"Gap year" - dlaczego warto zrobić sobie życiową przerwę
"Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś" - napisał kiedyś Mark Twain. To motto przyświeca mężczyznom, którzy decydują się na "gap year", czyli kilkumiesięczną przerwę na odpoczynek, zdobycie nowych doświadczeń albo podróż po świecie. Można ją zorganizować w różnych momentach życia: po maturze, zakończeniu studiów czy dotychczasowej pracy, przed ślubem lub narodzinami dziecka.
W lutym 1974 roku 19-letni Steve Jobs, który za kilkanaście lat miał zyskać status największego wizjonera świata nowoczesnych technologii, znalazł w gazecie nietypową ofertę pracy. "Baw się dobrze, zarabiaj pieniądze" - brzmiał anons. Tego samego dnia młodzieniec pojawił się w siedzibie firmy Atari, słynnego producenta gier wideo. Jobs zdobył pracę, o której marzyło wielu wówczas wielu młodych Amerykanów. Jednak już rok później oznajmił szefom, że odchodzi, ponieważ planuje wyjazd do Indii w poszukiwaniu guru. - Nie chodziło tylko o przygodę. Dla mnie były to poważne poszukiwania. Nakręciłem się na ideę oświecenia, na próbę ustalenia kim jestem i jakie jest moje miejsce na świecie - wspominał po latach. Późniejszy twórca sukcesów Apple'a przez siedem miesięcy wałęsał się po Indiach. - Ludzie w hinduskich wioskach nie używają intelektu tak jak my, posługują się intuicją, a ich intuicja jest o wiele lepiej rozwinięta niż gdziekolwiek indziej na świecie. Intuicja to potężna sprawa, moim zdaniem potężniejsza niż
intelekt. To przekonanie wywarło duży wpływ na moją pracę - opowiadał Steve Jobs, a jego podróż to klasyczny przykład "gap year", czyli coraz popularniejszego zjawiska we współczesnym świecie.
Nie tylko dla młodych
"Roczna przerwa" (to oczywiście określenie umowne, ponieważ ten okres można skrócić lub wydłużyć) cieszy się dużą popularnością w krajach anglosaskich. Wielu młodych Anglików czy Amerykanów, zwłaszcza po ukończeniu studiów, decyduje się na kilkumiesięczną podróż w mniej lub bardziej egzotyczne zakątki. Czasem jest to po prostu włóczenie się z plecakiem i namiotem, ale wielu bogatszych młodzieńców nocuje w dobrych hotelach, a na posiłki wpada do ekskluzywnych restauracji. To jednak kłóci się z klasycznymi zasadami "gap year", czyli taniego podróżowania, które ma przede wszystkim prowadzić do nauki samodzielności, poznawania świata i ludzi, a także zdobywania doświadczeń w odmiennym środowisku. Dlatego wielu "gap yearowców" zatrudnia się jako wolontariusze w afrykańskich szpitalach albo szuka dorywczej pracy na plantacji herbaty w Indiach.
Takie "przerwy w życiorysie" nie są zarezerwowane tylko dla bardzo młodych ludzi. Coraz częściej decydują się na nie także dojrzali mężczyźni, którzy np. porzucają pracę w korporacji i szukają remedium na wypalenie zawodowe, powodujące wyczerpanie fizyczne i psychiczne, wahania nastrojów, a niekiedy nawet depresję czy uzależnienia. Pretekstem dla "gap year" mogą być również nadchodzące wydarzenia, które radykalnie zmienią nasze życie, np. ślub, narodziny dziecka albo jego odejście z domu po osiągnięciu dorosłości.
Trener w Ekwadorze
W Polsce "gap year" nie jest łatwym zadaniem. - Na taką przerwę w życiorysie trzeba mieć pieniądze, a my musimy toczyć ciągłą walkę o przetrwanie z miesiąca na miesiąc. Śmieciowe umowy, niewolnicza praca, brak pieniędzy w terminie, liche płace, panująca drożyzna, opresyjne państwo gotowe człowieka oskubać do zera, długotrwałe bezrobocie. Jak w takich warunkach zrobić sobie przerwę? - zastanawia się Daniel.
Koszty "gap year" to rzeczywiście spory problem. Jak go rozwiązać? Na przykład zamiast do Australii możemy wyjechać na kilka miesięcy w Bieszczady, gdzie również da się znakomicie zresetować. Jeśli jednak marzymy o egzotyce, warto zacząć wcześniej oszczędzać pieniądze. Niektórzy finansują wyprawę ze sprzedaży samochodu albo szukają sponsorów. Nie brakuje też "gap yearowców", którzy podejmują się dorywczych prac w czasie podróży. Na stronie gapyear.com pojawiają się rozmaite oferty, np. nauczyciel języka w Nepalu albo... trener piłki nożnej w Ekwadorze. Warto także korzystać z doświadczeń innych osób, dzielących się poradami w internecie. Koszty znacząco obniżymy, gdy np. zamiast nocować w hotelach skorzystamy z serwisów typu CouchSurfing lub Hospitaly Club, dzięki którym można zatrzymać się u "tubylców". Nie tylko zaoszczędzimy wówczas pieniądze, ale także podszlifujemy język i lepiej poznamy życie mieszkańców innych zakątków świata, a zdobywanie takich doświadczeń jest przecież naczelną zasadą "gap year".
Dobry plan to podstawa
Przerwa nie musi ograniczać się tylko do podróżowania. Ten czas możemy też poświęcić na realizowanie pasji, doskonalenie umiejętności albo po prostu przeznaczyć go na cieszenie się życiem rodzinnym. - Poszedłem w pracy na bezpłatny urlop. Na rok. Mój pierwszy syn - dziś już pełnoletni - miał wtedy pół roku. Żyliśmy skromnie z oszczędności i pomocy rodziców i teściów. Udało się. Było mi wtedy dobrze ze spędzaniem czasu w domu, blisko ważnych dla mnie osób - wspomina jeden z internautów.
O czym warto pamiętać, aby jak najwięcej zyskać na "gap year" ? Skorzystajmy z porady Michała Pasterskiego, coacha i trenera rozwoju osobistego, autora bloga Michalpasterski.pl. Po pierwsze należy zastanowić się, po co w ogóle chcemy sobie zrobić przerwę. Dobry cel jest kluczem do sukcesu. Czy chcemy odpocząć, wypróbować pracy na różnych stanowiskach, zająć się wolontariatem, nauczyć się zestawu nowych umiejętności, odbyć podróż?
Zróbmy dobry plan. Zaplanujmy każdy miesiąc, choć nie musimy tego robić bardzo szczegółowo. Dajmy sobie przestrzeń na bycie spontanicznym. Zanim zaczniemy myśleć o przyszłości, ścieżce kariery, marzeniach - dajmy swojej głowie odpocząć. Nic na sobie nie wymuszajmy, pozwólmy sobie na uwolnienie głowy od ciągłego myślenia o przyszłości - przez pierwsze miesiące skupmy się na swoim życiu, które dzieje się tu i teraz. Jak już odpoczniemy, powoli zacznijmy zastanawiać się co chcemy robić dalej - po takiej przerwie dużo łatwiej będzie określić, jaką chcemy mieć przyszłość.
Rafał Natorski