Trwa ładowanie...
12-12-2015 15:28

Fałszywy komunikat radiowy wywołał wielką panikę

Fałszywy komunikat radiowy wywołał wielką panikęŹródło: imgur.com
d1ddgbg
d1ddgbg

Tego lutowego dnia 1971 r. wielu Amerykanów zamarło w bezruchu. Wszystko z obawy, że nadchodzi kres znanego im świata, a może i zagłada cywilizacji. Ze względu na fatalne relacje pomiędzy krajami Zachodu a Związkiem Radzieckim scenariusz, w którym dochodzi do konfliktu zbrojnego pomiędzy zwaśnionymi mocarstwami oraz użycia broni jądrowej, nie był wcale odrealniony. Tamtego dnia niektórzy obawiali się, że zaczyna się on właśnie realizować. I to wszystko przez z pozoru niewielką pomyłkę.

Nie jest tajemnicą, że wybuch III wojny światowej i użycie przez różne strony konfliktu broni masowego rażenia pociągnęłyby dziś za sobą dalece poważniejsze konsekwencje niż poprzednie konfrontacje, które miały charakter globalny. Poważne tarcia, które mogły skutkować zaangażowaniem najbardziej drastycznych środków, miały miejsce przez większą część II połowy XX wieku. Lęk przed najgorszym był niejednokrotnie uzasadniony. W sobotę 20 lutego 1971 r., w godzinach porannych, wiele osób mogło jedynie pomyśleć: "no to się zaczęło".

EBS na ekranach

Wspomnianego dnia o godzinie 9:33 media w Stanach Zjednoczonych nadały sygnał EBS (to skrót od: Emergency Broadcast System, oznaczający system transmisji alarmowej). Rozwiązanie to zostało wdrożone osiem lat wcześniej. Opracowano je z myślą o największych zagrożeniach - wielkich kryzysach, wojnach czy kataklizmach. Za pomocą tej platformy odpowiedni komunikat mógł dotrzeć w jednej chwili do odbiorców wszystkich mediów na terenie całego państwa. Po jego nadaniu obywatele mogli spodziewać się wystąpienia prezydenta z bardzo ważnym z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego przekazem. To właśnie głowa amerykańskiego państwa miała być w przypadku zagrożenia uprawniona do uruchomienia systemu.

Rząd umie zwrócić uwagę obywateli

Platforma EBS pozwalała w razie potrzeby przestawić się wszystkim nadawcom krajowym na tryb nadawania wspólnej audycji. Oznacza to, że niezależnie np. od stacji telewizyjnej, na którą przełączone były w danym momencie odbiorniki, wszyscy oglądali dokładnie to samo. Kiedy 20 lutego 1971 r. przedstawiciele mediów odebrali sygnał EAN, który oznaczał, że miejsce ma sytuacja wyjątkowa, musieli przerwać nadawane w tamtej chwili audycje i przygotować się na emisję orędzia. Chwilę później radiosłuchacze oraz telewidzowie w Stanach Zjednoczonych usłyszeli drażniący sygnał o trudnej do zniesienia częstotliwości, który został zaprojektowany w taki sposób, aby odwrócić uwagę adresatów od wszystkich innych zajęć. Osoby, które miały włączone telewizory, zobaczyły dodatkowo na ekranach planszę z informacją o tym, że za chwilę wystąpi prezydent. Dla wszystkich stało się jasne, że skoro zdecydowano się na wykorzystanie systemu EBS, to wydarzyło się coś wyjątkowego. Spodziewano się przekazu, który wstrząśnie całym państwem.

d1ddgbg

Napięcie sięgnęło wówczas zenitu. Ale za tą ciągnącą się w nieskończoność chwilą oczekiwania, gdy na ekranach widniała plansza EBS, nie stał prezydent Stanów Zjednoczonych. Nie było też potrzeby emisji sygnału, bo w istocie nic szczególnego w tamtym czasie się nie wydarzyło. Do całej sytuacji doszło w wyniku... pomyłki. Autorem zamieszania był Wayland S. Eberhardt z Narodowego Centrum Ostrzegania, który tamtego dnia pełnił dyżur w kompleksie Cheyenne Mountain w Kolorado. Podczas rutynowego, przeprowadzanego raz w tygodniu testu całego systemu, w czasie którego powinny być wykorzystane materiały testowe, umieścił on w transmiterze taśmę z prawdziwym alertem. Rzeczywisty sygnał alarmowy był opatrzony kryptonimem, który znajdował się na początku i końcu komunikatu przesłanego do mediów.

Po dokonaniu odczytu przedstawiciele radia, telewizji i agencji prasowych musieli otworzyć posiadane przez siebie zalakowane koperty i sprawdzić, czy kryptonim, który pojawił się w komunikacie, był taki sam, jak ten w kopercie. Weryfikacja dała oczywiście wynik pozytywny, co - przynajmniej w teorii – oznaczało, że o głupim żarcie albo pomyłce nie mogło być mowy.

Chwile grozy

Pracownicy mediów, którzy nie wiedzieli, że w rzeczywistości zaistniała fatalna pomyłka, wspominali potem tamtą chwilę jako jedną z najgorszych w całej swojej karierze.

d1ddgbg

- Myślałem, że dostanę zawału serca, próbując otworzyć tę przeklętą kopertę. Nie czułem czegoś podobnego od czasu, gdy prezydent Kennedy został zabity - relacjonował David Skinner z popularnej rozgłośni radiowej WEVA. Jeszcze inny radiowiec, Bob Sievers ze stacji WOWO, który miał wtedy dyżur, powiedział później, że było to najdłuższe pięć minut w historii jego pracy dla stacji radiowych. Dodał, że czuł się tak, jakby wkrótce miał zostać nadany komunikat o końcu świata. Nastroje ludzi, którzy pracowali dla mediów, doskonale oddają to, co czuli zwykli obywatele Stanów Zjednoczonych, gdy zobaczyli złowrogą planszę. Wielu z nich opowiadało później, że tamte chwile przypominały senny koszmar.

Komedia omyłek

Kolejne minuty mijały, a wystąpienia prezydenta nie było. Apokaliptyczny alarm został odwołany dopiero po czterdziestu minutach. Wszystko trwało tak długo, ponieważ pracownicy centrum ostrzegania, dowiedziawszy się o fatalnym błędzie, próbowali anulować komunikat... za pośrednictwem niewłaściwego kodu.

Wszyscy czekali na wyjaśnienia. Prezydent Nixon nie skomentował jednak tego, co się wydarzyło. Od dziennikarzy nie mógł się natomiast opędzić sprawca całego zamieszania, Wayland S. Eberhardt. Przyznał się on do popełnionego błędu, dodając, że nie miał pojęcia, jak mogło do niego dojść. Louis I. Smoyer, dyrektor Narodowego Centrum Ostrzegania, zapewniał zaś tylko, że podobna historia już nigdy więcej się nie powtórzy. Po incydencie wprowadzone zostały zresztą nowe procedury, które uniemożliwiały powielenie tego błędu po raz kolejny.

Po tamtym wydarzeniu przeprowadzonych zostało kilka śledztw. Sam system EBS funkcjonował do 1997 r. Zastąpiło go rozwiązanie znane jako EAS (skrót od: Emergency Alert System).

d1ddgbg
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1ddgbg