciężkiej choroby lub niejako zyskali drugie życie np. wychodząc cało z wypadku, z którego uratowanie się graniczyło z cudem...

Uczestnicy takich zdarzeń często twierdzą, że bliskość śmierci ich zmieniła, sprawiła że ich życie nabrało kolorytu, zaś samo doświadczenie zmotywowało ich do realizowania zaniedbywanych marzeń. Podobny cel przyświeca projektowi Zhang, która zaznacza jednak, że trzeba się znaleźć w trumnie, by to zrozumieć. Ceremonia składa się z dwóch dwudziestominutowych etapów. Pierwszy, to pożegnanie z udziałem bliskich, drugi natomiast to adoracja śmierci, kiedy to klient w samotności oddaje się przemyśleniom, leżąc w trumnie. Cisza, głosy przyjaciół, zapachy, miejsce... wszystko to ponoć sprawia, że człowiek faktycznie nabiera nowej perspektywy.

Druga szansa

- Po ceremonii poczułam, że nie dość mocno korzystam z życia - wyjawiła Zhang, dodając że podobne przemyślenia ma większość "fałszywych nieboszczyków". Co zrozumiałe, nie wszystkim podoba się ta praktyka. Spora część opinii publicznej przejawia oburzenie igraszkami ze śmiercią, ludzie twierdzą, że cmentarz i trumny to rzeczy święte, przeznaczone tylko i wyłącznie dla tych, którzy "wymeldowali się" z tego świata. Sama Zhang - przyuczająca się do zawodu pracownika domu pogrzebowego - również ma świadomość, że jej pomysł - w dłuższej perspektywie, bo obecnie chętnych nie brakuje - nie ma raczej szans, stać się dochodowym biznesem. Przyznając również, że cmentarz to nie plac zabaw i trzeba zachować umiar.

Jednak według niej, tego typu doświadczenie uświadamia człowiekowi, że "życie ciągle się zmienia i powinniśmy nauczyć się cenić je bardziej". Pytanie tylko, czy faktycznie aby to zrozumieć, potrzeba trumny?

MW/PFi, facet.wp.pl

Źródło artykułu:WP Facet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (29)