Fritz Bracht - nazywano go bestią z Auschwitz
02.06.2016 | aktual.: 27.12.2016 15:25
Po wojnie lokalizacja jego kryjówki pozostawała tajemnicą. Właśnie ją odkryto
O tym, że Bracht był pozbawioną skrupułów bestią, świadczyć może choćby pewna scenka sprzed 74 lat. 17 lipca 1942 r. Heinrich Himmler w towarzystwie Brachta odwiedził obóz Auschwitz. Jednym z punktów wizyty była obserwacja przybyłego transportu więźniów. Jak napisał Mirosław Węcki, autor biografii Brachta, zarówno Himmler, jak i Bracht najpierw przyglądali się procesowi selekcji, a następnie śmierci wielu internowanych w komorach gazowych. Obaj zbrodniarze bezrefleksyjnie patrzyli na wstrząsającą scenę, a podczas kolacji, która miała miejsce później, nie rozmawiali już o dramatycznych wydarzeniach, bawiąc się zamiast tego w najlepsze. W czasie imprezy panowała sielska atmosfera, a alkohol lał się strumieniami.
Po szczeblach kariery aż do funkcji kata
Nic nie zapowiadało, że urodzony w 1899 r. Fritz stać się może kiedyś ważną postacią w III Rzeszy. Jako nastolatek ukończył szkołę zawodową i został ogrodnikiem. Potem przez lata pracował jako ślusarz. Ciągnęło go jednak do armii. Wstąpił do niej już w 1917 r., ale rok później trafił do niewoli. W 1927 r. Bracht został członkiem NSDAP, by wkrótce zacząć piąć się po kolejnych szczeblach politycznej kariery. Najpierw pełnił odpowiednie funkcje w strukturach partii, a potem został posłem do Reichstagu. W końcu stał się najważniejszą na Górnym Śląsku postacią, która reprezentowała zbrodniczą opcję.
Tajemnica kryjówki Brachta
Bracht uważany był za jednego z najlepszych gauleiterów, czyli polityków, którzy kierowali strukturami na podległym im terenie. W samych superlatywach wypowiadał się na jego temat Joseph Goebbels.
W ostatnich tygodniach przypomniano sobie o Brachcie ze względu na odkrycie jego centrum dowodzenia. Znajdowało się ono pod ziemią, a przez ponad 70 lat po wojnie jego lokalizacja pozostawała tajemnicą. Stanowisko położone jest w Panewnikach, które dziś stanowią jedną z dzielnic Katowic. Kiedy latem 1944 r. rozpoczęły się naloty Amerykanów na Katowice (starali się oni zniszczyć infrastrukturę służącą do wytwarzania wykorzystywanej przez Niemców benzyny syntetycznej), to właśnie z tego miejsca Bracht koordynował działania obronne. Schronienie nadprezydenta prowincji Górny Śląsk było dobrze zakamuflowane - znajdowało się pod dzisiejszym klasztorem Sióstr Służebniczek NMP. Gdy miejsce to upatrzył sobie Bracht, budowa Domu Prowincjonalnego dla zakonnic wciąż nie była ukończona. Nie zdążyły one tam zamieszkać przed wybuchem wojny. Lokalizacja okazała się jednak idealna dla pupila Hitlera.
Tu mógł czuć się bezpiecznie
Kryjówka, a jednocześnie centrum dowodzenia, z którego korzystał Bracht, znajdowało się z dala od zabudowy przemysłowej. Było też doskonale strzeżone i oddzielone wysokim ogrodzeniem. Pomieszczenie, w którym przebywał zbrodniarz, zlokalizowane było blisko 10 metrów pod ziemią. Tuż nad nim znajdował się sufit o grubości ok. 1 metra. Bezpiecznie w kryjówce miał się czuć nie tylko sam gauleiter podczas ataków uskutecznianych przez Amerykanów. Bunkier miał stanowić też odpowiednie zabezpieczenie dla zrabowanych przez Niemców kosztowności. Jednym z kluczowych elementów była infrastruktura łącznościowa, dzięki której Brach mógł z podziemia m.in. wydawać rozkazy.
Tajemnica poliszynela
Zdaniem historyków, za paradoks należy uznać fakt, iż miejsce, wokół którego kręciło się tak wiele osób, a jeszcze więcej wiedziało o jego istnieniu, pozostawało wielką tajemnicą jeszcze przez siedem dekad po wojnie. Staje się to jeszcze bardziej zaskakujące, gdy nadmienimy, że sami Niemcy chętnie chwalili się tym miejscem jeszcze w czasie wojny, publikując jego zdjęcia w gazetach (prezentowane były w prasie z sierpnia 1944 r.). W materiałach, poza zdjęciami, pojawiły się opisy przybliżające kulisy pracy centrali oraz informacje na temat działań obronnych. Dlaczego Niemcy dzielili się strategicznymi, zdawałoby się, informacjami? Według ekspertów, podobne publikacje miały głównie charakter propagandowy, mający dać mieszkańcom poczucie, że Niemcy bronią Śląska przed agresorem.
Człowiek czy potwór?
Odkryty niedawno bunkier pełni istotny element w biografii Brachta. To właśnie podczas pobytu tu pokazał, że tak naprawdę niczym się nie różni od największych niemieckich zbrodniarzy. W grudniu 1944 r., kiedy sytuacja Niemców była już beznadziejna, ze swojej kryjówki przedstawił on wytyczne, zgodnie z którymi niemieccy żołnierze mieli strzelać do osób, które zostały ewakuowane z obozów koncentracyjnych. Esesmani posłusznie wypełniali te rozkazy. Strzelano nie tylko do tych, którzy próbowali uciec, ale także do tych, którzy nie nadążali za kolumną. Przełożyło się to na dramatyczny bilans. Według istniejących danych, podczas przemarszów, nazwanych potem "marszami śmierci", zginęło ok. 15 tysięcy więźniów z Auschwitz. Wielu z tych, którzy nie zostali zastrzeleni, zmarło z powodu wycieńczenia. Jednocześnie Bracht, wciąż wierząc w ostateczny triumf III Rzeszy, nakazał, by utrzymywać pozostałych więźniów w dobrej kondycji. Chodziło o to, by byli gotowi do ciężkiej pracy fizycznej, gdy tylko dotrą do Niemiec.