Fray Tormenta - najbardziej niezwykły ksiądz świata
Ksiądz kojarzy się wam ze statecznym ewangelizatorem oraz szafarzem sakramentów, któremu dni upływają na modlitwie? Poznajcie jednego z najdziwniejszych kapłanów świata, który zasłynął ze swojej nietuzinkowej, jak na człowieka Kościoła, pasji. Jego wielką miłością stały się walki zapaśnicze. Siłował się jednak dla szczytnych celów.
Nazywa się Sergio Gutierrez Benitez i pochodzi z Meksyku. Znany jest nie tylko wiernym, którzy uczestniczą w odprawianych przez niego liturgiach, ale też miłośnikom sportu oraz... kina. Jego niezwykła historia zainspirowała bowiem filmowców, którzy przed dziesięcioma laty zrealizowali film "Nacho Libre" z Jackiem Blackiem w roli głównej. Kino kocha takie opowieści, więc zaadaptowało na własne potrzeby losy księdza, który w trosce o przyszłość sierot wchodzi na ring zapaśniczy.
04.01.2016 | aktual.: 05.01.2016 12:26
Sergio Gutierrez Benitez, znany kibicom oraz swoim oponentom z aren jako Fray Tormenta, urodził się w 1945 r. w wielodzietnej rodzinie jako szesnaste z siedemnaściorga dzieci. Dorastał w stolicy kraju i, jak wspomina, był bardzo trudnym młodzieńcem. Na co dzień przysparzał wielu problemów swoim rodzicom i opiekunom. Nie obeszło się też bez używek. W pewnym momencie Sergio zaczął sięgać nawet po narkotyki. W wieku 13 lat zaczął palić marihuanę, a potem przyszedł czas na mocniejsze rzeczy, m.in. kokainę i LSD. Nie tylko brał narkotyki, ale też pomagał w ich dystrybucji. Ostatecznie udało mu się zażegnać problem. Benitez wyszedł na ludzi, a za swoją życiową misję uznał służbę Bogu oraz pomaganie innym. Najpierw w wieku 22 lat wstąpił do zakonu pijarów. Jego zaangażowanie w działalność wspólnotową zostało docenione i wkrótce został wysłany na studia zagraniczne.
Po siedmiu latach nauki na uczelniach we Włoszech oraz Hiszpanii powrócił do Meksyku, gdzie w Veracruz zaczął działać jako świecki duchowny. Nie było to łatwe zadanie. W rejonie, w którym była położona jego parafia, kwitła prostytucja, a narkotyki można było kupić na każdym kroku. Benitez miał ręce pełne roboty, a przedstawicielom półświatka nie do końca podobało się to, co robi. Kilka razy zdarzyło mu się porządnie oberwać. To go jednak jeszcze bardziej wzmocniło. Im bardziej starano się go zwalczać, tym mocniej był on przekonany co do słuszności swojej misji. Nie poddał się i wkrótce przyjął ostateczne święcenia. Rola zwykłego kapłana mu jednak nie wystarczała. Szybko zaangażował się w działalność dobroczynną.
Jednym z najważniejszych zadań, jakie przed sobą postawił, była pomoc sierotom. Z jego inicjatywy powstał nawet sierociniec, w którym na schronienie mogło liczyć aż 270 osób. Swojej misji nie porzucił nawet wtedy, gdy jego zwierzchnicy przenieśli go do innej świątyni, tym razem położonej w Puebli. Wielu jego podopiecznych zdecydowało się ruszyć w drogę za nim. W nowym miejscu jego praca też nie wszystkim odpowiadała. Niektórzy namawiali go nawet do porzucenia sierocińca. On takiego rozwiązania absolutnie nie brał pod uwagę, dlatego znów musiał przenieść się w nowe miejsce - tym razem udał się do Texcoco. Tam jego działalność została doceniona, ale pojawiły się inne kłopoty, tym razem natury finansowej. I wtedy Benitez wpadł na szalony pomysł. Aby zdobyć pieniądze i dalej pomagać sierotom, został zapaśnikiem, który w świecie zawodowych zapasów (w Meksyku znane jako Lucha Libre) stał się rozpoznawany jako Fray Tormenta, choć kapłan używał tego przydomka jeszcze zanim wkroczył na ring.
(screen YouTube)
Jego znakiem rozpoznawczym była złota maska z czerwonymi akcentami. Na arenie zawsze pojawiał się z zakrytą twarzą. Taki kamuflaż sprawił, że wiele osób przez długi czas nie zorientowało się, że twardzielem, który wymierza łupnie innym wielkim facetom, jest duchowny.
Fray Tormenta starał się jak najdłużej zachować swoją tożsamość w tajemnicy. Obawiał się bowiem, że gdyby inni dowiedzieli się, że jest księdzem, z miejsca przestaliby traktować go poważne. Wrestling wymagał od meksykańskiego księdza olbrzymiego poświęcenia i dyscypliny. Przez wiele lat Benitez wstawał o 4:30, potem wyruszał ćwiczyć, a przed 8:00 musiał być już gotowy do odprawienia porannej mszy. Jego zaangażowanie w sporty walki nie do końca podobało się biskupowi w Texcoco, który domagał się od niego rezygnacji z zapasów. Benitez jednak nie odpuścił. Postawił twarde warunki - powiedział biskupowi, że pożegna się z wrestlingiem, jeśli ten będzie wpłacał na sierociniec równowartość pieniędzy, jakie on wygrywa na ringu.
(screen YouTube)
Pierwszą walkę stoczył ponad 40 lat temu. Zarobił wtedy 200 peso. Zdobyte środki przeznaczył oczywiście na pomoc sierotom. Wszystkie następne wygrane przeznaczał na ten sam cel. Swoją karierę sportową zakończył dopiero w 2011 r. Wcześniej zdążył przekazać jednak pałeczkę jednemu ze swoich podopiecznych. Chłopiec, który znalazł schronienie w jego ośrodku, używa przydomka Fray Tormenta junior. Na ringu zobaczyć można go w takiej samej masce, w której wcześniej siał postrach meksykański kapłan.
Wspomniana wcześniej produkcja "Nacho Libre" to nie jedyny film nawiązujący do historii księdza, który został zapaśnikiem. W 1990 r. do kin wszedł "Człowiek w złotej masce", który był inspirowany losami wojowniczego księdza. W roli głównej wystąpił Jean Reno. Za pieniądze z praw autorskich, które Benitez zarobił na kilku filmach, zbudowane zostały dwa sierocińce.
RC